Pindera: Co innego widzisz, co innego słyszysz

Sporty walki
Pindera: Co innego widzisz, co innego słyszysz
fot. PAP

Od walki Mateusza Masternaka z Johnny Mullerem i skandalicznego werdyktu w Kempton Park minęło już trochę czasu, ale na szczęście sprawy nie zamieciono pod dywan.

Promotorzy Masternaka, jak i promotor Mullera z miejsca odcięli się od tego werdyktu i na twitterze dali zdecydowany wyraz swojemu oburzeniu. Rodney Berman obiecał nawet, że zrobi wszystko, by decyzja sędziów została zmieniona, co jak na człowieka stojącego po drugiej stronie bariery było zachowaniem niecodziennym. Co więcej następnego dnia napisał, że lada chwila możemy oczekiwać hitowej informacji dotyczącej Masternaka. I kiedy zastanawialiśmy się z Mateuszem Borkiem w „Puncherze” co wymyśli Berman, by dotrzymać słowa, szybko okazało się, że promotor Mullera proponuje rewanż.

 

A więc o zmianie werdyktu nie było już nawet słowa, a rewanż, co wyraźnie Masternak podkreślał nie wchodzi w rachubę, bo on już swoją wyższość nad Mullerem pokazał, i to na jego terenie. Teraz wprawdzie polski pięściarz mówi, że być może zgodziłby się na takie rozwiązanie, lecz tylko w Polsce, choć zapytany o Niemcy też nie zaprzecza.

 

Trochę to wszystko dziwne, bo jego promotorzy, Kalle i Nisse Sauerland, którzy wysłali już ponoć odpowiednie prawnicze pisma domagając się zmiany werdyktu, byliby gotowi przystać na rewanż nawet w RPA, ale przy odpowiednim, sprawiedliwym doborze sędziów.

 

Niestety ten cały wielki skandal i idące w ślad za nim histeryczne głosy promotorów pachną mi na kilometr hipokryzją. I coś mi się wydaje, że Masternak sprawiedliwości się nie doczeka, tak jak wielu przed nim i zapewne po nim.

 

Boks zawodowy, to niestety w dużej mierze biznes ze sportem w tle, a nieuczciwych werdyktów w całej jego historii było nie mniej niż wielkich pojedynków. Walka na zawodowym ringu, to nie jest bieg na 100 metrów. Pierwszy na mecie nie zawsze wygrywa, bo gong kończący walkę nie jest jeszcze metą. Trzeba poczekać na werdykt sędziów.

 

Tym razem niestety było jak w przysłowiowym czeskim filmie: co innego widzisz, co innego słyszysz. Lepszy przegrał, bo oceniający widzieli inny pojedynek. Nie wiemy tylko, czy dlatego, że byli ślepi, czy też jak to czasami bywa dali się skorumpować.

Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze