Wrocławski Lew triumfuje w Daugavpils

Żużel
Wrocławski Lew triumfuje w Daugavpils
fot. PAP

Maciej Janowski w najśmielszych snach nie przypuszczał, że w debiutanckim sezonie w cyklu Grand Prix, złowi złoty skalp. Wrocławianin, który jest najskuteczniejszym żużlowcem brytyjskiej Elite League, wygrał GP Łotwy w Daugavpils. Zwycięstwo w strugach deszczu miało wyjątkowy smak.

Ach, Piraci oddaliby spore zasługi, gdyby podpłynęli z kapitanem Jackiem Sparrow do łotewskiego Daugavpils… Maciej jest perełką w ekipie drużynowego mistrza Wielkiej Brytanii – Poole Pirates i pewnikiem skorzystałby z techniki abordażu…

Deszcz przeszkodził w rozegraniu półfinałów i finału. Dyrektor cyklu GP Phil Morris, omnibus, były żużlowiec, Walijczyk z krwi i kości, cierpliwie czekał aż niebiosa zlitują się nad żużlowcami, ale nikt nie słuchał jego próśb. Po 20 wyścigach tor przyjął takie ilości wody, że nawet przedwojenni bohaterowie speedwaya pokroju Lionela van Praaga, Jacka Milne’a i Bluey Wilkinsona zrezygnowaliby z jazdy. Morris zna trudne żużlowe rzemiosło, nie chciał podejmować pochopnej decyzji, bo wiedział, że kibice zapłacili od 10 do 35 euro za wejściówki, a tylko raz w roku Łotysze mogą oglądać gwiazdy światowego formatu. Jednak nasilające się opady deszczu zmusiły dyrektora Morrisa do podjęcia decyzji o zakończeniu zawodów po rozegraniu 20 wyścigów.

 

Nicki Pedersen, trzykrotny indywidualny mistrz świata, nie był zachwycony takim obrotem sprawy, bo czuł się na siłach, aby odrobić dystans do lidera mistrzostw świata, Taia Woffindena... Duńczyk zgromadził 11 punktów, co przy 8 punktach Brytyjczyka pozwoliło mu zmniejszyć dystans do króla tatuaży do 9 oczek. 25 lipca zapowiada się pasjonujące ściganie w szwedzkiej Malilli. Wciąż nie wiadomo kto uda się w podróż do Andaluzji pachnącą luksusem. 22 listopada 2015 roku w Jerez de la Frontera indywidualny mistrz świata na żużlu odbierze złoty medal, a impreza odbędzie się w boskim otoczeniu gwiazd teatru, ponadto obecni będą najwięksi producenci sprzętu motocyklowego na świecie. Piękne panie, cherry, beczułki z autografami Ayrtona Senny i Alaina Prosta… Słowem, Bizancjum i przepych. Jednak droga na salony wyściełane atłasem wiedzie przez łotewskie błoto…

 

W służbie Piratom

 

Maciej ma głowę na karku. Nie robi nic na siłę. Słucha mądrych głów z rozmaitych środowisk. Muzyka, teatr, książka, motocross, Moto GP, rozsądni rodzice, Piraci z Poole. Tata Piotr, który nie wstydzi się modlitw w trosce o zdrowie i bezpieczeństwo syna. Brat Wojtek, który kapitalnie dba o sprzęt i dobre, pozytywne nastawienie. „Konar”, czyli Bartek Konarzewski, mechanik dbający o motocykle Macieja w brytyjskiej Elite League. Marcin Klepuszewski, dobry duch zespołu, który wydaje się być cichą mróweczką, ale potrafi zatroszczyć się o klamoty i duszę Magica. Dziewczyna Karolina, zakochana w aktorstwie, dająca Maciejowi niezbędny oddech od speedwaya. Greg Hancock, trzykrotny indywidualny mistrz świata, już we wrześniu ubiegłego roku przepowiadał w sztokholmskiej Friends Arena, że ten „uroczy dzieciak Magic dokona wielkich rzeczy w świecie speedwaya”. I obrońca tytułu mistrzowskiego nie pomylił się, bo Maciej pokazał się ze znakomitej strony na Łotwie. W dziesiątym wyścigu Kalifornijczyk, stary wyga, zaryzykował z oponami. Przed rokiem Herbie wyprzedził rywali o epokę polodowcową, kiedy skorzystał z ogumienia Golden Tyre. W 2011 roku testy tłumików na kalifornijskich torach dały Gregowi niebotyczny kokon wiedzy, dzięki któremu sięgnął po złoto w GP.

 

Tym razem eksperyment nie wypalił. Hancock złapał „panę”, czyli popularnego kapcia. Na szczęście ośmiokrotny mistrz Stanów Zjednoczonych był na tyle rozpędzony, że dojechał do mety na drugim miejscu. Ocalił 2 punkty, bo Kasts Podżuks i Krzysztof Kasprzak byli za daleko, aby dogonić Kalifornijczyka. Herbie nie zdołał jednak powstrzymać Macieja Janowskiego, który wyczuł szansę i wyprzedził Grega na ostatnim wirażu. Ten jeden punkt zdobyty przez Magica okazał się niezwykle istotny, bo Polak zgromadził łącznie 12 punktów i zdystansował o jedno oczko Nickiego Pedersena i Troya Batchelora. To był uśmiech losu wrocławianina, ale w pozostałych wyścigach Polak pokazał niebywały kunszt. Janowski znakomicie czytał akcje w pierwszym wirażu, a najpiękniej rozegrał osiemnasty wyścig. Magic błyskotliwie ściął do krawężnika i wyszedł na prostą przeciwległą jako lider. Thomas Jonasson, indywidualny mistrz Szwecji, wyczuł pismo nosem, obrał tor jazdy przy wewnętrznej i połknął Macieja. Nicki Pedersen, wściekły niczym byk walczący na madryckim Plaza de Toros de las Ventas, ruszył za Szwedem jak cień i myślał, że Maciej mu nie zagrozi. Tymczasem wrocławianin nadciągał jak tornado. Nie zaatakował Duńczyka na następnym wirażu, tylko stopniowo szykował sobie grunt. Wreszcie elastycznie wszedł od krawężnika i ku osłupieniu Pedersena, wyprzedził go na prostej. Te 2 punkty były najbardziej smakowitym kąskiem Macieja podczas GP Łotwy. Trzeźwość umysłu, roztropność, twarda, męska walka – oto atrybuty wrocławianina.

Neil Middleditch i Matt Ford, głównodowodzący piracką łodzią z Poole, wiedzieli co w szlace piszczy kiedy kontraktowali Macieja. Oni dostrzegli w nim spokój i żar – jakżeż cenione wartości przez Brytyjczyków. Spokój w negocjacjach i żar na torze. Maciej kontynuuje wspaniałą kartę Polaków zapisaną w kronikach Poole Pirates przez pierwszego medalistę rodem z Rybnika – Antoniego Worynę. Magic jest kapitanem w drużynie mistrza Elite League – osiągnięcie bez precedensu, tym bardziej, że w Poole jeżdżą tacy wyjadacze jak Davey Watt czy Chris Holder. Magic ma optymizm, którym zaraża innych. Ma kolegów, którzy wspaniale komunikują się z nim. Dak North i Chris Holder mówią, że Maciej jest "cool", bo płynnie mówi po angielsku, nie wstydzi się naturalnych zachowań i lubi jeść kolację z zimową odlotową czapką na głowie. Zupełnie niczym gwiazda freestyle motocrossu rodem z Australii: Bilko Williams.

 

Magic jest po trosze jak Tony Rickardsson, trochę przypomina również Jasona Crumpa. Wie kiedy jest czas na zabawę, a kiedy na profesjonalne podejście do fachu. Uśmiecha się spod czapki Kadyrowa, puszcza oko i mówi: urodziłem się tego samego dnia i miesiąca co Crumpie… Jeśli będzie trzymał gaz tak jak Jason, to strach się bać. Stawia krok po kroku. Anglia, mistrzostwo Polski, awans do cyklu GP. Namiętnie ogląda wyścigi Moto GP, fascynuje go trik tsunami, ruler, cliffhanger backflip i klasyczny oldschoolowy whip. Idzie nowe. Polska może być dumna, bo na salonach motocyklowych w portugalskim Estoril Maciej i Tadeusz „Taddy” Błażusiak, pokazywali, że Polacy mają w swoich szeregach kreatywnych, niebanalnych mistrzów. Laia Sanz, królowa trialu i enduro, nie mogła oderwać oczu od mistrzów rodem z Polski. Piracie z Poole, rozpocząłeś najpiękniejszy rejs w życiu…

 

Batch atakuje

 

Najszybszy czas dnia podczas GP Łotwy uzyskał chłopak z Brisbane, który lizał rany po upadku w Cardiff. 66,33 to znakomity czas jaki Batchelor osiągnął w drugim wyścigu. Żaden z żużlowców oprócz Troya nie zszedł poniżej granicy 67 sekund… Robert Mikołajczak, pseudonim „Miki”, dżentelmen z Leszna, zna łotewski tor jak swoją kieszeń, a że ma przenikliwy umysł, przeto umiejętnie dostroił sprzęt Australijczyka do nawierzchni. Po trzech seriach startów Batch założył słuchawki, jakby chciał odciąć się od świata niczym Coober Pedy od cywilizacji. Troy, miłośnik ostrego brzmienia, który nie może żyć bez muzycznego podziemia, czuł się w Daugavpils niczym na kopenhaskim stadionie Parken. W sezonie 2014 Batch był bezbłędny w serii zasadnicznej. Wówczas w półfinale Troy pokonał Hancocka, Warda i Hampela, a dopiero w finale pokonał go Puk Iversen.

 

W Daugavpils indywidualny mistrz Australii z 2013 roku nie zaliczył potknięcia w pierwszych 3 seriach. 9 punktów po 12 wyścigach: tego nikt się nie spodziewał! Batch wiedział, że Łotwa to ziemia obiecana dla Australijczyków: w 2007 roku w Daugavpils wygrał Leigh Scott Adams, a w 2008 roku najlepszy w GP Łotwy był Jason Crump. Kąsał, wybierał rozmaite ścieżki, nie oddawał pozycji, zanotował świetne zawody. Dopiero w 16 wyścigu Batch znalazł pogromców w osobach Nickiego Pedersena i Michaela Jepsena Jensena. W 19 wyścigu Troy uznał wyższość Chrisa Holdera i Mateja Zagara. 11 punktów i 3 miejsce na podium stanowi solidny zastrzyk optymizmu dla Troya.

 

Holder szaleje na oczach rodziców

 

Chris Holder, który odrodził się w Cardiff i w stolicy Walii przytulił 18 punktów, znalazł się na fali wznoszącej. Systematycznie odrabia straty i przesuwa się ku szczytom klasyfikacji. Pięciokrotny indywidualny mistrz Australii wywiózł z Łotwy 10 punktów i awansował na piąte miejsce w cyklu GP. Ostrzy sobie zęby na fenomenalny finisz na Etihad Stadium w Melbourne. Do 24 października czeka nas wiele imprez. Chris jeździ rozsądnie, ale w Daugavpils pokazał, że nie boi się ostrej i agresywnej walki. W 4 wyścigu zachował się jak stary wyjadacz, kiedy skontrował motocykl na szpicy łuku i zabawił się w kotka i myszkę z Nielsem Kristianem Iversenem. Wytrzymał twarde starcie na prostej przeciwległej z trzykrotnym mistrzem Danii. Holder już nieprędko sięgnie po chińszczyznę, którą zatruł się podczas wojaży na Wyspach Brytyjskich. Omija chińską kuchnię z daleka, a tym bardziej teraz kiedy na Wyspach goszczą rodzice: tata Mick i mama Karen. Tata szkoli młodzież w Australii, ale zatęsknił za Europą. Zwiedzał obóz koncentracyjny w Oświęcimiu (wszak nie samym speedwayem człowiek żyje), a że jest ciekawy świata, chciał zobaczyć dobre ściganie na Łotwie, więc towarzyszył z małżonką Chrisowi w eskapadzie do Daugavpils.

Tęsknię za ojczyzną, więc bardzo się ucieszyłem, że rodzice przylecieli do Europy. Mick i Karen zostaną w Anglii do końca lipca, więc chcę spędzić jak najwięcej czasu w ich towarzystwie – mówi Chris, który minionej zimy spędził okrutnie skąpo dni w Australii.

Jason Doyle zaczął z wysokiego C, wygrał dwa pierwsze wyścigi, ale popełnił „głupawy” jak sam to określił błąd w czwartej serii startów. 13 wyścig układał się po myśli Australijczyka, ale Doyley odfrunął myślami w obcą galaktykę, bo na ostatnim wirażu dostrzegł minimalną lukę pod łokciem Chrisa Harrisa. Niestety, atak nie był przemyślany, bo Jason uderzył w motocykl Brytyjczyka, spowodował upadek Bombera, a sędzia Marek Wojaczek nie głowił się zbyt długo i wykluczył Australijczyka. Gwiazda Leicester Lions bardzo ambitnie traktuje starty w cyklu, ale czasami warto zastosować maksymę: lepszy wróbel w garści niż kanarek na dachu. 2 oczka były pewne jak w banku, a jeden nieostrożny manewr Doyle’a sprawił, że zamiast punktów, musiał pogodzić się z wykluczeniem.

Tai Woffinden nie cierpi na nadmiar zajęć. Odpoczywa od Elite League, remontuje dom w wolnej chwili, bo oprócz znakomitej gry na didgeridoo i gitarze, Woffy oddaje się również projektowaniu wnętrz. Tai jest człowiekiem tysiąca talentów. Niestety, Łotwa nie jest dla niego szczęśliwym gruntem. Tylko jedno biegowe zwycięstwo i 8 punktów w dorobku indywidualnego mistrza Wielkiej Brytanii. Przed GP w Cardiff, przyjaciel Taia, znakomity brytyjski komentator radiowy Darren Fletcher, zaprosił Woffindena na lunch do włoskiej restauracji. Właściciel lokalu gastronomicznego błyskawicznie rozpoznał Taia i zaproponował, aby Woffy sam przyrządził pizzę. Wystarczyło, że Tai wylał oliwę, aby płomienie buchnęły i liznęły twarz utalentowanego diamentu ze Scunthorpe. Cudem ocalały włosy i oblicze Brytyjczyka. Kiedy Tony Rickardsson sięgał po szósty tytuł mistrza świata, bał się stąpać po schodach w swojej rezydencji…

Co ma powiedzieć zawodnik, który dziś obchodził swoje 31 urodziny, a rok temu wygrał GP Łotwy? Krzysztof Kasprzak nie zdobył ani jednego punktu, ale speedway jest taką szkatułką pełną zagadek, że nigdy nie wiadomo kiedy fortuna zacznie sprzyjać zawodnikowi z Leszna. Owszem, aktualny wicemistrz świata przeżywa trudne chwile, ale na żużlu dystans pomiędzy Rowem Mariańskim a Makalu jest wyjątkowo krótki…

Tomasz Lorek, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze