Pindera: Wojna roku?

Sporty walki

Kilka ostatnich rund walki Nonito Donaire’a z Cesarem Juarezem publiczność w Roberto Clemente Coliseum w San Juan oglądała stojąc.

„Filipiński Błysk”, mistrz świata czterech kategorii wagowych bił się o swój siódmy pas tak, jakby walczył o życie. Meksykanin, pięściarz bez wielkich sukcesów na koncie, ale pierwszy w rankingu WBO okazał się twardzielem jakich mało, do tego bardzo silnym i do końca wierzącym w sukces. Stawką w tym pojedynku był wakujący pas mistrzowski w wadze junior piórkowej odebrany przez władze WBO Kubańczykowi Guillermo Rigondeaux.

 

Kapitalny pojedynek "kogutów". Nonito Donaire z pasem!

 

Nonito Donaire stracił go dwa lat temu, właśnie w walce z „Szakalem”. Teraz znów jest w jego posiadaniu, ale jak sam mówi, była to najcięższa, najbardziej mordercza ringowa wojna w jego długiej karierze. Wynika z tego, że lania, które w minionym roku sprawił mu Jamajczyk Nicholas Walters do tego nie wlicza.

 

Wystarczyło jednak tylko spojrzeć na twarz Filipińczyka, by wiedzieć co miał na myśli. Mocno rozbity prawy łuk brwiowy, podbite lewe oko, krótki urywany oddech w przerwach pomiędzy rundami mówił całą prawdę o tym dramatycznym pojedynku. Zadania nie ułatwiała mu też kontuzjowana lewa kostka, którą mocno nadwyrężył na śliskiej macie ringu. W pewnym momencie wydawało się nawet, że nie będzie w stanie walczyć dalej.

 

Początek walki należał do znacznie szybszego Donaire’a. „Filipiński Błysk” robił co chciał, przekładał Juareza z ręki do ręki. W czwartym starciu koniec był już bliski. Dwukrotnie liczony Meksykanin, przegrał je z kretesem i niewielu widzów w Roberto Clemente Coliseum oraz tych przed telewizorami przewidywało, że wszystko co najciekawsze dopiero przed nami.

 

A tak właśnie było w stolicy Puerto Rico. Filipińczyka dopadł kryzys po ciosach na korpus, a Juarez wziął się ostro do pracy. Wspomniana wcześniej skręcona kostka znacznie utrudniała faworytowi poruszanie się, z czego oczywiście Juarez od razu skorzystał.

 

- Gdybym lepiej trenował, gdybym nie miał innych problemów o których nie chcę mówić, to ja byłbym zwycięzcą – powiedział już po ogłoszeniu werdyktu Juarez. Przyznał, że Donaire zasłużył na wygraną, ale punktacja (2x 116:110, 117:109), jego zdaniem, była zawyżona. Moim zdaniem miał trochę racji.

 

W walce wieczoru, w której ulubieniec miejscowej publiczności, 22-letni Portorykańczyk z San Juan, Felix Verdejo, znokautował w drugiej rundzie Brazylijczyka Josenilsona Dos Santosa, wątpliwości nie było już żadnych.

 

„El Diamante” tym razem bronił pasa WBO Latino w wadze lekkiej, ale kwestią czasu jest, kiedy będzie walczył o znacznie poważniejszy tytuł. Talent ma diamentowy, wkrótce się o tym przekonamy, gdy na jego drodze stanie ktoś znacznie lepszy od przeciętnego Brazylijczyka.

Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze