Powtórka z rozrywki. Kanada ograna w czterech setach
Tydzień temu w Portoryko, polskie siatkarki pokonały w czterech setach Kanadyjki. Podczas drugiego turnieju World Grand Prix w Argentynie mieliśmy powtórkę z rozrywki - podopieczne Jacka Nawrockiego ponownie wygrały 3:1.
Kanadyjki to nie jest zespół, który powinien sprawić Polkom jakieś problemy. A jednak - przed tygodniem w Portoryko przez ponad dwa sety toczyły z podopiecznymi Jacka Nawrockiego wyrównany boj i mało brakowało, a objęłyby prowadzenie 2:1 w setach. Wtedy jednak skończyło się szczęśliwie, tak więc można było mieć nadzieję, że podczas turnieju w Argentynie będzie jeszcze lepiej.
Polki wyszły w podobnym zestawieniu, co tydzień temu. Jedyną nową twarzą była Agnieszka Kąkolewska, która zanotowała dobre wejście właśnie tamtym spotkaniu i walnie przyczyniła się do wygrania w trzeciej partii. Pierwszy set przebiegał pod dyktando zawodniczek Jacka Nawrockiego, które imponowały szczególnie w polu serwisowym. Na zagrywce szalała Tamara Kaliszuk, a przewaga rosła i rosła. W pewnym momencie było nawet 19:10, ale ostatecznie skończyło się wynikiem 25:20.
Tydzień temu wszystko popsuło się w drugim secie, więc na to Polki powinny być szczególnie wyczulone. Niestety, od pierwszej przerwy technicznej Kanadyjki zaczęły sukcesywnie zwiększać przewagę i momentami prowadziły... siedmioma punktami. Największa gwiazda Tabitha Love nie grała najlepszego spotkania, ale w kilku fragmentach potrafiła skończyć atak. Kiedy jej nie szło, ciężar gry na swoje braki brała choćby Marcelle (też przeciętne spotkanie). Można jednak zaryzykować twierdzenie, że to Love w końcówce była najbardziej skuteczna. Kanadyjki wygrały 25:19.
Trzeci set obył się jednak bez większych problemów. Przełomowym momentem ponownie była pierwsza przerwa techniczna. Zaczęło się od dobrego bloku Kąkolewskiej i Kaliszuk, a później potoczyło się szybko. Kaliszuk kończyła większość ataków, a Piekarczyk potrafiła obsłużyć ją dobrym rozegraniem. Od stanu 15:10 to jednak Kanadyjki potrafiły dojść na 16:15. Wtedy jednak Polki zdobyły 9 punktów, a one - 2. Pewna wygrana seta do 17.
Czwarta partia była... dziwna.Niby Polki miał bezpieczną przewagę, niby wszystko zmierzało do szczęśliwego końca, ale o wszystkim zdecydowały... zmiany. Jacek Nawrocki zdjął w pewnym momencie Kaliszuk, Piekarczyk i Grejman, a Arnd Ludwig - selekcjoner Kanadyjek - posłał do boju Brittney Page oraz Danę Cranston.Szczególnie ta druga zrobiła różnicę. W ataku była niemal nie do zatrzymania. Nagle ze stanu 19:14 dla Polek zrobiło się... 14:20! Wszystko za sprawą serwisu rozgrywającej Lundquist oraz kapitalnej formy w ataku Cranston.To właśnie Kanadyjki - po ładnym ataku Love - miały pierwszą piłkę setową. Biało-czerwone potrafiły jednak wyjść cało z opresji i po błędzie Page wygrały całe spotkanie 3:1
Polska - Kanada 3:1 (25:20, 19:25, 25:17, 27:25)
Polska: Natalia Piekarczyk, Zuzanna Efimienko, Agnieszka Kąkolewska, Aleksandra Wójcik, Anna Grejman, Tamara Kaliszuk, Aleksandra Krzos (libero) - Daria Paszek, Ewelina Tobiasz, Ewelina Sieczka.
Kanada: Jennifer Lundquist, Jaimie Thibault, Marisa Field, Kyla Richey, Shanice Marcelle, Tabitha Love, Tesca Andrew-Wasylik (libero) - Lisa Barclay, Brittany Habing, Dana Cranston, Brittney Page.

Komentarze