Iwanow: Płacz cudzoziemców. Wygrał tylko Rumak?

To był przedziwny obrazek. Gdy w Chorzowie sędzia zagwizdał po raz ostatni, i okazało się, że Ruch nie miał litości dla walczącego o byt Zawiszy i ten został zdegradowany zobaczyłem zapłakane twarze piłkarzy, po których raczej bym się tego nie spodziewał. Łzy nie leciały z oczu polskich graczy z Bydgoszczy, ale najmocniej z „zagranicznego” najemnika. A najbardziej zdruzgotany był chyba Mica…
„Mission Impossible” Mariusza Rumaka faktycznie okazało się nie do zrealizowania. Kolejny w tym kraju projekt z hurtowym ściąganiem zawodników spoza Polski zakończył się fiaskiem. Przecież przez cały sezon w koszulce z „Zetką” wystąpiło aż dwudziestu jeden „stranieri”. Wariant ten okazał się niewypałem, za co z pewnością będzie winić się tak szczęśliwego niespełna rok temu właściciela klubu Radosława Osucha. Był Puchar Polski, potem Superpuchar i eliminacje do Ligi Europy. Ale jednocześnie rozstanie z Ryszardem Tarasiewiczem i zaufanie, że ten „wózek” pociągnie portugalska myśl zawodniczo-szkoleniowa. Konflikt z kibicami też nikomu nie pomagał. Podobnie jak w Bełchatowie tak i w Bydgoszczy na trybunach atmosfera w żadnej mierze nie była ekstraklasowa. Za obydwoma klubami nikt nie będzie płakał takimi łzami, jakie wczoraj uronił między innymi Mica.
Ciekawe, że jedynym wygranym tego spadku może okazać się Mariusz Rumak. Trener, który w Lechu zaliczał spektakularne odpadnięcia z Pucharu Polski z Olimpią Grudziądz czy Miedzią Legnica, a w Lidze Europy ogrywali go weseli pół-amatorzy z islandzkiego Stjaernan. Tym razem szkoleniowiec ten też nie zrealizował celu, ale wielu ekspertów doceniło fakt, że udało mu się w krótkim czasie na tyle przebudować drużynę, że ta wiosną w wielu spotkaniach potrafiła się bardzo solidnie zaprezentować. Inna sprawa, że gdyby nie ESA-37 i podział punktów nikt w Bydgoszczy na taką próbę by się nie zdecydował.
Po raz kolejny okazało się, że nie tylko mistrzostwo wygrywa się zwycięstwami nad najsłabszymi. To samo dotyczy walki o utrzymanie. Co z tego, że Zawisza potrafił pokonać Lecha Poznań, co z tego że Bełchatów wygrał na Łazienkowskiej, odbierał punkty Jagielloni Białystok, Pogonii Szczecin, Wiśle Kraków czy Śląskowi Wrocław, z a z całej pierwszej ósemki nie zdołał pokonać tylko „Kolejorza”. Z pozostania w T-Mobile Ekstraklasie cieszy się Górnik Łęczna. Poza ograniem zrelaksowanej pierwszym miejscem w Lidze Europy Legii Warszawa pod koniec ubiegłego roku zespół Jurija Szatałowa jakichś spektakularnych osiągnięć nie miał. Ale zarówno z PGE GKS-em jak i bydgoszczanami w sześciu spotkaniach nie przegrał. Z oboma spadkowiczami solidarnie dwukrotnie remisował i po razie wygrywał. Także dzięki temu na Lubelszczyźnie ciągle będzie najlepiej opłacana liga.
Komentarze