Myron stanowczy, Myron niezniszczalny

Sukcesu Dnipro nie byłoby, gdyby nie ten człowiek. Myron Markiewicz ma wreszcie swoje wielkie chwile. Zagra w finale Ligi Europejskiej na Stadionie Narodowym rok i jeden dzień po objęciu posady. A jeszcze niedawno wybierał się czytać książki i jeździć na rowerze.
Kiedy w 2014 roku, tuż po odejściu z Metalista Charków odgrażał się niczym Terminator "Jeszcze wrócę", pewnie sam nie myślał, że wróci tak szybko i z takim przytupem. Zostawiał zespół, który trenował przez dziewięć lat i który wyciągnął z przeciętności prawie na szczyty ukraińskiej hierarchii. Trzy razy zajmował w lidze ukraińskiej trzecie miejsce, a powiedzmy sobie szczerze, że wyżej się nie da dojść, bo szczyt skutecznie odcięły Dynamo i Szachtar.
Z Metalistem też mu dobrze szło w Lidze Europejskiej. W sezonie 2011/2012 dotarł z tym zespołem aż do 1/4 finału. Tamta drużyna grała inaczej niż dzisiaj Dnipro - bardziej ofensywnie, z rozmachem, ale tamta drużyna miała w składzie Taisona, Cristaldo, Jose Ernesto Sosę, czy Marko Devicia. Metalist stał się wtedy specjalistą od przeczesywania rynków południowoamerykańskich i sprowadzania stamtąd piłkarzy, którzy potem okazywali się strzałami w dziesiątkę.
Siłę Metalista budował od podstaw, ręka w rękę z miliarderem Ołeksandrem Jarosławskim. Startowali niemal z ruiny, obiekty klubowe były w fatalnym stanie. Kiedy Metalista zajął w pierwszym sezonie pracy Markiewicza piąte miejsce, Jarosławski zorientował się, że w drużynie drzemie potencjał. Jak długo w klubie byli obaj, tak długo działo się dobrze.
Nie zadzierać z Myronem
Kiedy zmienił się właściciel, sprawy przybrały gorszy obrót. Pojawiły się opóźnienia w wypłatach, nieporozumienia z piłkarzami. W pewnym momencie, przed wyjazdem na zimowe zgrupowanie Markiewicz miał w składzie tylko 12 zawodników. Nowy właściciel Serhij Kurczenko zniknął po wybuchu rewolucji na Ukrainie. Markiewicz powiedział dość, chociaż musiało go to drogo kosztować.
Dla Metalista potrafił zrezygnować nawet z pracy z reprezentacją na najważniejszym turnieju w historii Ukrainy. Kiedy zrezygnował Ołeksij Myhajłyczenko, a pracy nie chciał podjąć wieloletni trener Szachtar Mircea Lucescu, federacja ukraińska powiedziała "Myron, ratuj". Zgodził się, ale kiedy jego drużynie odebrano punkty w 2010 roku pod zarzutem ustawienia meczu z Karpatami w 2008 roku wysłał dymisję do federacji z "powodów moralnych".
Uważał, że to celowa zagrywka prezydenta Hryhorija Surkisa, jednocześnie właściciela Dynama, mająca zwiększyć szanse jego drużyny w walce o europejskie puchary. Żal po jego decyzji wyraził m.in. Andrij Szewczenko, który z selekcjonerem miał świetny kontakt, ale nikt nie był w stanie przekonać Markiewicza do zmiany decyzji.
Książki czytał krótko
Co miał robić po rzuceniu pracy w Charkowie? Zapowiadał, że odpocznie, będzie czytał książki, dokształci się, pojeździ na rowerze, przemyśli kilka spraw. Taki już jest - kulturalny, miły, zakochany w Beatlesach. Ale drużynę zbudował świetną i to w ledwie rok. Przejął ją po Juande Ramosie (zdobył z Sevillą Puchar UEFA w 2005 roku) dokładnie 26 maja 2014 roku i teraz ma szansę przejść do historii. Nie zagrał na Euro 2012, którego Stadion Narodowy był jedną z głównych aren. Nic nie szkodzi, historia oddała mu to, co jego.
Komentarze