Pokolenie siatkarskich fenomenów

Siatkówka
Pokolenie siatkarskich fenomenów
fot. FIVB

To była jedna z najlepszych drużyn w historii siatkówki. Grali efektownie i skutecznie, często wygrywali w dramatycznych okolicznościach, po niezwykle emocjonujących pięciosetowych bojach. Byli siatkarskimi królami lat dziewięćdziesiątych: trzy mistrzostwa świata, seryjne triumfy w Lidze Światowej... Do pełni szczęścia zabrakło tylko jednego, najcenniejszego krążka.

Minęło ćwierć wieku od pierwszych wielkich triumfów siatkarskiej reprezentacji Italii. Włosi stworzyli najlepszą drużynę ostatniej dekady XX wieku. Nie tylko ze względu na ilość zdobywanych trofeów, ale też ze względu na ilość siatkarskich osobowości, które w tamtym okresie przewinęły się przez włoską kadrę. W 1994 roku, po drugim triumfie na mistrzostwach świata, włoski dziennikarz telewizyjny Jacopo Volpi użył określenia "generazione di fenomeni", które weszło do obiegu na określenie tej znakomitej siatkarskiej reprezentacji Włoch z lat 1989-2000.

 

Długa droga na szczyt

 

W 1978 roku, niesieni dopingiem trybun, włoscy siatkarze zupełnie niespodziewanie sięgnęli w Rzymie po wicemistrzostwo świata. To był błysk, pokazujący spore możliwości tamtejszej siatkówki, który okazał się jednak zaledwie pojedynczym wystrzałem. Włosi długo nie potrafili nawiązać do tego sukcesu. Sześć lat później zdobyli co prawda brąz igrzysk olimpijskich w Los Angeles, ale w tej imprezie - z powodu bojkotu - nie wzięło udziału wiele drużyn ze światowego topu (z ZSRR i Polską na czele).

 

W połowie lat osiemdziesiątych zaczęła następować zmiana układu sił w europejskiej siatkówce, do głosu dochodziły reprezentacje Włoch i Francji. We Włoszech droga do budowy silnej reprezentacji wiodła przez stworzenie silnej (i atrakcyjnej finansowo dla największych gwiazd) ligi. Do Italii ciągnęli gracze z wielkimi nazwiskami, wśród nich również Polacy, choćby Tomasz Wójtowicz, który w 1985 roku zdobył z Santal Parma Puchar Europy.

 

W 1983 roku do włoskiego brzegu dobił 31. letni trener rodem z Argentyny, który znalazł robotę w grającej w Serie A 2 drużynie Latte Tre Valli z miejscowości Jesi. Nazywał się Julio Velasco.

 

Na kłopoty Velasco

 

Szybko dostrzeżono fachowca i Julio Velasco otrzymał kolejną propozycję pracy, tym razem w Modenie. Działacze tamtejszego klubu Panini błogosławili chwilę, w której wpadli na ten pomysł: w ciągu czterech lat trenerskiej pracy Argentyńczyk zdobył z Modeną cztery tytuły mistrza Italii, trzy krajowe puchary, Puchar Zdobywców Pucharów i trzykrotnie zajął drugie miejsce w Pucharze Europy, każdorazowo ulegając ekipie CSKA Moskwa.

 

Działacze włoskiej federacji doszli do wniosku, że mają pod ręką siatkarskiego Midasa i po niezbyt udanych dla Italii igrzyskach olimpijskich w Seulu, jesienią 1988 roku powierzyli Velasco stery drużyny narodowej. Argentyński szkoleniowiec przebudował sztab reprezentacji, włączył do treningów i taktyki najnowsze światowe trendy, a przede wszystkim skonsolidował zespół. Na sukcesy nie trzeba było długo czekać.

 

velasco1

Julio Velasco prowadził w swej karierze reprezentacje: Włoch, Czech, Hiszpanii, Iranu; od 2014 roku jest selekcjonerem Argentyńczyków. / fot. Cyfrasport 

 

Osoby niewierzące w mit "trenera-cudotwórcy" mówią w takich przypadkach, że szkoleniowiec dostał pod opiekę grupę świetnych zawodników, że taka drużyna to właściwie "samograj". Coś jednak musiało być w trenerskim rzemiośle Julio Velasco, skoro ci sami siatkarze, którzy na poprzednich mistrzostwach świata zajęli miejsce 11., a na mistrzostwach Europy - 9. lokatę, pod jego kierunkiem obie te imprezy wygrali. Podobnie było później z reprezentacją Iranu - niby byli tam zawodnicy, którzy potrafili grać w siatkówkę, ale zanim pojawił się Velasco nikt o tym nie wiedział.

 

Argentyńczyk pracę z reprezentacją Italii rozpoczął od wielkiego sukcesu. Z mistrzostw Europy rozgrywanych w 1989 roku w Szwecji przywiózł złoto, przełamując monopol Związku Radzieckiego (9 triumfów z rzędu w latach 1967-87). Włosi w finale turnieju ograli 3:1 reprezentację gospodarzy, a do najlepszej szóstki imprezy wybrano czterech włoskich siatkarzy (Lorenzo Bernardi, Andrea Gardini, Andrea Lucchetta, Andrea Zorzi). Jeszcze w tym samym roku siatkarze Italii wywalczyli drugie miejsce w Pucharze Świata, a rok później na mundialu w Brazylii potwierdzili, że nie były to przypadkowe sukcesy.

 

W lipcu 1990 roku Włosi wygrali w Osace premierową edycję Ligi Światowej, ale w okresie przygotowawczym do mistrzostw świata stracili formę. Na początku turnieju Velasco rotował składem, ale bez większych rezultatów. Mistrzowie Europy prezentowali się przeciętnie. Po klęsce 0:3 z Kubą musieli przepychać się do ćwierćfinałów kuchennymi drzwiami - przez baraże. Wielką klasę pokazali jednak w decydującym momencie. Awansowali do strefy medalowej, ale faworytem półfinału Brazylia - Włochy byli znakomicie dysponowani i gorąco wspierani przez kibiców gospodarze. Starcie dwóch wielkich drużyn zakończył emocjonujący tie-break, w którym podopieczni Julio Velasco wygrali 15:13, a wynik ustalił efektownym atakiem Andrea Lucchetta. W finale z Kubą Włosi zrewanżowali się za grupową porażkę, wygrali 3:1, choć w niezwykle zaciętej czwartej partii Kubańczycy byli bliscy doprowadzenia do tie-breaka.

 

 

Podopieczni Julio Velasco zgarnęli złote medale, a najlepszym zawodnikiem całego turnieju wybrany został Andrea Lucchetta.

 

Olimpijskie niepowodzenia

 

Mistrzowie świata i dwukrotni już zwycięzcy Ligi Światowej jechali na igrzyska do Barcelony w roli głównych faworytów do złota. W ćwierćfinale podopieczni Julio Velasco trafili na niedocenianą Holandię i sensacyjnie przegrali po dramatycznym tie-breaku. Piąte miejsce było ogromnym rozczarowaniem, wielu fachowców do dziś twierdzi, że to właśnie w Barcelonie Velasco zebrał najlepszą drużynę w historii włoskiej siatkówki. Do kadry powrócił na ten turniej Fabio Vullo - znakomity rozgrywający, skłócony z częścią drużyny. Pamiętny ćwierćfinał dał początek najbardziej ekscytującej rywalizacji w światowej siatkówce lat dziewięćdziesiątych. Włosi jeszcze kilkakrotnie toczyli z niezwykle mocnymi wówczas Holendrami boje o najwyższą stawkę, kończone często tie-breakami.

 

Podopieczni Julio Velasco wygrali z Pomarańczowymi w finale ME 1993 w fińskim Turku 3:2. W 1994 roku po raz drugi sięgnęli po mistrzostwo świata, pokonując Holendrów w rozegranym w Atenach meczu o złoto 3:1 (w ostatnim secie był pogrom 15:1!). Rok później - znów w Atenach - obie reprezentacje rozegrały ze sobą decydujący bój o mistrzostwo Europy i znów wygrali siatkarze Italii po pięciosetowym starciu. Nagrody dla najlepszego gracza obu greckich turniejów powędrowały do Lorenzo Bernardiego.

 

Rok 1996 należał jednak do Holendrów. Najpierw ograli Włochów w finale Ligi Światowej w Rotterdamie, po tie-breaku, w którym padł wynik 22:20! Później powtórzyli ten wynik w wielkim olimpijskim finale w Atlancie, tym razem wygrywając piątego seta "tylko" 17:15.

 

 

Julio Velasco przyjął srebro jak porażkę i po blisko ośmiu latach pracy zrezygnował ze stanowiska.

 

Trzeci triumf i zmierzch pokolenia fenomenów

 

Argentyńczyka zastąpił Brazylijczyk. Nowym trenerem Włochów został Bebeto de Freitas, który wcześniej z sukcesami prowadził reprezentację Brazylii i klub Serie A Pallavolo Parma. Bebeto poddawany był nieustannej krytyce ze strony włoskich mediów. Zaczęło się od porażki 0:3 z... Holandią w półfinale mistrzostw Europy 1997. Rok później była klęska w Final Four Ligi Światowej w Mediolanie (trzy porażki, ostatnie miejsce). Krytyka nasiliła się jeszcze przed mistrzostwami świata 1998, Bebeto chciał zrezygnować z funkcji, ubłagany przez działaczy został, ale zapowiedział swą rezygnację po turnieju.

 

Słowa dotrzymał, choć Włosi ku zaskoczeniu wszystkich grali w Japonii koncertowo. Awansowali do strefy medalowej i w walce o finał znów okazali się królami tie-breaka, wygrywając po pięciosetowym boju z Brazylią. Mecz o złoto miał jednostronne oblicze. Włosi ograli 3:0 Jugosławię i jako pierwsi w historii po raz trzeci z rzędu zdobyli mistrzostwo świata.

 

 

Stery kadry z rąk Bebeto przejął Andrea Anastasi, który w roli zawodnika sięgnął po złoto mundialu w 1990 roku. Pod jego wodzą reprezentacja Italii dwukrotnie wygrała Ligę Światową (1999, 2000) oraz sięgnęła w Austrii po złoto mistrzostw Europy 1999. Znów nie udała się Włochom wyprawa olimpijska, w Sydney musieli zadowolić się brązowym medalem, a drogę do złota - w rewanżu za finał MŚ 1998 -  zagrodzili im późniejsi triumfatorzy - Jugosłowianie.

 

Uważa się, że tamten turniej zakończył epokę "pokolenia fenomenów", choć bardziej symbolicznym momentem wydaje się ćwierćfinał rozgrywanych w Argentynie mistrzostw świata 2002. Włosi zmierzyli się w nim z Brazylijczykami i mimo, że przegrywali 0:2, zdołali doprowadzić do piątego seta. W tie-breaku przegrali minimalnie 13:15. Szczęście było tym razem po stronie Canarinhos. Trzykrotni mistrzowie świata honorowo pożegnali się z tronem, rozpoczynała się nowa siatkarska epoka, epoka brazylijskiej dominacji.

 

Włosi, choć sięgnęli później (i to dwukrotnie) po prymat na Starym Kontynencie, po 2000 roku nie wygrali żadnej światowej imprezy. Przedstawiciele pokolenia fenomenów powoli żegnali się z parkietami, a ich miejsce zajmowali młodsi koledzy, nie zawsze prezentujący podobną klasę sportową.

 

22 oblicza generacji fenomenów

 

Dwudziestu dwóch zawodników reprezentacji Italii z lat dziewięćdziesiątych może się pochwalić tytułami mistrza świata. Czterech z nich ma na koncie po trzy triumfy (Marco Bracci, Ferdinando De Giorgi, Andrea Gardini oraz Andrea Giani); sześciu kolejnych sięgnęło po dwa złote medale siatkarskiego mundialu.

 

Lorenzo Bernardi, Andrea Gardini, Andrea Giani i selekcjoner Julio Velasco trafili do Volleyball Hall of Fame. W jednym z plebiscytów Bernardi został uznany najlepszym siatkarzem XX wieku, a włoska reprezentacja z lat dziewięćdziesiątych – drużyną stulecia.

 

wloscytrenerzy

Gwiazdy reprezentacji Włoch lat dziewięćdziesiątych w roli trenerów klubów PlusLigi: Andrea Anastasi (Lotos Trefl Gdańsk, 2014-), Lorenzo Bernardi (Jastrzębski Węgiel, 2010-2014), Andrea Gardini (Indykpol AZS Olsztyn, 2014-), Ferdinando De Giorgi (ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, 2015-). / fot. Cyfrasport

 

Spora grupa dawnych mistrzów zasiadła na trenerskich ławach, niektórzy swą szkoleniową karierę związali w ostatnich latach z PlusLigą. Andrea Anastasi był w latach 2011-13 selekcjonerem reprezentacji Polski i triumfował z biało-czerwonymi w Lidze Światowej; obecnie prowadzi drużynę Lotosu Trefla Gdańsk. Lorenzo Bernardi w latach 2010-14 był trenerem Jastrzębskiego Węgla. Andrea Gardini na początku dekady był asystentem Anastasiego w reprezentacji Polski, a od 2014 roku trenuje Indykpol AZS Olsztyn. Ferdinando De Giorgi prowadzi obecnie ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. Polscy kibice zapamiętali z pewnością również Andreę Gianiego. To on w roli selekcjonera doprowadził reprezentację Słowenii do srebrnego medalu mistrzostw Europy. Po drodze, w ćwierćfinale, Słoweńcy wyeliminowali mistrzów świata - reprezentację Polski. Julio Velasco  po owocnej przygodzie z reprezentacją Iranu, objął w 2014 roku stery kadry Argentyny.

 

Zbiór dokonań generacji fenomenów w latach 1989-2000 jest imponujący:

 

3 x mistrzostwo świata (1990, 1994, 1998)

4 x mistrzostwo Europy (1989, 1993, 1995, 1999)

8 x zwycięstwo w Lidze Światowej (1990, 1991, 1992, 1994, 1995, 1997, 1999, 2000)

1 x zwycięstwo w Pucharze Świata (1995)

 

Do tego srebrny (Atlanta 1996) i brązowy (Sydney 2000) medal olimpijski. Warto dodać, że sukcesy reprezentacji były budowane na piekielnie mocnej lidze. Włoskie kluby zdominowały rozgrywki klubowe w Europie. W latach 1992-2000 przedstawiciele Serie A dziewięć razy z rzędu zdobywali najcenniejsze klubowe trofeum - Puchar Europy: Messagero Rawenna (1992, 1993, 1994), Sisley Treviso (1995, 1999, 2000) i Pallavolo Modena (1996, 1997, 1998).

Robert Murawski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze