Anglicy, doprowadziliście do tragedii. Trenerze, odejdź!
Pierwszy raz w historii Pucharu Świata gospodarz nie awansował do ćwierćfinału, pierwszy raz z grupy nie wyszedł faworyt całego turnieju. I to w chwili, gdy cały kraj miał nadzieję, że po 12 lata rugbiści znów będą dumą na cały świat, wpędzając w kompleksy zawodzących notorycznie piłkarzy. Po przegranej z Australią 13:33 w Anglii dyskutuje się tylko o tym, czy drużynę należy rozpędzić na cztery wiatry, czy dać jej kolejną szansę.
Frustracji kibiców, którzy jeszcze przed końcem meczu zaczęli opuszczać Twickenham, świątynię angielskiego rugby, można było się spodziewać. Zajadłych komentarzy publicystów i komentatorów także. Ale zdenerwowane są i gwiazdy reprezentacji, która w 2003 r. ograła Australijczyków w finale na ich terenie i po raz pierwszy w historii przywiozła trofeum Williama Webba Ellisa na północną półkulę. W nich najczęściej odzywa się empatia, mało było takich, którzy grzmieli bez opamiętania.
Za kolegami ujął się Jonny Wilkinson, przez wiele lat mózg angielskiej reprezentacji, ten, którego drop gol w dogrywce z Australijczykami dał drużynie Puchar Świata (wynik 20-17). „Bolesne i bardzo trudne doświadczenie to moment, dzięki któremu Anglia stanie się bardziej skuteczna w przyszłości”.
Fani uznali, że była to bardzo taktowna analiza. Z drugiej strony zawrzeć cały ból i rozczarowanie po tak dotkliwej porażce w 140 znakach byłoby bardzo trudno. Will Greenwood ma nadzieję, że wypada wyczekiwać teraz, by po tytuł sięgnęli ci, którzy Anglików upokorzyli, a więc Walijczycy lub Australijczycy. Neil Back sądzi, że ostatnie dwa tygodnie cofnęły znacząco drużynę narodową. Mike Tindall nawiązał do niezbyt fortunnych decyzji sędziego, który powinien, a nie wyrzucił za ewidentny faul jednego z Australijczyków. Stwierdził, że trzeba grać lepiej od tak dobrych Australii i arbitra.
Matt Dawson nawiązał z kolei do pozycji trenera Stuarta Lancastera, który ma ważny kontrakt aż do kolejnego Pucharu Świata w 2019 r. „Nie zmrużyłem oka w nocy. Ale myślę, że byłoby zbyt szybkie kazać odejść Lancasterowi. Jako fan byłem zły, ale federacja powinna go wesprzeć” – napisał.
Prawda jest taka, że Anglicy przegrali ten ćwierćfinał przed tygodniem, kiedy w końcówce meczu ulegli Walijczykom 25:28. Porażka z Australią – mimo że to gospodarze byli faworytem bukmacherów – była gwoździem do trumny.
Okładka „The Sunday Times” przedstawiała trzymającego się za głowę kapitana Chrisa Robshawa. - Ściągnęliśmy cały nasz kraj w dół. Przepraszamy – brzmi cytat z rugbisty. Jeszcze na pierwszej stronie przytoczono dane, że w związku z odpadnięciem gospodarza brytyjska gospodarka poprzez wpływy z reklam czy wydatki kibiców straci około 3 mld funtów!
Skąd ta kwota? Bez Anglików w turnieju kibice zostawią w pubach około 5 mln funtów mniej podczas każdego meczu. Telewizje obniżą ceny reklam o około milion funtów za każdy mecz. Zawiedzionych nadziei kibiców nie da się przeliczyć na żadną walutę. Wystarczyło zobaczyć podczas transmisji miny i gesty księcia Harry’ego, by wiedzieć, że za chwilę nastanie stypa.
Sam Stuart Lancaster niewiele miał do powiedzenia, poza tym, że czuje się fatalnie. Dodał, że trudno mu zebrać słowa wobec wysiłku, jaki wykonali jego zawodnicy i wsparcia, jakie dostali Anglicy od kibiców.
Nawet czytając te wypowiedzi trudno wyobrazić nam sobie, co czują Anglicy. Pokładali w swojej drużynie nadzieje największe od dekad w całym ich sporcie. Kiedy zawodzą piłkarze, którzy na ostatnim mundialu w Brazylii też nie wyszli z grupy, to rugbiści mieli dać dumę, która będzie dla tamtejszych fanów paliwem na lata. Co z tego, że Anglicy znaleźli się w tzw. grupie śmierci, z której jeden z wielkich musiał odpaść. Stawiano, że nie powiedzie się Walijczykom, nikt nie przypuszczał, że nieszczęście może spotkać drużynę Stuarta Lancastera.
Ale to przede wszystkim Lancaster powinien przewidywać kłopoty i zrobić wszystko, by starcie z Australią nie było decydujące. Jego bilans z drużynami z południowej półkuli jest bowiem niezbyt korzystny. Do soboty z Australią miał na koncie dwie wygrane i porażkę, z RPA 1-4, z Nową Zelandią 1-5.
Wstyd jest tym większy, że żaden z dotychczasowych gospodarzy Pucharu Świata nie dał takiej plamy. W 1987 r. Nowa Zelandia została mistrzem, w 1991 – Anglia wicemistrzem, w 1995 – RPA mistrzem, w 1999 – Walia ćwierćfinalistą, w 2003 – Australia wicemistrzem, w 2007 – Francja półfinalistą, w 2011 - Nowa Zelandia mistrzem.
Pomijając wątki ekonomiczne, właśnie z powodów ambicjonalnych Anglicy traktują odpadnięcie z turnieju jako tragedię narodową. „The Sunday Times” zrobił rozkładówkę z portretem Lancastera i podpisem „Przegrany”. Obok redakcyjny komentarz z nawoływaniem, by nie dawać mu drugiej szansy. Pod spodem sylwetki kandydatów na nowego selekcjonera.
W poniedziałek emocje wcale nie opadły. Już nie piórem jednego publicysty, ale jako redakcyjny komentarz zamieszczono na pierwszej stronie sportowej odezwę „Dlaczego Lancaster musi odejść”. Dla Anglików, tak tłumaczą autorzy, ten Puchar Świata – choć dopiero wkracza w decydującą fazę – już nie istnieje. Anglia potrzebuje trenera, który wykorzysta potencjał. A tego nie można zmarnować, bo ma ten kraj złotą generację graczy zdolnych podbijać świat. Lancasterowi zarzuca się też nie najlepszą komunikację z kapitanem w kwestii podejmowania kluczowych decyzji na boisku (przeciwko Walijczykom Anglicy mieli karnego, którego nie zdecydowali się kopać, choć mógł dać remis). Anglicy w niego już po prostu nie wierzą. W drużynę, którą oglądali w trzech dotychczasowych meczach i przyjdzie im oglądać w sobotę z Urugwajem – też.
Komentarze