Globisz - wszystkie barwy życia

Piłka nożna

Jak sam mówi - w roli selekcjonera reprezentacji młodzieżowych przeżył trzysta stresów. Trzysta razy słuchał Mazurka Dąbrowskiego. Przez jego drużyny przewinęło się kilkudziesięciu reprezentantów Polski. Ze swoimi podopiecznymi stworzył więzy, które nie tylko przetrwały próbę czasu ale okazały się nad wyraz mocne w najtrudniejszej chwili - gdy Michał Globisz rozgrywał najtrudniejszy mecz i walczył o odzyskanie wzroku.

Port Gdynia

W grudniu skończy 69 lat. Energii i klasy mógłby mu pozazdrościć niejeden w sile wieku. W niewielkim gabinecie przy stadionie gdyńskiej Arki, wspólnie z dyrektorem sportowym klubu Edwardem Klejndinstem planuje, jak zrealizować plan awansu „niebiesko-żółtych” do ekstraklasy. Pytany o to, co udało mu się osiągnąć w roli wiceprezesa zarządu ds. sportowych umniejsza swoją rolę, nawet w temacie utworzonej grupy „Talent”.

- Gdy liczy się mikrocykl, przygotowanie drużyny do meczu, zapomina się o indywidualnych umiejętnościach. W grupie jest 6-8 młodych zawodników. Podczas godzinnych zajęć dwóch trenerów uczy ich piłkarskiego abecadła - mówi Michał Globisz.

 

Od 30 lat powtarzam, że najlepszych piłkarzy wychowały nam podwórka. Po szkole grało się przez pięć godzin, kiwało się, było się sprawnym. Człowiek trafiał do klubu jako 14-latek i potrzebował jedynie przygotowania motorycznego, taktycznego... A dziś? Rodzice przywożą 6-latka na trening, ubranego w zielone buty. Później stoją przy linii, krzyczą: wybij, nie kiwaj, podaj! W ten sposób zabija się w tych dzieciach pasję. Później zawodnicy walczą nie tylko z przeciwnikiem, ale i z piłką.

Z opery na stadion

Michał Globisz w Gdyni mieszka od 50 lat. Trafił do niej, gdy ojciec - w przeszłości zajmujący kierownicze stanowiska w operach wrocławskiej i poznańskiej - otrzymał propozycję objęcia posady dyrektora Teatru Muzycznego. Obcowanie na co dzień z największymi dziełami muzyki operowej, podziwianie na żywo takich wybitnych śpiewaków jak Jan Kiepura czy Franciszek Arno nie zepchnęło na dalszy plan zamiłowania do piłki. Ojciec też nie wywierał presji. Paradoksem jest fakt, że człowiek z Gdyni 35 lat spędził w Lechii Gdańsk.

- To był przypadek. Moja żona miała koleżankę, która znała Wojciecha Łazarka - wspomina Michał Globisz.

Współpraca obu panów rozpoczęła się w klubie MRKS Gdańsk. Po miesiącu przyszły selekcjoner reprezentacji został opiekunem piłkarzy Lechii Gdańsk i zabrał Globisza ze sobą. – Namawiał mnie, żebym zrobił papiery instruktora, później licencję trenera. Globisz przyznaje, że zawsze lubił pracę z młodzieżą i nie bał się stawiać na młodych piłkarzy. Niemal dekadę po rozpoczęciu pracy w Gdańsku objął pierwszą drużynę Lechii, wówczas występującą w drugiej lidze. U niego w seniorskim składzie debiutowali 17-letni Jacek Grembocki, Dariusz Wójtowicz i Janusz Wydrowski, który grając swój premierowy mecz miał… 15 lat.

Bij mistrza


Mimo wieloletniej pracy w Gdańsku, sukcesów z drużynami juniorskimi, to praca z reprezentacjami młodzieżowymi naznaczyła Globisza jako trenera.  Jego wyjątkowe wyczucie i wiedza sprawiły, że nie bał się zrezygnować z zawodników lepszych sportowo na rzecz piłkarzy pasujących do drużyny pod względem mentalnym. Dzięki temu zapisał się z historii polskiej piłki dwoma medalami mistrzostw Mistrzostw Europy U-16 i U-18.

 

- Rocznik 1982 był fantastyczną drużyną pod względem mentalnym i fizycznym. W Szkołach Mistrzostwach Sportowego ci piłkarze trenowali przez pięć dni. Ja pracowałem w SMS-ie w Gdańsku, Mirosław Dawidowski w Łodzi. Mieliśmy doskonałe rozeznanie, wiedzieliśmy o tych chłopakach wszystko.

 

Sebastian Mila, Wojciech Łobodziński, Łukasz Madej, Rafał Grzelak, czy Tomasz Kuszczak – to tylko niektórzy zawodnicy, którzy z rocznika ’82 przewinęli się przed kadrę Globisza. W 1999 roku kadra U-16 zdobyła w Czechach srebrny medal.

 

– To była niespodzianka, bo nikt na nas nie stawiał. Przegraliśmy w finale w Hiszpanią 1:4, ale przecież to nie wstyd – mówi trener Globisz.

 

Gdy na kolejnym turnieju biało-czerwoni ponownie trafili na mistrzów Europy, Łukasz Madej krzyknął: "Trenerze, mamy ich!" W EURO w Finlandii Polacy pokonali Hiszpanów 4:1, a później zdobyli złoto.

 

 

O tym, jaka to była drużyna, jak bardzo ze sobą zżyta i zgrana świadczyło to, co działo się po fińskiej aferze obyczajowej. Gdy jeden z zawodników został niesłusznie osądzony o gwałt (miejscowy sąd go później uniewinnił), drugi z kolegów wskazany przez domniemaną poszkodowaną podczas okazania był gotów ponieść konsekwencje nie swojego czynu.


Gdy w 2007 r. Globisz -  jako trener reprezentacji U-17 i U-20 - jechał z tą drugą na Mistrzostwa Świata do Kanady, zabrał ze sobą dwóch młodszych zawodników: Wojciecha Szczęsnego i Grzegorz Krychowiaka. – Chciałem zabrać jeszcze trzeciego, Michała Janotę, ale się trochę przestraszyłem. Uznałem że trzech graczy z młodszej kadry to za dużo – mówi Globisz.

 

Po bramce Krychowiaka Polska pokonała 1:0 Brazylię. I choć biało-czerwoni sukcesu w Kanadzie nie odnieśli, trener Argentyny - drużyny młodzieżowych mistrzów świata - przyznał, że mecz jego zespołu z Polską był najtrudniejszy.

 

Kariera naznaczona sukcesami skończyła się dla Globisza w sposób mało elegancki. W 2011 roku, w połowie eliminacji ME U-19, trener Globisz został wezwany do PZPN. W piłkarskiej centrali Jerzy Engel i Antoni Piechniczek przekazali mu informację o zwolnieniu. Na pytanie o powód, byli selekcjonerzy potrafili jedynie pokazać palcem sufit, sugerując jakoby decyzja zapadła na najwyższych szczeblach związkowej władzy. Chwilę później zastępcą Globisza został Janusz Białek – człowiek związany z Mielcem, w przeszłości współpracownik Grzegorza Laty – ówczesnego prezesa PZPN.


Ostatni mecz


- Obecnie żyję w takim półmroku. Mój świat się skurczył, nie jest taki jasny – mówi Michał Globisz nawiązując do wydarzeń ze stycznia 2014 roku.

 

Pewnego dnia jego wzrok zaczął się pogarszać. Pierwsze badania okulistyczne nic nie wskazały. Nie pomogły też konsultacje neurologiczne i kardiologiczne.

 

– Wpadłem w depresję, dopadały mnie straszne myśli. Wydawało mi się, że kończy się świat, kończy się życie, kończy się wszystko.

 

Dziś wydaje się, że główną przyczyną problemów ze wzrokiem była zbyt gęsta krew, która nie docierała do oczu i spowodowała neuropatię. Dzięki zaangażowaniu córki udało się nawiązać kontakt z kliniką w Pekinie. Jej lekarze po zapoznaniu się z pełną dokumentacją choroby uznali, że są w stanie częściowo przywrócić utracony wzrok.

 

– Byłem bardzo szczęśliwy, ale pojawił się problem finansowania. Przecież nie jestem majętnym człowiek. Nie dorobiłem się aż takich pieniędzy, które pozwoliłyby mi pokonać tę przeszkodę – wspomina Globisz.

 

Koszty operacji na wniosek prezesa PZPN Zbigniewa Bońka pokryła krajowa federacja. Pieniądze na przelot, pobyt i pozostałe potrzeby udało się zebrać dzięki inicjatywie i koordynacji Sebastiana Mili, który do pomocy zaangażował byłych podopiecznych Michała Globisza z reprezentacji młodzieżowych.

 

Pisano, że gram ostatni mecz. Może go nie wygrałem, ale udało się uzyskać remis ze wskazaniem. Nie oszukano mnie. Wzrok poprawił się o 15 procent.


Kolejny akt


Mimo że nie w pełni udało się odzyskać wzrok, trener Globisz świetnie sobie radzi. Widzi numery autobusu, porusza się swobodnie i nie widać po nim problemów zdrowotnych.

 

Nie widzę szczegółów, mam problemy pod światło i gdy już jest ciemno. Skończyły się wyjazdy, podziwianie krajobrazów, oglądnie meczów ze stadionu – mówi.

 

Pogodą ducha i życzliwością może zarażać. Sporo ma też wiedzy do przekazania. I jeszcze nie raz posłucha swojej ulubionej opery „Łucja z Lammermooru”.

Łukasz Wiejak, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze