Sukces sióstr Wierzbowskich

Inne
Sukces sióstr Wierzbowskich
fot. PAP

Siostry Anna i Maria Wierzbowskie nie ukrywały radości z awansu do finału A wioślarskich mistrzostw Europy, które odbywają się w Poznaniu. "To olbrzymi sukces, bo jesteśmy świeżą osadą" - cieszyła się Anna, starsza z zawodniczek dwójki bez sterniczki.

Siostry reprezentujące na co dzień AZS AWF Kraków zajęły drugie miejsce w swoim wyścigu półfinałowym, za Brytyjkami Helen Glover i Heather Stanning. Na arenie międzynarodowej popłynęły w tym składzie dopiero po raz... drugi. Mimo że są rodzeństwem, nie mogły wspólnie rywalizować w zawodach aż do 2014 roku

 

"Między nami jest pięć lat różnicy. Mogłyśmy zacząć wspólnie występować dopiero od zeszłego roku, kiedy przeszłam do młodzieżówki, bo junior nie może pływać z seniorem..." - powiedziała urodzona w 1995 roku Maria.

 

Co więcej, Anna do 2013 roku była przez pięć lat w Stanach Zjednoczonych, gdzie trenowała w drużynie uniwersyteckiej.

 

"Pięć lat to bardzo duża różnica wieku. Na początku nawet trenerzy wątpili, czy to ma jakąś przyszłość. Ale my się zawzięłyśmy i pokazujemy na razie, że wiek nie gra roli" - zaznaczyła starsza z rodzeństwa.

 

Pierwszy sprawdzian międzynarodowy Polki miały w słoweńskiej miejscowości Bled na początku maja, w pierwszych w sezonie zawodach Pucharu Świata.

 

"Tam się uczyłyśmy tak naprawdę z biegu na bieg, bo na początku +dostałyśmy+ chyba ze 20 sekund. Ale jak widać poprawa cały czas jest" - zaznaczyła Anna.

 

Zadowolony z postawy swoich podopiecznych był trener kadry wioseł krótkich kobiet Marcin Witkowski.

 

"Fenomenalne przebudzenie, jak Feniks z popiołów. To drugie miejsce jest naprawdę dobre, tuż za mistrzyniami świata. Finał A bardzo cieszy, szczególnie po słabych występach w Bledzie" - ocenił.

 

W czasie, gdy polska dwójka rywalizowała w półfinale, w Poznaniu było wietrznie i dość chłodno. Dopiero później zrobiło się trochę cieplej, choć silne podmuchy wciąż wzburzały wodę. W piątek, w pierwszym dniu zawodów, było spokojnie i słonecznie.

 

"Warunki z dnia na dzień zmieniły się diametralnie. Ogromna fala, wiatr... rzucało nami z boku na bok. Ale miałyśmy tu parę obozów i znamy już trochę ten tor, więc myślę, że to było pomocne" – powiedziała Maria.

 

Jak dodała, zawodniczki lepiej czują się, gdy pogoda jest stabilniejsza.

 

"Nie pływamy razem zbyt długo, dopiero się uczymy, zbieramy doświadczenie w różnych warunkach. Jak widać udało nam się, teraz musimy spokojnie dojść do siebie i skupić się na niedzielnym finale" - podkreśliła.

 

Obie siostry przyznają, że dobrze im się wspólnie pracuje.

 

"Wiadomo, że rodzeństwa mogą być bardziej lub mniej zgrane. Wydaje mi się, że przez to, że mnie tak długo nie było, my jesteśmy bardziej zgrane. Świetnie się dogadujemy i uzupełniamy. Nie do końca tak jest, że skoro jestem starsza, to jestem kapitanem. Marysia jako szlakowa świetnie się spełnia, a ja nie lubię dużo mówić, dyrygować, wolę płynąć za kimś" - oznajmiła Anna.

 

Uzupełniając wzajemnie swoje wypowiedzi przyznały także, że nie dochodzi między nimi do poważniejszych konfliktów.

 

"Właśnie dlatego, że jesteśmy siostrami, nie możemy się tak mocno posprzeczać. A nawet jeśli, to 10 minut później machamy ręką i stwierdzamy: dobra, nie ma sensu się kłócić" - opowiadały.

 

Wierzbowskie nie mają konkretnego celu na niedzielny finał.

 

"Nie miałyśmy wyznaczonych celów na te zawody, chciałyśmy jedynie pokazać się z jak najlepszej strony. Teraz też musimy się skoncentrować, przeanalizować to, co było dzisiaj. Damy z siebie wszystko, bo zawsze jest coś, co można poprawić. Wiele też zależy od tego, jakie będą warunki, ponoć pogoda ma być jeszcze gorsza" - zaznaczyły.

 

Kobieca dwójka bez sternika to jedna z siedmiu polskich osad, które w niedzielę powalczą w finałach o medale ME. Reprezentacja biało-czerwonych na ME liczyła 14 załóg

RM, PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze