Tomaszewski: La Regina Flavia i jej przyjaciółka Roberta
Obie pochodzą z południowej Apulii, jednego z najbiednieszych regionów Italii. Flavia Pennetta z Brindisi nad Adriatykiem, Roberta Vinci z Taranto nad Morzem Jońskim – z miast położonych po obu stronach obcasa włoskiego buta. Dzieli je 60 kilometrów, a łączy miłość do białego sportu. Grają ze sobą w turniejach od 9. roku życia.
Ciekawe, że w czasach młodzieńczych zawsze wygrywała młodsza o rok Roberta. Razem sięgnęły zresztą po wielkoszlemowy tytuł w turnieju juniorskim w Paryżu w roku 1999. W sobotę zagrały w finale singla wielkoszlemowego US Open w Nowym Jorku tworząc największą niespodziankę ostatniej dekady w tenisie.
US Open: Djoković królem Nowego Jorku! Pokonał Federera
Półfinałowe zwycięstwo 32-letniej Roberty nad superfaworytką Sereną Williams samo w sobie było czymś niezwykłym. Kto postawił przed meczem dolara na Robertę zgarnął... trzysta dolarów. Styl gry niewysokiej (163 cm) zwyciężczyni przed dwoma laty katowickiego turnieju WTA przypomina czasy, kiedy w tenisa grało się drewnianymi rakietami i białymi piłkami. Kobiece, ciut sztywne ruchy tenisistki z Taranto, jej stylowy, slajsowany bekhend, którym kreśli geometrię kortu, piękny wolej, klasyczny ruch serwisowy – jednym słowem tenis lekki, elegancki, inteligentny.
Flavię Pennettę zapamiętałem, kiedy wygrała sopocki turniej WTA (2004) – w półfinale pokonała wtedy Martę Domachowską. Dwa lata temu w finale Indian Wells okazała się lepsza od kontuzjowanej Agnieszki Radwańskiej. W drodze do nowojorskiego finału Flavia wygrała z rozstawioną z nr 2 Rumunką Simoną Halep w 59 minut 6:1, 6:3.
We włoskim finale lepsza była Flavia, jej regularny tenis z głębi kortu okazał się skuteczniejszy. Roberta pewnie odczuwała trudy trzysetowego półfinału z Sereną Williams, który przerwał marzenia czarnoskórej Amerykanki o Wielkim Szlemie.
Ceremonia rozdania nagród była wzruszająca. Obie śmiały się i płakały ze szczęścia, a pożegnanie z tenisem Flavii po takim triumfie pozostanie wzorem dla innych. Flavia nawiązała do innych sukcesów włoskich w Wielkim Szlemie: Nicola Pietrangelli wygrywał dwa razy (1959, 1960), Adriano Panatta (1976) i Francesca Schiavone (2010) – raz. Cała trójka w Paryżu na kortach imienia Rolanda Garrosa.
Komentarze