James: największy przegrany MVP

Koszykówka
James: największy przegrany MVP
fot. PAP/EPA
Może rozboleć głowa...

Tylko raz w historii finałów NBA, Najbardziej Wartościowym Graczem (MVP) wybrano zawodnika drużyny, która nie zdobyła mistrzowskiego tytułu. Od 1969 roku minęło 46 lat, seria Golden State Warriors – Cleveland Cavaliers jeszcze trwa, ale dyskusja czy ktoś inny niż LeBron James może zostać wyróżniony tym tytułem, już się zaczęła. Choć wątpliwości nie powinno być żadnych.

W 1969 roku, grający w Los Angeles Lakers Jerry West, zakończył przegrane dla swojej drużyny (dramatyczne 3-4 z Boston Celtics) finały, z przeciętną 37,9, punktów,  4,7 zbiórek oraz 7,4  asyst, spędzając na parkiecie 44 z 48 minut. Przed szóstym meczem z  Warriors, statystyki LeBron miażdzą wyczyn człowieka, którego sylwetka zdobi logo NBA – 37 punktów, 12 zbiórek, 9 asyst, przeciętnie prawie 46 minut na parkiecie.

 

Statystyka, to tylko niewielka część prawdy o tegorocznym, zdaniem wielu dziennikarzy, bezprecedensowym finale Jamesa: West grał z zawodnikami, których nazwiska są w historii NBA – Wilt Chamberlain, Elgin Baylor – natomiast LeBron chce zdobyć tytuł z  graczami z ławki rezerwowych ( Matthew Dellavedova, Iman Shumpert, Timofey Mozgov). Tego jeszcze w NBA  nie było.

 

“Nie do uwierzenia”: Finały jak Tour De France

 

Michael Young, jeden z najbardziej znanych światowych specjalistów legalnej medycyny sportowej, ekspert Athletic Lab, spotkał się podczas tegorocznych finałów z trenerami, szefami odnowy biologicznej Manchester United, Southampton, czołowych klubów Walii, Szkocji i Anglii, żeby porozmawiać na temat najnowszych metod utrzymywania w najwyższej formie najlepiej opłacanych sportowców świata. Skończyło się na podziwianiu LeBrona. “Jest nie do wyobrażenia przeniesienie się z Cleveland do San Francisco - przynajmniej 5 godzin lotu - i następnego dnia spędzenie na parkiecie 50 minut. Tego nie ma  w żadnym innym sporcie. Sam stres wynikający z podróży, może być wykańczający. Do tego trzeba jeszcze dodać, że (Cavaliers) to zespół jednego gracza, więc psychiczne i fizyczne obciążenie Jamesa jest  przytłaczające” – mówi cytowany przez Toma Haberstoha z ESPN Michael Young.

 

Zapytany, czy we współczesnym sporcie jest odpowiednik tego, co musi znosić LeBron James w finałach NBA (dwa mecze w ciągu trzech dni, przenosząc się przez trzy strefy czasowe), Young odparł: “Może kolarskie Tour De France? Ale nawet tam nie ma takiego obciążenia organizmu. jak w koszykówce. Nawet jeśli ogólne obciążenie jest większe, to w Tour nie ma ciągłego kontaktu fizycznego, mającego olbrzymie znaczenie w zwiększającym się zmęczeniu. Do tego nie istnieje kwestia podróży”. Young oraz jego koledzy po fachu, uważnie oglądali to, co dzieje się w finałach. Wcześniej widzieli w akcji wszystkich  najwybitniejszych sportowców świata, ale nikogo nie da się  porównać do tego, co robi LeBron James. “Nie do uwierzenia” – komentuje Young.

 

James: jednogłośny MVP?

 

Praktycznie nie zdarza się, by specjaliści NBA dwóch najważniejszych witryn sportowych – ESPN oraz Sports Illustrated – mieli takie same opinie. Teraz mają – jeśli chodzi o tytuł MVP dla LeBrona. Powody są podobne:

 

2015 – najlepsze finały LeBrona: James wygrał dwa tytuły mistrzowskie, był dwukrotnie MVP finałów, ale nigdy nie grał aż tak dobrze jak w tym roku. Statystyki 2012 (MVP finałów)– 28 pkt. 10,2 zbiórek, 7,4 asyst, 2013 (MVP finałów) – 25,5 pkt, 10,9 zb. 7 asyst). Tegoroczne finały: 37 punktów, 12 zbiórek, 9 asyst.

 

James: Najlepszy ofensywny gracz w historii finałów: James zdaje sobie sprawę, że jest głównym odpowiedzialnym za wszystko, co dzieje się w ofensywie Cavs. Podliczając zdobywane przez niego punkty oraz zaliczone asysty, nie ma w historii swojego odpowiednika, bądąc w sumie odpowiedzialny za aż 66,5 procent zobywanych przez Cavaliers punktów. Dla pórownania – na statystycznej liście, trzy następne miejsca zajmuje Michael Jordan – 1991, Bulls: 56, 3 proc., 1997, Bulls: 55, 7 proc., 1993, Bulls: 52, 9 proc.

 

LeBron nie ma kontrkandydata. Warriors mają w swoich barwach MVP sezonu zasadniczego, ale Steph Curry (26,2 pkt, 6 asyst, 6 zbiórek w finałach) to tylko część koszykarskiej maszyny Golden State.  Inny z popularnych kandydatów, Andre Iguodala, pomaga drużynie wygrywać, ale jego 14,6 pkt, 6 zbiórek i 3,8 asyst bledną przy wyczynach Jamesa. Król jest tylko jeden - choć może być największym przegranym MVP finałów NBA.

Przemek Garczarczyk z USA, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze