Lorek o GP Czech: Odrodzenie Janowskiego, hat trick Woffindena

Żużel
Lorek o GP Czech: Odrodzenie Janowskiego, hat trick Woffindena
fot. CyfraSport
Maciej Janowski odrodził się w stolicy Czech

Maciej Janowski, wrocławianin z krwi i kości przełamał złą passę w debiutanckim sezonie w Grand Prix. Magic przypomniał sobie chwile chwały sprzed dwóch lat kiedy wraz z reprezentacją Polski zdobył Drużynowy Puchar Świata na praskiej Markecie.

Maciej startuje w cyklu Grand Prix z numerem 71. Magic nie kryje sentymentu do miejsca, w którym się urodził. 71 to numer kierunkowy do stolicy Dolnego Śląska. Janowski to człowiek wielu talentów. Nie oddycha samym speedwayem. Śledzi to co dzieje się w Moto GP, fascynuje go freestyle motocross. Maciej nie stroni również od perełek architektonicznych. Magic, niczym przed laty Bohumil Hrabal włóczył się po Pradze w dniu Grand Prix. Janowskiemu towarzystwa dotrzymywał znany mistrz sztuk walk, Mariusz Cieśliński. Spacer po wąskich uliczkach splątanych wokół Staromestske namesti pozytywnie nastroił wrocławianina. Magic zapomniał o bólu kolana, imponował znakomitymi wyjściami spod taśmy i znakomicie rozgrywał pierwszy wiraż. Nie było mocnych na Macieja w zasadniczej części GP Czech. 15 punktów Polaka zrobiło ogromne wrażenie na rywalach. 

 

 

Magic jak Hancock

 

 

Maciej szalał na praskiej Markecie jak przed laty jego mentor z Kalifornii – Greg Hancock. W 1997 roku Grin był fenomenalny, zgromadził 13 punktów w pięciu seriach startów, a w finale A nie dał szans Billy’emu Hamillowi, Tomaszowi Gollobowi i Sławomirowi Drabikowi. Wówczas zwycięzca turnieju GP inkasował 25 punktów. Magic przechwycił złote fluidy od Amerykanina. Najskuteczniejszy zawodnik w ekipie mistrza Elite League – Poole Pirates, rozgrywał pierwszy łuk niczym profesor speedwaya Hans Nielsen. Magic wiedział doskonale, że potrzebuje wyciszenia, aby osiągnąć dobry wynik.

 

 

Istotną kwestią było pozytywne zamknięcie pierwszej części cyklu GP przed przerwą na turnieje Drużynowego Pucharu Świata. Maciej pragnął, aby przed kolejnymi zawodami GP w walijskim Cardiff (4 lipca) mieć komfortową sytuację. Tata Piotr i brat Wojtek pracowali w pocie czoła w parku maszyn, aby sprzęt Janowskiego spisywał się nienagannie. Maciej zachwycał refleksem. W drugim wyścigu GP Czech Janowski fantastycznie założył z czwartego pola skandynawski tercet: Jonssona, Pedersena i Iversena. Na wejściu w wiraż było tak ciasno, że zabrakło miejsca dla Puka Iversena i angielski sędzia Craig Ackroyd zarządził powtórkę wyścigu. Drugie podejście potwierdziło znakomitą dyspozycję Polaka. Maciej błyskawicznie puścił dźwignię sprzęgła i uciekł rywalom. Nicki Pedersen dwoił się i troił, aby zbliżyć się do Janowskiego, ale Maciej pojechał jak stary wyga. 

 

 

W ósmym wyścigu Magic cudownie wstrzelił się, ale musiał odpierać żywiołowe ataki dwóch kangurów: Jasona Doyle’a i Chrisa Holdera. To był pokaz dobrej intuicji jeździeckiej wrocławianina. Widząc pościg Australijczyków, błyskawicznie zmienił ścieżkę i zbudował bezpieczną przewagę nad Doylem i Holderem. Po dwóch seriach startów dwaj przyjaciele: Hancock i Janowski byli niepokonani. Greg, jak przystało na wielkiego mistrza, był pod wrażeniem jazdy Polaka. - Myślę, że Maciej bardziej czeka na wyścig ze mną niż ja czekam na konfrontację z nim. Nie chcę starcia z tym uroczym dzieciakiem, bo jest piekielnie szybki w Pradze. Nie dziwi mnie dobra jazda Magica. On umie słuchać, ma talent i wyciąga wnioski z wcześniejszych startów – wyznał po 8 wyścigu Hancock.

 

 

Grin słusznie przewidywał, że Polak będzie górą w ich bezpośrednim pojedynku. Janowski wygrał 14. wyścig po rewelacyjnej kontrze przy wewnętrznej i poskromił Grega Hancocka, a w trzeciej serii startów Magic pokazał lwi pazur. Choć na prostej przeciwległej Maciej był za plecami Jarka Hampela, to dynamicznym atakiem przy wewnętrznej na wyjściu z drugiego wirażu zapewnił sobie prowadzenie. Jarek kąsał Magica, ale mistrz świata juniorów z 2011 roku nie dał wydrzeć sobie zwycięstwa. Kalifornijczyk też kolekcjonował wygrane i w 12 biegu pewnie pokonał Pedersena, Holdera i Milika.

 

 

Mistrz świata pamiętał o urodzinach swojego dobrego kolegi z teamu Exide: Billy’ego Hamilla, który w dniu GP Czech bawił się z przyjaciółmi w Kalifornii. Billy „Pocisk” Hamill dwukrotnie wygrywał GP w stolicy Czech (2000 i 2001), a 23 maja 2015 roku obchodził 45 urodziny. Greg chciał wygrać na Markecie i podarować „Pociskowi” prezent, ale dżentelmen z Whittier odpadł z rywalizacji w drugim półfinale. Wcześniej, w 19 wyścigu Greg nie zdołał powstrzymać szalejącego po zewnętrznej Nielsa-Kristiana Iversena.

 

 

W środę 27 maja mistrz świata wystartuje w Kalifornii na torze w Industry Hills. Hancock uczci pamięć Connora Penhalla, który zginął tragicznie w kwietniu 2012 roku. Connor był synem Bruce’a Penhalla, dwukrotnego indywidualnego mistrza świata z lat 1981 – 82. To piękny gest Hancocka, że pomimo nawału obowiązków, przyleci do USA, aby wziąć udział w pierwszym memoriale Connora Penhalla.

 

 

W pierwszym półfinale Maciej Janowski miał gorszy moment startowy niż Nicki Pedersen, ale odparł wszystkie ataki groźnie nacierającego Słoweńca Mateja Zagara. W finale Magic startował z trzeciego pola. Chciał idealnie wstrzelić się, ale Craig Ackroyd nakazał powtórkę startu, bo dopatrzył się lotnego startu Polaka. Magic dobrze wyszedł spod taśmy, ale Woffy sprytnie wypchnął Polaka. Pedersen delikatnie zahaczył o Magica, ale Janowski utrzymał się na motocyklu. Maciej ładnie ściął do wewnętrznej, ale stracił rytm i nie obronił się przed atakami Hampela.  

 

 

Maciej Janowski awansował z 15 na 7 miejsce w klasyfikacji przejściowej, co daje mu delikatny komfort w sferze mentalnej przed GP Wielkiej Brytanii. - Początek zawodów w Pradze układał się po mojej myśli. Miałem idealnie ustawiony motocykl w serii zasadniczej, bardzo dobrze wychodziłem spod taśmy. Niestety, brakowało mi szybkości w półfinale, a w finale było bardzo trudno o dobrą pozycję. Cieszę się, że kolano wraca do pełnej sprawności. Oby omijały mnie kontuzje. Ważne, że zdobyłem sporo punktów i przesunąłem się w bezpieczniejsze rejony  – wyznał wrocławianin. Czyżby zioła benedyktynów z klasztoru na Brevnovie uczyniły cuda? Maciej cieszy się, że Petr Ondrasik przedłużył umowę z BSI na mocy, której Praga będzie organizować GP Czech aż do 2018 roku. 

 

 

Woffy podąża śladami Crumpa

 

 

Siedmiu z jedenastu ostatnich zwycięzców GP Czech sięgnęło po złoty medal. Brytyjczyk Tai Woffinden wygrał w Pradze w latach 2013 – 2015, choć ubiegłoroczny triumf nie przyniósł mu korony mistrza świata. - Nie wiem dlaczego mam patent na Pragę. Co roku korzystam z innego silnika w GP Czech. Doceniam wsparcie fanów z Wysp Brytyjskich. Każdego roku kontyngent kibiców z Anglii rośnie w siłę. Wielu prawdziwych fanów przyjeżdża do Pragi, bo to piękne miasto. Nie ścigam się dla siebie, mam znakomitych sponsorów, żużel sprawia mi frajdę. Odpoczywam od Elite League, mam sporo energii, ale zbyt wcześnie na rokowania i rozmyślania o tytule. Teraz chcę znakomicie zaprezentować się w barwach Wielkiej Brytanii w rozgrywkach o Drużynowy Puchar Świata – wyznał indywidualny mistrz świata z 2013 roku.

 

 

Woffy ma świetnych mechaników rodem z… Polski (Jacka Trojanowskiego, Konrada Darwińskiego, Arkadiusza Stasika, Damiana Kubinę), ale nie da się ukryć, że Tai trafił z „szafami” (silnikami). Peter Johns rasuje sprzęt Brytyjczyka i póki co nie zawodzi. Crumpie, który wygrywał na Markecie trzy razy (2002 – 2004) wie, że oprócz determinacji i woli walki, trzeba mieć szczęście i trafić na znakomitą partię silników. Tai to zupełnie inny rider aniżeli Jason Crump, ale wie, że szybki sprzęt potrafi go nieść.

 

 

Jarek Hampel wędrował ze szczytu na przełęcz i ponownie przypuszczał szturm na wierzchołek. - Pracowałem ciężko przez cały wieczór, ale nie mogłem znaleźć idealnego ustawienia sprzętu. Poza tym, nie potrafiłem szybko wychodzić ze startu. Przeplatałem dobre wyścigi gorszymi. Wygrałem 6 wyścig, a w 13 wyścigu po równaniu toru nie mogłem się odnaleźć i przyjechałem na szarym końcu. W 20. wyścigu znów byłem szybki. Z jednej strony cieszę się, bo po raz szósty stanąłem na podium w Pradze, ale brakowało mi regularności. Ważne, że zajmuję trzecie miejsce w klasyfikacji przejściowej. To dobra pozycja do ataku – wyznał Jarek Hampel.

 

 

Problemy sprzętowe wciąż nękają wicemistrza świata, Krzysztofa Kasprzaka. Tym razem żużlowiec z Leszna zdobył 4 punkty. Kasper zajmuje 12 miejsce. Pozostaje mieć nadzieję, że los odmieni się w Cardiff. Krzysztof uwielbia wyspiarski klimat i świetnie ściga się pod dachem Millennium Stadium. A zatem, poczekajmy do 4 lipca…

 

Tomasz Lorek, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze