Samuraj Pedrosa wygrywa w Japonii, Rossi przed Lorenzo

Moto
Samuraj Pedrosa wygrywa w Japonii, Rossi przed Lorenzo
fot. PAP

Dani Pedrosa sięgnął po swoje pierwsze zwycięstwo w tym sezonie i pięćdziesiąte w karierze, na przesychającym torze Motegi wyprzedzając duet Yamahy i wygrywając niedzielny wyścig o Grand Prix Japonii. Finiszując na drugiej pozycji Valentino Rossi powiększył swoje prowadzenie w klasyfikacji generalnej nad drugim w niej i trzecim na mecie Jorge Lorenzo.

To właśnie Lorenzo, mimo kontuzji barku, narzucał tempo podczas treningów i kwalifikacji, które odbywały się na suchej nawierzchni. Niedziela przywitała motocyklistów deszczem, zmuszając  organizatorów do zmodyfikowania harmonogramu. Ciężkie chmury uniemożliwiały bowiem ewentualny start helikoptera medycznego. Po opóźnieniu sesji rozgrzewkowych znaleziono kompromis. Organizatorzy stwierdzili, że skoro do najbliższego szpitala karetka może dojechać w niecałą godzinę, to można się ścigać.

 

W Soczi weekend pełen wypadków!

 

Rozgrzewki skrócono jednak o połowę, z dwudziestu do dziesięciu minut, jednocześnie redukując także dystans wyścigów Moto3 i Moto2, które wygrali odpowiednio Niccolo Antonelli i Johann Zarco. Francuz mistrzostwo zapewnił sobie już w piątek, kiedy z rywalizacji – po kilku kółkach w pierwszym treningu - wycofał się kontuzjowany obrońca tytułu Tito Rabat.

 

Kiedy zawodnicy MotoGP ustawiali się na polach startowych tor wciąż był całkowicie mokry, co teoretycznie powinno być mniej na rękę startującemu z pole position Lorenzo. Hiszpan faktycznie stracił prowadzenie w pierwszym zakręcie, ale natychmiast skontrował i chwilę później ponownie był już przed ruszającym z drugiej pozycji Valentino Rossim. Za duetem Yamahy na trzecim miejscu przez dłuższy czas jechał Andrea Dovizioso na Ducati.

 

Lorenzo imponował, mimo trudnych warunków szybko odskakując Rossiemu na trzy sekundy. W połowie wyścigu tor zaczął jednak przesychać, a Yamahy wpadły w tarapaty. Po tym jak zbyt mocno zużyli przednie opony na początkowych okrążeniach, liderzy zaczęli tracić tempo. W międzyczasie po kiepskim starcie z szóstej pozycji na trzecie miejsce przebił się Dani Pedrosa.

 

Zawodnik Repsol Hondy, z japońskim znakiem samuraja na kasku, jechał wyraźnie szybciej niż duet Yamahy. Jak sam później przyznał, z powodu ślizgającego się tylnego koła początkowo jechał dość wolno, dzięki czemu oszczędził przednią oponę. Hiszpan jechał też wyjątkowo sprytnie, wykorzystując każdą okazję do schładzania ogumienia i starając się unikać przesychającej nitki – szczególnie podczas hamowania.

 

Pedrosa najpierw wyprzedził Rossiego, a następnie pociągnął go za sobą w stronę Lorenzo, którego wkrótce także wyprzedził, obejmując prowadzenie i rozpoczynając ucieczkę po swoje pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Od swojego debiutu w MotoGP w 2006 roku Hiszpan każdego sezonu wygrywał przynajmniej jeden wyścig. Ten sezon rozpoczął się jednak dla niego koszmarnie, od skomplikowanej operacji przedramion po pierwszej rundzie w Katarze. Ostatnie dwa wyścigi, w tym Aragonia, gdzie pokonał Rossiego po zaciętej walce o drugie miejsce, pokazały, że zdrowy Pedrosa, to szybki Pedrosa.

 

Za plecami lidera pod koniec wyścigu ważyły się nie tylko losy drugiej pozycji, ale też potencjalnie mistrzowskiego tytułu. Kibice liczący na powtórkę dramatycznej walki duetu Yamahy z 2010 roku musieli tym razem obejść się smakiem, choć sam jej wynik był podobny. Na sześć kółek przed metą Lorenzo przestrzelił hamowanie do trzeciego zakrętu i prawie wyjechał na pobocze. Rossi nie potrzebował imiennego zaproszenia. Wyprzedził Hiszpana i od tego momentu nie musiał już oglądać się za siebie, finiszując trzy i pół sekundy przed nim.

 

W efekcie Włoch zwiększył swoją przewagę w klasyfikacji generalnej z 14 do 18 punktów. Przez chwilę jechał jednak mocno zestresowany. Gdyby wyścig zakończył się w momencie, w którym pierwsza trójka jechała w kolejności Lorenzo, Pedrosa, Rossi, prowadzenie Włocha stopniałoby do zaledwie pięciu oczek na 75 możliwych jeszcze do zdobycia. 18 punktów to dość komfortowa przewaga, ale „Doktor” podkreśla, że nie zamierza kalkulować i w trzech ostatnich wyścigach będzie chciał utrzymać Lorenzo za sobą.

 

36-latek historyczny, dziesiąty tytuł, ma już prawie na wyciągnięcie ręki, ale nie może popełnić błędu. Dwie najbliższe rundy, w Australii i Malezji, odbędą się na torach, które Włoch uwielbia, ale w Walencji, gdzie sezon zakończy się na początku listopada, nigdy nie radził sobie najlepiej. Rossi będzie więc z pewnością chciał zrobić wszystko, aby do Europy wrócić już z tytułem. Zrobi to, jeśli na Phillip Island i Sepang pokona Lorenzo, powiększając przewagę o osiem punktów.

 

Tak czy inaczej trzeba przyznać, że Lorenzo pokazał się w Japonii z bardzo mocnej strony. Hiszpan potrzebował też takiej demonstracji siły na mokrym torze po nieudanych wyścigach w Wielkiej Brytanii i San Marino. „Być może gdybym nie jechał tak szybko na początku, nie zużyłbym tak mocno przedniej opony, ale nikt się nie spodziewał, że tor zacznie przesychać” - powiedział po wszystkim, a w parku zamkniętym jego przednia opona faktycznie najbardziej przypominała suchego slicka. Łatwo go jednak zrozumieć. W końcu Rossi zrobił dokładnie to samo. Zresztą dwa tygodnie temu świetne tempo na początku wyścigu w Aragonii pozwoliło Lorenzo zmusić Marqueza do błędu.

 

Tym razem obrońca tytułu dojechał do mety na czwartej pozycji, ale na torze, na którym rok temu sięgnął po swoje drugie z rzędu mistrzostwo MotoGP, zaliczył kompletnie anonimowy wyścig. Realizator pokazał go praktycznie tylko na chwilę, gdy odbierał Dovizioso czwartą pozycję. Osłodą dla Hondy, do której należy przecież tor Twin Ring Motegi, była przynajmniej wygrana Pedrosy, jego piąta na tym obiekcie.

 

Na mecie Marquez stracił do zespołowego kolegi 27 sekund, kończąc trudny z powodu kontuzji i problemów z ustawieniami motocykla weekend z trzynastoma punktami. To jednak marne pocieszenie. Jego strata w tabeli wzrosła już na tyle, że zawodnik Repsol Hondy stracił choćby matematyczną szansę na mistrzostwo. Teraz jest już pewne, że w tym roku po największe trofeum sięgnie jeden z zawodników Yamahy. Który? Wszystko wskazuje na to, że najpierw czekają ich trzy niesamowite pojedynki, a nas trzy spektakularne rundy MotoGP!

 

Grand Prix Australii już od piątku na sportowych antenach Polsatu oraz na portalu Polsatsport.pl!

Michał Fiałkowski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze