Rutkowski dla Polsatsport.pl: Jodłowiec za Trałkę? Nigdy!

Piłka nożna
Rutkowski dla Polsatsport.pl: Jodłowiec za Trałkę? Nigdy!
fot.Cyfrasport

W Lechu Poznań od kilku lat odpowiada za politykę personalną. Piotr Rutkowski po mistrzostwie Polski udzielił specjalnego wywiadu dla Polsatsport.pl. Wiceprezes "Kolejorza" głosi: "Trałka fantastycznie dojrzał. Nigdy bym go nie zamienił na Jodłowca".

Jak odbiera ataki Henninga Berga? "Taka taktyka narracji, mind games. A la Mourinho... Jeśli chodzi o Legię, to przyszła pora, aby się przyzwyczaili, że mistrzem Polski jest Lech...". Jak relacje z Cezarym Kucharskim: "Widzę przestrzeń do współpracy. Wygrać na tym może każdy. Urazy lepiej odstawić na bok".

Po mistrzostwie od razu przyszedł czas wytężonej pracy, aby awansować do Ligi Mistrzów...

Tu pana zaskoczę, panie redaktorze – naszym celem jest Liga Europy. To nie jest tak, że nie chcemy powalczyć o Ligę Mistrzów, jednak trzeba zakładać realny cel. Od osiemnastu lat polskie zespoły bezskutecznie walczyły o grupę Ligi Mistrzów. Były różne próby, różne sposoby, ale na razie bez efektu. Więc staramy się w sposób wytężony pracować, aby awansować, ale... Bądźmy realistami... Szczególnie, że – to moje subiektywne przekonanie – polskie drużyny mają problem z łączeniem okresu przygotowawczego do sezonu z walką w rundach wstępnych europejskich pucharów. Przekonałem się o tym dotkliwie w Lechu...

Przekonał się o tym również Maciej Skorża, gdy prowadził Wisłę Kraków i w 2009 roku, a więc w pierwszym roku reformy Michela Platiniego, potknął się na Levadii Tallin. Trzeba przyznać, że przynajmniej wziął winę na siebie...

To jest naprawdę trudny czas. Na pewno będziemy chcieli zamknąć transfery do 21 czerwca, gdy wznawiamy pracę przed sezonem 2015/2016. Już 14-15 lipca pierwsze spotkania druga rundy eliminacji Ligi Mistrzów, 21-22 lipca rewanże. Z kolei trzecia runda zaplanowana jest na 28-29 lipca i 4-5 sierpnia, a tam już naprawdę silni rywale – FC Basel, Salzburg, Viktoria Pilzno, Steaua, APOEL, Celtic, BATE, Łudogorec, Dinamo, Maribor. Nie odpuszczamy, ale powiem szczerze, że taki klub, jak FC Basel – na który możemy trafić – to jeden z naszych wzorów. W różnych aspektach.

Który moment w minionym sezonie był taki, że zaczął pan się drapać w głowę...

Wie pan, był taki moment, że nie tyle się drapałem, co biłem głową w mur...

Po walce w eliminacjach Ligi Europy...

Dokładnie. Już po Żalgilisie Wilno w 2013 roku byłem przekonany, że taka historia nie może się powtórzyć. A jednak ze Stjarnan – latem ubiegłego roku - znowu nam się to przydarzyło. W futbolu wszystko jest możliwe i trzeba o tym zawsze pamiętać, z pokorą podchodząc do każdego z rywali. Zebraliśmy niesamowite doświadczenie i myślę, że to doświadczenie zaprocentowało teraz w walce o mistrzostwo Polski. Po Stjarnan wiedzieliśmy, że musimy zmienić sztab trenerski. Nie było innej możliwości. Przyszedł do nas Maciej Skorża, ale i chcieliśmy, aby towarzyszyli mu asystenci z doświadczeniem boiskowym. W osobach Tomasza Rząsy i Dariusza Żurawia znaleźliśmy wartościowych ludzi...

Rząsa zwiedził wiele krajów, wiele klubów – wygrał Puchar UEFA. Z kolei Żuraw przez lata – z boiska i z szatni – obserwował Bundesligę...

I Tomek Rząsa i Darek Żuraw byli w takich klubach, o których marzy wielu naszych graczy. Szukaliśmy ludzi z autorytetem i takich właśnie znaleźliśmy. Właśnie takiego sztabu zabrakło Mariuszowi Rumakowi. Z Maciejem Skorżą byliśmy zgodni od razu, że warto wziąć na asystentów byłych, klasowych piłkarzy. Zresztą trener powtarzał, że naprawdę lubi pracować z takimi ludźmi.

Mam też wrażenie, że niezwykle rozwinął się sam Maciej Skorża. Warsztatowo zawsze podziwiałem tego szkoleniowca – dziesięć i pięć lat temu. Jednak nie byłem pewny jego podejście. Jakby zawsze dzielił włos na czworo... Teraz od razu wkroczył do klubu, aby walczyć o mistrza Polski, choć zaczął pracę od ósmej kolejki.

Nie potrafię ocenić Macieja Skorży z wcześniejszych lat, ponieważ z nim nie pracowałem. A tylko w takich okolicznościach poznaje się człowieka.

Legia gratulowała mistrzostwa Lechowi, ale... miałem wrażenie, że byli przede wszystkim źli na siebie...

Proszę mi wierzyć, że ja im się nie dziwię. Gdyby Wisła strzeliła nam gola w 93 minucie, to pewnie też byłbym tak zły, że do dziś by mi nie przeszło. Emocje w piłce są niesamowite. Porażki z ostatnich lat wiele nas nauczyły. Ukształtowały charaktery. Także tych piłkarzy starszych, na czele z Łukaszem Trałką. Nie łatwo było zastąpić poprzednich liderów – Rafała Murawskiego, czy Bartka Bosackiego. Tymczasem Łukasz fantastycznie dojrzał. Jeden z dziennikarzy niedawno zapytał mnie, czy chciałbym do Lecha Tomasza Jodłowca. Odpowiedziałem, że nigdy bym nie zamienił Łukasza na Tomka. Może w pewnych aspektach legionista przerasta umiejętnościami naszego kapitana, ale z kolei mentalność Trałki jest czymś, co mnie zachwyca – co buduje cały zespół...

W czasie mistrzowskiej fety kibice najgoręcej wiwatowali na cześć Trałki, a także innych „walczaków” w zespole „Kolejorza”, Paulusa Arajuuriego i Zaura Sadajewa.

Na pewno ludzie docenili ich zaangażowanie. To właśnie nasz kręgosłup – Arajuuri, Trałka, także Szymon Pawłowski, czy Kasper Hamalainen....

A Karol Linetty? Dla mnie właśnie 20-letni pomocnik był najlepszym piłkarzem Ekstraklasy w ubiegłym sezonie.

Tu nie ma dyskusji – wydaje mi się, że Karol był najlepszym piłkarzem w naszych szeregach, ale... Pod presją szczególnie dużo oczekuję od starszych zawodników. Trudno tego samego wymagać od Łukasza Trałki, co od Karola Linetty'ego, który ma dopiero 20 lat...

I już chce odejść. Godzi się pan z tym?

Czy się godzę? Raczej rozumiem. Im szybciej zrozumiemy, w jakim miejscu w Europie są polskie kluby, tym lepiej. Taka Sevilla rok temu wygrała Ligę Europy, ale jak przyszła Barcelona po Ivana Rakitica, to klub z Andaluzji musiał sprzedać Chorwata. Taka jest kolej rzeczy. Co nie przeszkodziło Sevilli, aby w nowym sezonie znowu wygrać Ligę Europy. To dla nas doskonały przykład. Piłkarze przychodzą, promują się i odchodzą.

Wiele transferów udało się. Jakoś zawsze wierzyłem z Trałkę, walecznego chłopaka. Nie wierzyłem jednak w Pawłowskiego. Tymczasem też odegrał ważną rolę w mistrzostwie Polski Anno Domini 2015.

Pawłowski nie zaskoczył mnie zupełnie. Zdawaliśmy sobie sprawę z jego zalet, ale i wad. I te wady też wyszły u nas – też miał różne momenty, też kontuzje. Jednak w decydującym momencie sezonu strzelał i dogrywał ważne bramki. A jeśli mnie Szymon zaskoczył, to in plus...

Skauting prowadzicie bardzo solidny i to też przynosi efekty. Z tym, że Pawłowskiego wszyscy znali...

I dlatego było nawet mniejsze ryzyko, niż w przypadku transferów zagranicznych. Piłkarze za granicą są oglądani co najmniej przez pół roku. Dokonujemy wszechstronnej identyfikacji danego zawodnika. Co nie znaczy, że nie zdarzają się pomyłki...

Czasami też reagujecie ad hoc – gdy Dynamo Kijów zgłosiło się po Łukasza Teodorczyka, wypożyczyliście Sadajewa...

Czy była to operacja ad hoc? Dyskutujemy o wielu różnych opcjach. Analizujemy przede wszystkim polski rynek. To dla nas rynek pierwszego wyboru. W osobie Sadajewa nie szukaliśmy za wszelką cenę bramkostrzelnego napastnika. Chodziło nam o zawodnika, który zawsze powalczy. To był jeden z elementów – po Stjarnan – zmiany mentalności zespołu... Gdy odszedł Łukasz Teodorczyk – który strzelił 20 bramek w poprzednim sezonie – byliśmy skazani na rozłożenie odpowiedzialności za gole na barki większej liczby piłkarzy. I to się udało.

W przypadku Legii mówi się, że stracili Miroslava Radovica, a więc kluczowego gracza. Tymczasem strata Teodorczyka też była bardzo znacząca...

Tak, ale nie aż tak znacząca... Odejście Radovica porównałbym do odejścia od nas Trałki...

Jak rozumiem Radović był sercem Legii, a Trałka jest sercem Lecha...

Śmiało można tak powiedzieć.

Lech wykupi Sadajewa?

Prowadzimy rozmowy, ale nie są łatwe...

Media pełne są nazwisk piłkarzy, których przymierza mistrz Polski – Marco Paixao, Marcin Robak, Dariusz Dudka, nawet Semir Stilić... Abdul Aziz Tetteh z greckiej Chanii ma zastąpić Linetty'ego...

Część nazwisk się zgadza, ale... Pomidor.

Teraz to "pojechał" pan Arturem Borucem. I to Borucem sprzed lat...

Naprawdę nie mogę mówić o nazwiskach. Mamy różne warianty. Określony budżet i czas, który biegnie bardzo szybko.

A pojawia się nawet nazwisko Kamila Drygasa, którego Lech sprzedał przed sezonem do Zawiszy...

Trener Rumak nie widział dla Kamila miejsca... To się zdarza. Powiedział, że może zostać, ale kilku innych piłkarzy na większą szansę gry na tej pozycji...

Wywołałem nazwisko Drygasa jeszcze z jednego względu – Marcinki Kępno zgłaszają zastrzeżenia, jeśli chodzi o ten transfer. Według umowy, na mocy której za 3 tysiące złotych trafił do Amiki, później klub z Kępna miał otrzymać 10 procent od kolejnej sumy dostępnego.

Nie było żadnych podstaw do realizacji tego zapisu, bo w praktyce powinno do tego dojść, gdyby pomiędzy Amiką i Lechem doszło do transferu gotówkowego. Dodajmy też, Marcinki domagały się jakiejś kwoty oderwanej od prawdziwych realiów transferu do Zawiszy. Jednak chcieliśmy jakoś elegancko zamknąć temat dlatego zaproponowaliśmy szefostwu Marcinków rozwiązanie częściowo, nazwijmy to, marketingowe, częściowo gotówkowe. Na przykład realizację akcji Lech na Landach, odwiedziny piłkarzy, trening pod okiem naszych szkoleniowców plus pieniądze. Nie chcieli… a chwilę później PZPN w całości odrzucił w ich wniosek, bo rzeczywiście nie było żadnej podstawy.

Marcinki czują się klubem, który chciałby pracować na Lecha – są z tego samego regionu...

Do tanga trzeba dwojga, a wyszło na to, że to my blokowaliśmy współpracę. Chcieliśmy jej, nawet szukaliśmy kompromisu pomimo braku podstaw prawnych, ale nie wyszło. Choć drzwi na partnerstwo wcale nie zamykamy.

A Cezary Kucharski – jak pańskie relacje z tym menedżerem?

Szanuję Cezarego Kucharskiego, który jest – między innymi – menedżerem najlepszego polskiego zawodnika, Roberta Lewandowskiego...

Kucharski – i wcale mu się nie dziwię – sprawy z Lechem traktuje osobiście. Miałem wrażenie, że wyciągając z akademii Lecha Krystiana Bielika, zrewanżował się za brak rozliczenia transferu Lewandowskiego do Borussii Dortmund.

Dla klubu to zamknięta sprawa, zakończona zresztą przez sąd polubowny i dziś nie ma co się na siebie obrażać albo trzymać urazę. Nie ma też co rozpatrywać to w kategoriach wygrany - przegrany, to już za nami i tyle. Casus Bielika nas czegoś nauczył i zabezpieczamy się przed takim ryzykiem w przyszłości.  Osobiście jednak nic nie mam do menedżera, który przyprowadził Lewandowskiego na Bułgarską...

I który – wcale nie post factum – miał przekonanie, że to właściwy ruch dla Roberta, że właśnie w Lechu ten zawodnik rozwinie się.

Jeśli Cezary Kucharski będzie znowu miał piłkarza, który mógłby się najlepiej rozwinąć w Lechu, oczywiście widzę przestrzeń do współpracy. Wygrać na tym może każdy i jeśli są jeszcze jakieś urazy, to lepiej odstawić na bok.

Kiedy w 2010 roku Lewandowski odchodził do Dortmundu, Lech też na gwałt szukał jego następcy. I w ostatniej chwili do klubu trafił Artur Wichniarek...

Lech już wtedy chciał pozyskać Arjoma Rudnevs, ale to była bardzo skomplikowana operacja. Ostatecznie o wydaniu certyfikatu decydowała FIFA, ponieważ Rudnevs był co prawda transferowy z Węgier – z Zalaegerszegi, ale prawa do niego zgłaszali następcy prawni Daugavy z Łotwy, która upadała... Myślę, że dziś jesteśmy inaczej funkcjonującym klubem. Mamy przygotowanych więcej alternatyw na takie kryzysowe sytuacje.

W wielu klubach to menedżerowie decydują o polityce transferowej. System w Lechu zbudowany jest na takiej zasadzie, aby było to niemożliwe...

Bezwzględnie – nie mogę wręcz pojąć, jak może być klub, który godzi się na inne zasady, niż samodzielna polityka personalna.

Ważnym elementem funkcjonowania Lecha jest również klubowa akademia, w której ostatnio doszło do zmian personalnych.

Marek Śledź z krótką przerwą pracował dla nas ponad dziesięć lat. Jednak wspólnie doszliśmy do wniosku, że aby dalej rozwinąć akademię, trzeba nowych inicjatyw. Stąd duet Piotr Sadowski i Krzysztof Chrobak. Szkoleniem objętych jest tysiąc dzieci. Na szczycie tej piramidy jest 50-60 chłopaków, którzy trafiają do Wronek. Stamtąd jest już tylko krok do pierwszego zespołu.

Mam wrażenie, że dobrze układa się współpraca ze sponsorami STS-em i Kompanią Piwowarską. Ci sponsorzy inicjują szereg akcji, aby przyciągnąć ludzi na trybuny.

Myślę, że żyjemy w zupełnie innej rzeczywistości, niż jeszcze kilka lat temu, gdy rola sponsora ograniczała się do tego, że łożył kasę. Myślę, że teraz obie strony są aktywne – że Lech również wychodzi do sponsorów z różnymi pomysłami, aby wspólnie czerpać korzyści ze współpracy...

Po meczu z Wisłą byłem w sklepie na stadionie – po pierwsze rzucił mi się w oczy tłum ludzi, a po drugie wszyscy chcieli kupić koszulkę z napisem „Mistrz 2015”, dostępną do kupienia od razu po meczu...

Z tym rzecz jasna wiąże się ryzyko. Nie muszę mówić, że na finał Pucharu Polski też mieliśmy przygotowane określone trykoty...

Zachód odkrył te możliwości już wiele lat temu, też ryzykując...

Dzięki firmie Nike – z którą współpraca układa nam się znakomicie – staramy się jak najlepiej zadbać o naszych kibiców. Dzięki Nike'owi była możliwość, aby piłkarze Lecha w ostatnim meczu z Wisłą zagrali w koszulkach już z nowej kolekcji – na sezon 2015/2016... Słowo jeszcze o kibicach...

To jeden z filarów, jeśli chodzi o dochody...

Nie o to chodzi. Na Lechu nie sposób zarobić, chodzi o to, by budżet klubu wychodził na zero. To nasza wielka przygoda. A kibice i ich emocje są sensem istnienia takiego klubu, jak Lech. Chcemy, aby mieli radość z oglądania „Kolejorza”, chcemy, aby byli dumni. Myślę, że tego doświadczyli w ostatnich dniach. Lech to Poznań, ale i Wielkopolska. Ba, mamy sympatyków w całej Polsce, o czym przekonałem się wielokrotnie.

Pański ojciec, Jacek Rutkowski wiele razy powtarzał, że wzoruje się na najlepszych pomysłach z Bundesligi, a wręcz zachwycał się Werderem Brema, gdzie trenerzy – jak Otto Rehhagel, czy Thomas Schaaf – pracowali po kilkanaście lat...

Wie pan, w Polsce to niemal utopia, ale myślę, że kilka lat współpracy jest nie tylko jak najbardziej możliwe, ale i pożądane...

W osobach Franciszka Smudy i Mariusza Rumaka pokazaliście, że potraficie być cierpliwi...

Minimalny okres oceny trenera – w naszym przekonaniu – to półtora roku. Najlepiej dwa lata. Od momentu, gdy jest źle, szkoleniowiec powinien otrzymać co najmniej rok...

To Skorża z powodzeniem zarządził kryzysem w dziewięć miesięcy...

Proszę sobie wyobrazić w takim razie, jak olbrzymi kredyt zaufania sobie wypracował...

Zapytam na koniec o Legię...

Mam swoje wnioski, ale... pan pozwoli, że nie będę ułatwiał pracy kolegom z Legii...

To niech pan chociaż odniesie się do słów Henninga Berga...

Jakich słów?

Po spotkaniu Górnik – Lech powiedział, że zabrzanie wystawili dzieci...

Nie mam mu tego za złe – to taka taktyka narracji, mind games. A la Mourinho, tylko że Mourinho często się udaje – potrafi wyprowadzić rywala z równowagi.

Nie jest pan wkurzony?

Wie pan – nikt nam już nigdy nie odbierze mistrzostwa Polski z sezonu 2014/2015, a to wielka sprawa. Z Legią w tym sezonie w lidze stoczyliśmy trzy spotkania – dwa zwycięskie i jedno zremisowane. Konsekwentnie realizujemy plan, który określam mianem projektu 2020. A jeśli chodzi o Legię, to przyszła pora, aby się przyzwyczaili, że mistrzem Polski jest Lech...

Na długo?

Przynajmniej na rok. W proroctwa się nie bawię, ale mistrzem Polski jest Lech – do maja 2016 roku. A później zobaczymy... Jedno jeszcze dodam – będę trudniejsze chwile, będą słabsze sezony. Może nawet taki, że znajdziemy się poza pierwszą trójką. Tak jest w futbolu...

Roman Kołtoń, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze