Gołaś: Będę osłaniać Kwiatkowskiego

Inne
Gołaś: Będę osłaniać Kwiatkowskiego
fot. PAP

Jednym z głównych zadań Michała Gołasia w Tour de France będzie osłanianie Michała Kwiatkowskiego, mistrza świata i kolegi z belgijskiej ekipy Etixx-Quick Step. Największy wyścig kolarski rozpocznie się w sobotę w holenderskim Utrechcie.

Polska Agencja Prasowa: Jak pan ocenia swoją formę przed Tour de France? Srebrny medal mistrzostw Polski jest chyba niezłym prognostykiem...

 

Michał Gołaś: Uważam, że forma jest bardzo dobra. Wprawdzie na Tour de Suisse pierwsze dwa dni były trudne, bo nie ścigałem się od klasyka Liege-Bastogne-Liege, ale potem było już lepiej. Chciałem wystartować w Tour de France w koszulce mistrza Polski. Niewiele zabrakło do tego celu. Tomek Marczyński był w niedzielę w Sobótce lepszy i wygrał zasłużenie.

 

Co chce osiągnąć grupa Etixx-Quick Step w "Wielkiej Pętli"?

 

Wiadomo, że klasyfikacja generalna nie jest naszym głównym celem. Zależy nam, aby wygrać jak najwięcej etapów i pierwsze 10 dni będą najważniejsze. Mamy świetnego sprintera Marka Cavendisha. Ktoś w ekipie rzucił, że siedem etapów moglibyśmy wygrać, ale jest to raczej optymistyczny scenariusz. Na pierwszym, jeździe indywidualnej na czas, największe szanse ma Tony Martin. Z kolei trzeci etap do Mur de Huy jest szansą dla "Kwiatka" (Michała Kwiatkowskiego – PAP), który może wziąć nawet koszulkę lidera. W górach może powalczyć Rigoberto Uran. Skład jest tak ułożony, że w każdej części wyścigu powinniśmy być widoczni.

 

Czego oczekują od pana szefowie ekipy?

 

Dyrektor sportowy Davide Bramati zadzwonił do mnie i powiedział, że co mi będzie klarował, bo przecież sam wiem, co mam robić. Muszę być gotowy do pracy i wykorzystać swoje atuty. Potrafię sobie poradzić w różnych warunkach: i gdy wieje boczny wiatr, by znaleźć się w pierwszym "wachlarzu", i na niewielkich wzniesieniach, i na bruku. Na pewno będę miał sporo pracy.

 

Będzie pan zabierać się do ucieczek czy je kasować?

 

Każdy wariant jest możliwy. Najbardziej prawdopodobne, że będę musiał osłaniać "Kwiatka", jeździć z nim, żeby znalazł się z przodu w decydujących fazach etapów i nie musiał wcześniej się napracować. Zadanie numer dwa: to samo wykonywać przy Cavendishu. Jest też możliwość, że będę musiał pracować od startu. Przypuszczam, że trzy-cztery etapy przejadę w ten sposób, mocno ciągnąć w peletonie. To naturalne, ponieważ nasza ekipa bierze ciężar walki na swoje barki. Taki jest nasz styl. W trzecim tygodniu być może szefowie powiedzą mi: +jeśli masz "nogę", to próbuj+.

 

Zadania zmieniają się z dnia na dzień?

 

Generalnie tak. Przed każdym etapem mamy szczegółową odprawę. Dyrektorzy sportowi, którzy jadą na Tour de France, są znakomicie przygotowani i znają praktycznie każdy kilometr trasy. Zadania są przydzielane także uwzględniając to, kto dzień wcześniej miał najwięcej pracy, aby była rotacja wśród pomocników. Przypuszczam, że na płaskich etapach, na których ma walczyć Cavendish, będę jednym z jego dwóch-trzech pomocników od startu.

 

Czy będzie pan również rozprowadzał Cavendisha na finiszach?

 

Zajmowałem się tym kiedyś na Giro d'Italia, nieźle mi to chyba wychodziło i mam pewne doświadczenie, ale na Tour de France prawdopodobnie będzie inaczej. Ostatnim rozprowadzającym jest Mark Renshaw, a przed nim Matteo Trentin. Obaj będą pracować na ostatnim kilometrze. Przed nimi tę rolę będą pełnić Michał Kwiatkowski i Tony Martin, a wcześniej pozostali.

 

Na których etapach ułoży się wyścig?

 

Etapy w Pirenejach już wiele powiedzą, ale ostatni tydzień w Alpach będzie rozstrzygający. Tych gór jest naprawdę dużo, a trasa trudniejsza niż przed rokiem. W pierwszym, rzekomo łatwym, tygodniu będzie nam towarzyszyć ogromny stres i przypuszczam, że kilku zawodników już na początku wypadnie z rywalizacji. Faworyci pewnie będą osłaniani przed problemami, a potem między sobą rozegrają walkę w górach. Oni są przygotowani na trzytygodniowe zmagania.

 

Kto jest głównym faworytem?

 

Brytyjczyk Chris Froome. Jeśli po 10 dniach nic złego mu się nie przydarzy, to dla mnie jest faworytem numer 1. Musi tylko dojechać do gór z jak najmniejszą stratą. Włoch Vincenzo Nibali stanowi wielką niewiadomą. O Nairo Quintanie nic nie wiadomo od dwóch miesięcy. Kolumbijczyk może być bardzo groźny.

 

W mediach pojawiły się spekulacje, że Michał Kwiatkowski wkrótce zmieni grupę. Mówi się o brytyjskiej ekipie Sky, w której jeździ właśnie Froome. Czy ma to wpływ na atmosferę w pańskiej drużynie?

 

To nie ma żadnego znaczenia. Przygotowania do Tour de France szły swoją drogą. Jeśli zapadnie jakaś decyzja, to w sierpniu.

 

Jeśli Kwiatkowski będzie zmieniać grupę, to pan przejdzie razem z nim? A może wasze drogi się rozejdą? W kolarstwie, gdy dochodzi do transferów, zawodnicy często zmieniają barwy razem ze swoimi pomocnikami.

 

Na dziś mogę powiedzieć, że będziemy prawdopodobnie dalej iść tą samą drogą. Jednak żadnej możliwości bym nie wykluczał. Podobne pytanie zadano mi już w ekipie: czy w wypadku odejścia Michała chcę zostać w Etixx. Oni cenią mnie za to, co robię. W ekipie wypracowałem już sobie pozycję, a atmosfera jest bardzo fajna.

 

Co zrobiło na panu największe wrażenie podczas ubiegłorocznego debiutu w Tour de France?

 

Najbardziej zapamiętałem początek wyścigu, tłumy kibiców w Wielkiej Brytanii. To było coś niespotykanego. Gdy peleton się zatrzymał, aby przywitać się z rodziną królewską, z księciem Williamem, stałem z przodu. Potem cały pierwszy etap harowałem, ale niestety nadaremnie. Cavendish przewrócił się na finiszu, doznał kontuzji i wycofał z wyścigu. Nie zapomnę też etapu na trasie Paryż-Roubaix. Od kilkunastu lat na tym klasyku nie padał deszcz, a w zeszłym roku lało. Michał przewrócił się przed jednym z sektorów kostki, czekałem na niego i w tym momencie jeden z zawodników wpadł na mnie. W ten sposób Michał mnie wyprzedził, a ja jechałem w drugiej grupie. Mimo to nie było źle, bo straciłem na mecie do zwycięzcy (Holendra Larsa Booma – PAP) tylko dwie minuty. Wielka Brytania przyćmiła jednak wszystko, nawet końcówki górskich etapów w szpalerze szalonych fanów.

 

Wielu kolarzy męczy Tour de France i otoczka towarzysząca wyścigowi. A jakie są pana odczucia?

 

Chce się wracać na taki wyścig. Czujesz, że to jest najważniejszy start i że jeden dzień może zmienić twoją karierę. I tak się dzieje. Można z kolarza średniej klasy stać się zwycięzcą etapu i automatycznie wskakuje się na najwyższy poziom. Wszyscy o to walczą.

ko, PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze