Puncher: Głażewski zbyt szybko uwierzył, że jest wielki! Zawodzi głowa
Paweł Głażewski w sobotę poniósł trzecią porażkę z rzędu. O tym, czy pięściarz z Białegostoku powinien zakończyć karierę dyskutowali goście poniedziałkowego magazynu Puncher. – Ja bym go jeszcze nie skreślał – stwierdził Janusz Pindera.
O niesamowitych umiejętnościach Głażewskiego zaczęło się głównie mówić w czerwcu 2012 roku, kiedy spotkał się w ringu z legendarnym Royem Jonesem Jr. Polak, po dość kontrowersyjnej decyzji sędziów, przegrał. Nie zmienia to jednak faktu, że na tle byłego mistrza świata w kilku kategoriach wagowych, zaprezentował się świetnie.
On po tej walce uwierzył, że jest wielki, a boks zawodowy jest bardzo brutalny. Powinien więcej robić, a mniej gadać. Teraz przykro mi oglądać te jego walki – ocenił jeden z gości Punchera Dariusz Snarski.
W sobotę pogromcą byłego pretendenta do mistrzostwa świata był Bartłomiej Grafka, którego Głażewski przecież pokonał na Polsat Boxing Night w 2013 roku.
Głażewski - Grafka. Skrót walki!
Szczytem niemożności, problemów z samym sobą, był rewanżowy pojedynek z Maciejem Miszkiniem. Przed walką niezwykle się emocjonował, a później w samym pojedynku po prostu zupełnie się rozpadł. Teraz to jest jakaś próba sklejania człowieka, co jak widać łatwe nie jest. Nie skreślałbym go jednak do końca – ocenił z kolei Janusz Pindera.
Dotychczasowy promotor Głażewskiego Tomasz Babiloński ogłosił, że nie chce dalej współpracować z tym zawodnikiem. Miejsca w swojej grupie nie widzi tez dla niego Mariusz Grabowski.
Nie mogę wszystkich przygarniać – roześmiał się Grabowski. – Myślę, że on jest jednak dobrym pięściarzem, a zawodzi głowa. On psychicznie nie wytrzymuje tych walk – dodał.
Wszystkie wypowiedzi w załączonym materiale wideo.
Komentarze