Tajemnicza organizacja, handel ludźmi i jedno marzenie. Piłkarz zmienia przeznaczenie

Najistotniejsze rzeczy związane z karierą Ala Bangury wydarzyły się jeszcze przed jej początkiem. Chłopak, który za wszelką cenę chciał zostać piłkarzem, był postawiony pod ścianą: albo zostanie liderem tajemniczej i krwawej organizacji, albo pożegna się z życiem. Marzenie było jednak silniejsze.
Różne bywają losy piłkarzy przed rozpoczęciem większej lub mniejszej kariery. Wielu musiało radzić sobie z problemami rodzinnymi, finansowymi czy też brakiem akceptacji najbliższych, co do wybranej profesji. Al Bangura miał jednak inny kłopot. Chciał wyrwać się z Sierra Leone z oczywistego powodu - by zostać profesjonalnym piłkarzem i pomóc rodzinie.
Jak założyć "siatkę" samemu sobie? Z odpowiedzią spieszy bramkarz Brisbane (WIDEO)
Najpierw jednak stanął przed trudnym wyborem: rodzice zaproponowali mu, by został liderem tajemniczej organizacji działającej w kraju - Soko. Grupa jest bardzo wpływowa w Sierra Leone - podobnie jak Poro i jest odpowiedzialna za "regulację spraw seksualnych, społecznych i politycznych". Czyli po prostu może wszystko. Soko to organizacja plemienna, która bardzo poważnie traktowała sztuki magiczne. To był wręcz kult, w którym członkowie organizacji ćwiartują części swoich ciał i przeprowadzają ekstremalne rytuały. A to dopiero początek...
Fałszywy przyjaciel
Bangura jednak odmówił, choć zdawał sobie sprawę z konsekwencji. - Powiedziałem, że nie chcę być w to zamieszany - stwierdził. Jak przyznawał nie bał się młodej śmierci - bo przecież statystyki na to wskazywały - tylko tego, że przedstawiciele organizacji udadzą się zanim nawet na koniec świata i wtedy go wykończą. To była dla niego zasadnicza różnica - nie chciał być prześladowany przez ludzi, którzy - jak się później dowiedział - skrzywdzili jego ojca.
W związku z tym jego podróż do Europy trochę się wydłużyła. Trafił tam z przesiadką, bo najpierw wylądował w sąsiadującej z Sierra Leone Gwinei. Miał wtedy 14 lat, a wiadomo, że w takim wieku łatwo zaufać komuś obcemu, jeśli tylko usłyszy się o luksusowej przyszłości. Tak też uczynił Bangura, który spotkał tam pewnego Francuza, który obiecał mu zrobienie wielkiej kariery.
- Nie wiedziałem, że ma inne intencje - wspominał Bangura, który widział w nim przyjaciela. Tajemniczy Francuz - bo przecież piłkarz nic o nim nie wiedział - stopniowo zaczął powoli przejawiać prawdziwe oblicze, lecz mimo wszystko ustrzegał się podejrzeń. Obaj w końcu udali się do Anglii, gdzie Bangura chciał rozpocząć piłkarską karierę.
Koniec życia, który okazał się początkiem
Wtedy jednak zaczęły się dziać rzeczy dziwne. Na początku wiedli spokojne życie w opuszczonym budynku, aż w końcu Francuz pewnego dnia zostawił Bangurę. 14-latek mógł czuć się przerażony, zwłaszcza wtedy, gdy pewnego dnia zobaczył trzech mężczyzn zmierzających do niego.
- Próbowali mnie zgwałcić i zmusić do takiej pracy - wspomina piłkarz. - Byłem młody i mały, więc zacząłem krzyczeć. Na pewno wiedzieli, że jestem w środku, a ja przecież chciałem tylko grać w piłkę. Było mi zimno, płakałem, trząsłem się, ale uciekłem. Nie wiedziałem, gdzie zacząć i myślałem, że to koniec mojego życia.
To nie był jednak koniec, a początek. Bangura wkrótce otrzymał azyl i mógł zostać na Wyspach bez opieki, mimo że nie był pełnoletni. Grał i mieszkał w Haringey, gdzie został wypatrzony przez scoutów Watfordu. Kiedy otrzymał propozycję, nie wahał się ani chwile - od razu podpisał kontrakt i trafił do akademii tego klubu.
Walka o świadomość młodych ludzi
Jego kariera nie potoczyła się jednak aż tak dobrze, jak sobie wymarzył. W cztery sezony zagrał w 62. meczach - był także na wypożyczeniu w Brighton - a następnie trafił do Blackpool, gdzie spędził tylko sezon. Później grał w Mersin, Gabalii czy też Forest Green Rovers, by w poprzednim roku występować w Coventry. Teraz pozostaje bez klubu i pomaga Premier League w zwiększeniu świadomości młodych piłkarzy, którzy często są wykorzystywani przez fałszywych agentów.
Ja przetrwałem, ale co dzieję się z innymi? Musimy znaleźć na to odpowiednie rozwiązanie - mówi. Jak podaje Kevin Hyland, naczelnik Wydziału ds. Handlu Ludźmi, uważa, że do Wielkiej Brytanii trafia znacznie więcej dzieci, niż można wyczytać w raportach i statystykach. - Trudno jest podać jakąkolwiek liczbę, ale prawdopodobnie jest to około tysiąc chłopaków. Ludzie nie zdają sobie sprawy z oszustw. Nie wiedzą, jak kultura chciwości przenika od góry do dołu i zachęca do handlu ludźmi - dodaje dziennikarz sportowy Ed Hawkins.
I choć Bangura wybitnym piłkarzem nie był, to przeżył na tyle dużo, że jest w stanie przekazywać tę wiedzę innym. I chyba o to powinno chodzić.
Komentarze