Lekkoatletyczne MŚ: Płotkarz Noga i jego „skoczny” eksperyment

Inne
Lekkoatletyczne MŚ: Płotkarz Noga i jego „skoczny” eksperyment
fot. Cyfrasport

Artur Noga podjął trudną decyzję rozstania z wieloletnim trenerem Andrzejem Radiukiem. Związał się z nadal aktywnym skoczkiem w dal Michałem Łukasiakiem. „Obserwowałem przez dwa lata jego pracę i wierzę, że u jego boku osiągnę sukces” – skomentował najlepszy płotkarz kraju.

„Wiedziałem, że to bardzo kontrowersyjna decyzja, ale ja jej nie podjąłem w ciągu dwóch tygodni, a długo to analizowałem. Dlaczego skoczek w dal? Bo obserwowałem przez ostatnie dwa lata, jak pracował z Maciejem Wojtkowskim – też płotkarzem – i bardzo mi się podobało, w jaki sposób podchodzi do zajęć i zaimponował mi wiedzą” – tłumaczył Noga.

 

Piąty zawodnik pekińskich igrzysk w biegu na 110 m ppł wierzy, że właśnie u boku Łukasiaka zdoła wrócić do światowej czołówki. Jeden krok ku temu zrobił w Krakowie, gdzie zdobył tytuł mistrza kraju wynikiem 13,39. To dało mu także przepustkę na mistrzostwa świata w Pekinie.

 

„Traktuję Michała jak kolegę, zawodnika. Jako trener jest wybitny jeśli chodzi o wiedzę na temat przygotowania motoryczno-szybkościowego. Nie przeszkadza mi to, że sam nigdy nie biegał przez płotki. Wiem, że to nie jest trener z dużym doświadczeniem, ale wierzę, że idziemy obaj w dobrym kierunku i odniesiemy razem sukces” – podkreślił Noga.

 

Nie często zdarza się również, by zawodnik i trener występowali na jednych zawodach. Tak było w Krakowie, gdzie Noga biegał przez płotki, a Łukasiak skakał w dal (7,41 i szóste miejsce), biegał na 100 m (10,80 i 15. lokata) oraz wspomagał sztafetę 4x100 m klubu AZS AWF Warszawa.

 

„Myślę, że trener na płotkach nie miałby ze mną szans, tak jak ja z nim w skoku w dal. Pewnie w sprintach byśmy się pościgali. Do tej konfrontacji jeszcze nie doszło. Fajnie, że to jeszcze robi, ale wiem, że powoli będzie się wycofywał i całkowicie zajmie się karierą trenerską” – dodał Noga.

 

W życiu zawodnika SKLA Sopot doszło do jeszcze innych zmian. Od stycznia musiał przejść szkolenie w wojsku. Trenował „po godzinach”, bez towarzystwa trenera.

 

„Bardzo bym się chciał dostać do marynarki wojennej i wszystko wskazuje na to, że się uda. Jeszcze nie byłem na statku wojennym, ale... pływać w basenie potrafię” – żartował.

 

Mistrz świata juniorów przyznał, że te cztery miesiące nie były łatwe. „Ale udało się zrealizować 98 procent treningów. Trochę stopy bolały po wojskowych butach, ale bardzo jestem wdzięczny wojsku, że umożliwiono mi normalne trenowanie” – podkreślił.

 

Dopiero we wtorek udało się Nodze wypełnić po raz pierwszy minimum PZLA na mistrzostwa świata w Pekinie (22-30 sierpnia).

 

„To była trochę pogoń za wskaźnikiem i wiedziałem, że mam nóż na gardle. Ostatnie dwie szanse właściwie zostały, a przecież wszystko mogło się wydarzyć – deszcz, przeciwny wiatr. Na szczęście się udało i teraz tylko jeszcze muszę to potwierdzić. Wiedziałem już wcześniej, że mnie było stać na taki czas, ale ciągle coś stawało na przeszkodzie” – ocenił.

 

Jeśli PZLA powoła go na mistrzostwa świata, a szansa na to jest duża, to chciałby w stolicy Chin zbliżyć się do rekordu kraju, który od 2013 roku należy do niego i wynosi 13,26.

 

„Bardzo chciałbym taki wynik uzyskać w Azji i jeśli się uda, będę zadowolony. Musimy jednak pamiętać, że docelowa forma szykowana jest na 2016 rok, czyli na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro. Po zmianie trenera jest dużo jeszcze do poprawienia. Wiemy już jednak na czym musimy się skupić” - podkreślił.

MC, PAP

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze