Magiera: Wielka radość Chemika z nutką niedosytu

Za nami najdłuższy sezon w całej historii OrlenLigi. Mistrzowski tytuł wywalczyły siatkarki Chemika Police, które tym samym powtórzyły swoje osiągnięcie sprzed roku. Srebrny medal przypadł w udziale siatkarkom Atomu Trefla Sopot, a brąz siatkarkom Polskiego Cukru Muszynianki. Zespół z Muszyny był największą rewelacją zakończonego sezonu.
Finał rozstrzygnął się w tym roku w czterech spotkaniach, ale kibice – szczególnie ci, którzy nie identyfikują się emocjonalnie z żadną ze stron – zadowoleni mogą być jedynie z ostatniego, czwartego meczu. Tutaj mieliśmy wszystko to, co śmiało można nazwać solą żeńskiej siatkówki. Po pierwsze dobrą grę, po drugie niesamowitą walkę i determinacje, po trzecie nieoczekiwane zwroty akcji, wreszcie po czwarte i najważniejsze – siatkarską jakość. Trzy wcześniejsze mecze były bardzo jednostronne, zadziwiające może być jedynie to, że w krótkim odstępie czasu, na przestrzeni raptem 24 godzin, obydwa zespoły zamieniały się rolami.
Niesamowita Glinka
Kiedy przed dwoma laty Małgorzata Glinka Mogentale wracała do kraju i podpisywała pierwszy kontrakt z Chemikiem Police zaznaczała, że będzie w klubie przede wszystkim po to, aby pomóc młodszym koleżankom. Między wierszami można było wyczytać, że nie szykuje się na grę w pełnym wymiarze, ale… oczekiwania oczekiwaniami, a życie życiem. Glinka była podstawową zawodniczką we wszystkich spotkaniach, niezależnie od rangi meczu, a także jakości przeciwnika. To ona też, w najtrudniejszych momentach, była główną siłą napędową ofensywnej gry Chemika, a najlepszym potwierdzeniem tych słów jest pierwszy finałowy mecz w Sopocie w którym przez dwa sety niemal w pojedynkę rozbijała defensywę Atomu Trefla.
Dzisiaj nie wiemy jaka będzie przyszłość Glinki. Ona sama nie chciała zadeklarować, czy skusi się jeszcze na jeden rok grania, czy ostatecznie zadecyduje o tym, aby poświęcić swój cały czas najbliższej rodzinie. W każdym razie oferta Chemika na przedłużenie kontraktu na kolejny sezon leży na stole.
Wejście rezerwy
W trakcie sezonu zasadniczego trener Chemika Giuseppe Cuccarini rzadko zaglądał do kwadratu dla zawodniczek rezerwowych. Jeżeli już decydował się na zmiany w czasie gry, to głównie po to, aby dać możliwość złapania oddechu Glince i w jej miejsce do trzech kolejnych ustawień wprowadzał na boisko Aleksandrę Krzos. Czasami, głównie zadaniowo, wprowadzał na boisko też doświadczone zawodniczki – Aleksandrę Jagieło i Izabelę Kowalińską. No i właśnie te dwie siatkarki miały ogromny wkład w wywalczenie złotego medalu. Jagieło wchodząc na boisko w drugim finałowym meczu odwróciła losy rywalizacji, to samo zrobiła Kowalińska w decydującym, czwartym spotkaniu w Sopocie.
Radość niepełna
Siatkarki Chemika z dumą odbierały złote medale mistrzostw Polski. Był szampan, były chóralne śpiewy, ale była też… zaduma, bo żadna z zawodniczek nie ukrywała, że w całym sezonie można było postarać się o lepszy wynik. Kapitan zespołu Anna Werblińska bez zbędnego owijania w bawełnę powiedziała, że czuje niedosyt, bo choć bardzo cieszy się z kolejnego mistrzowskiego tytułu, to w sumie liczyła na więcej, szczególnie jeśli chodzi o występ w finałowym turnieju Ligi Mistrzyń.
Co ciekawe, niedosyt po finale OrlenLigi czuły też siatkarki Atomu Trefla. – Pewnie jak się prześpimy jedną noc, to jutro zupełnie inaczej spojrzymy na ten srebrny medal. Dzisiaj nie smakuje on jakoś szczególnie – mówiła zaraz po zakończeniu spotkania Izabela Bełcik.
Do srebrnego medalu mistrzostw Polski Atom dołożył w tym sezonie jeszcze krajowy Puchar oraz występ w finale Pucharu CEV. Niewiele zresztą brakowało, aby sięgnął po to trofeum, wszak o zwycięstwie w rywalizacji z Dinamem Krasnodar decydował przecież „złoty set”.
Prawdziwa słodycz
Trzeci stopień podium w sezonie 2014/15 zajęły siatkarki z Muszyny. To największa niespodzianka tegorocznych zmagań. Od początku sezonu podopieczne trenera Bogdana Serwińskiego prezentowały równy, co ważne wysoki poziom gry. Znakomitą dyspozycję z fazy zasadniczej zespół z Muszyny potwierdził w fazie play off, gdzie najpierw wyszedł z beznadziejnej sytuacji w starciach z Tauronem Dąbrowa Górnicza, później bardzo wysoko zawiesił poprzeczkę Atomowi Sopot w półfinale, a na koniec w meczach o brąz potrzebował zaledwie trzech spotkań, aby pokonać faworyzowany zespół Impelu Wrocław.
Dysproporcja
W tym sezonie w OrlenLidze rozegrano rekordową liczbę meczów, a wszystko dlatego, że przed sezonem rozgrywki zostały powiększone o kolejne dwa zespoły. W tym miejscu nasuwa się pytanie, czy 12 drużyn, to jednak trochę nie za dużo biorąc pod uwagę przede wszystkim fakt, że w całym sezonie widać było dużą dysproporcje między czołówką, a dołem tabeli?
– To prawda, było to widać zwłaszcza w jakości gry, ale tego mogliśmy się spodziewać i nie robimy z tego faktu tragedii, bo patrzymy na rozgrywki nie tylko przez pryzmat wyników poszczególnych drużyn, ale głównie młodych zawodniczek, które dostały wielką szanse grania z najlepszymi w kraju – mówi Prezes PLSP Jacek Kasprzyk. – Doświadczenie, które te dziewczyny zbierają grając co tydzień z lepszymi od siebie w niedalekiej przeszłości zaprocentuje. Czy 12 drużyn to nie za dużo? Nie sądzę…
Niewykluczone, że w niedalekiej przyszłości nasza kobieca liga jeszcze się powiększy, bo chętnych spełniających wszystkie konieczne warunki do gry nie brakuje. W kolejce do OrlenLigi czekają już trzy kolejne zespoły (z Sulechowa, Torunia i Łodzi), które zgodnie z regulaminem rozgrywek złożyły do końca stycznia bieżącego roku swoje aplikacje.
Komentarze