Święty nie był, ale załatwili go… Święci. Degradacja Szczęsnego w Arsenalu

Piłka nożna
Święty nie był, ale załatwili go… Święci. Degradacja Szczęsnego w Arsenalu
fot. PAP

Wydawało się, że będzie pewniakiem w bramce Arsenalu na lata. Na swoją pozycję pracował od 2010 roku, w międzyczasie rozprawiając się z innym Polakiem, Łukaszem Fabiańskim. Oczywiście - popełniał błędy, jednak był wystarczająco widowiskowy i charakterny, by kupić sobie serca fanów Arsenalu. Wystarczył jednak jeden wieczór, żeby stracił wszystko, na co długo pracował w Londynie. W Nowy Rok Kanonierzy z Wojciechem Szczęsnym w bramce wybrali się na St Mary's Stadium...

Była 20. kolejka Premier League minionego sezonu. Southampton i Arsenal sąsiadowali w tabeli z dorobkiem 33 punktów na kolejno czwartym i piątym miejscu na półmetku rozgrywek. Spotkanie to było więc bezpośrednim pojedynkiem o miejsce w tabeli. Kanonierzy - jak zwykle w tym okresie - zmagali się w Święta z plagą kontuzji, a kolejki co dwa dni nie ułatwiały sprawy. Mimo wszystko to goście byli faworytami pojedynku.

Jedenastka Arsenalu zestawiona była mocno eksperymentalnie, bowiem linię środkową stworzyli Francis Coquelin, który w trybie awaryjnym ściągnięty został z wypożyczenia do Charltonu, aby pomóc załatać powstałą dziurę w drugiej linii Kanonierów i… 20-letni obrońca Calum Chambers, eks-Święty. Efekt? Środek pola gospodarzy zmiażdżył wręcz drugą linię gości. Podopieczni Wengera biegali jak dzieci we mgle, bezskutecznie próbując nawiązać równorzędną walkę. Wtedy też zaczął się koszmar Szczęsnego.

 

Spóźniony prezent pod choinkę

Młodziutki James Ward-Prowse posłał prostopadłe podanie za linię obrony The Gunners w poszukiwaniu skrzydłowego Sadio Mane. Piłka powędrowała na boczne rejony pola karnego, tam reprezentant Senegalu do niej dopadł. Co wówczas zrobił polski bramkarz? Zupełnie niepotrzebnie wyszedł z bramki, mimo że kąt, na którym od bramki znajdował się Mane wyniósł… 11 (!) stopni! W praktyce skrzydłowy znajdował się przy linii końcowej i zdołał oddać cyrkowy strzał, który przelobował bezradnego Polaka, niezbyt energicznie wracającego między słupki. Piłki nie zdołał z linii wybić Per Mertesacker, a wina za bramkę rozłożyła się równomiernie między Szczęsnego, a Laurenta Koscielnego, który nie upilnował Mane we wcześniejszej fazie akcji.

Ten błąd mógłby zostać wybaczony, gdyby nie dużo poważniejsza wpadka w drugiej połowie. Polak w zamieszaniu pod polem karnym zamiast wybić bezpańską piłkę odbitą od Debuchy'ego… podał ją pod nogi nadbiegającego Dusana Tadicia. Serb bez problemu skierował piłkę do siatki, a Ronald Koeman określił sytuację mianem "spóźnionego prezentu pod choinkę". Gdyby gospodarze w późniejszych fragmentach meczu wykazali się większą skutecznością, mogłoby skończyć się pogromem. Mecz ze Świętymi zawaliła cała obrona Arsenalu, jednak kozłem ofiarnym porażki stał się właśnie Szczęsny.

Sytuacja być może rozeszłaby się po kościach, a David Ospina planowo zagrał wyłącznie z Hull w Pucharze Anglii. Tak się jednak nie stało, bo Szczęsny… został przyłapany na paleniu papierosów. Sytuacja odbiła się dużym echem po angielskich mediach, zaś sam Szczęsny ukarany grzywną w wysokości 20 tys. funtów. Wenger był wściekły i postanowił dać szansę Ospinie, który cierpliwie na nią czekał, a potem w pełni ją wykorzystał.

 

Marsz w górę tabeli

Kolumbijczyk stanął między słupkami Arsenalu w meczu z Hull, by zostać w niej już do końca sezonu. Bronił bardzo pewnie, a jego występy zbiegły się z rosnącą formą The Gunners, którzy pieli się w górę tabeli, notując przy tym choćby serię dziewięciu zwycięstw z rzędu. Wenger nie miał więc powodu, by wracać do niesfornego Polaka, który od tamtego momentu został już "bramkarzem pucharowym" - broniącym wyłącznie w ostatecznie wygranym FA Cup. Podobny los spotkał rok wcześniej Łukasza Fabiańskiego, a bramkarzem podstawowym był właśnie Szczęsny.

Dwa lata starszy Kolumbijczyk zagrał więc we wszystkich ligowych spotkaniach od 21. kolejki, a Arsenal z nim w bramce przegrał zaledwie dwukrotnie - z Tottenhamem (1:2) i Swansea (0:1), notując też trzy remisy i aż trzynaście zwycięstw - kończąc kampanię na najniższym stopniu podium. Kolumbijczyk kapitulował jedenastokrotnie, zaś dla porównania Polak w siedemnastu ligowych pojedynkach dał sobie wbić dwa razy więcej goli. Arsenal ze Szczęsnym w bramce miał bilans 7-6-4.

Arsene Wenger nie miał podstaw, by w obliczu przyjścia Petra Cecha wyżej cenić Szczęsnego. David Ospina udowodnił swoją wartość i mimo wielu głosów "na nie" prezentował się dużo lepiej od Polaka w ubiegłym sezonie. Polak, który zasłynął między innymi grze na pianinie po wygranej nad największym rywalem z Tottenhamu na swoją pozycję pracował niemal pięć lat, a wszystko przekreślił jeden wieczór, który spowodował lawinę zdarzeń - od koszmaru na St Mary's Stadium, przez papierosy, po dobrą dyspozycję Ospiny. Jego pozycji tak bardzo nie zachwiał nawet wstydliwy pogrom na Old Trafford (2:8) czy przegrany w ostatnich minutach finał Pucharu Ligi z Birmingham City (1:2) po nieporozumieniu z Koscielnym.

Może się wydawać, że Petr Cech będzie oczywistym wyborem nr 1 Wengera w bramce Arsenalu. Francuz starał się być sprawiedliwy przy wyborze zmiennika Czecha i wybór padł na Ospinę. Wojciech Szczęsny dostaje szansę na odbudowanie się w drugim zespole Serie A - AS Romie. Wydaje się, że Rzym będzie idealnym miejscem na udowodnienie Wengerowi, że wciąż jest świetnym bramkarzem. Jest to też w interesie nas, Polaków - wciąż potrzebujemy go w kadrze...

Hubert Chmielewski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze