Motosport: Vettel, Stoner, Hyundai, czyli prognozy na rok 2016
Rok 2015 upłynął w motosporcie pod znakiem dominacji faworytów: Mercedesa w Formule 1, Volkswagena w WRC i Yamahy w MotoGP. Czy w 2016 nic nas nie zaskoczy? Niekoniecznie. I to aż z trzech powodów.
1. Czerwony baron
Niegdyś mianem tym określano niemieckiego asa przestworzy Manfreda von Richthofena. Na przełomie XX i XXI wieku przydomek przylgnął do Michaela Schumachera. A od ubiegłego roku dzierży go ich rodak - Sebastian Vettel. W 2015 roku tylko on postawił się Mercedesowi. Jego bilans to trzy wygrane wyścigi, trzynaście wizyt na podium i trzecie miejsce w klasyfikacji kierowców. Wicemistrzostwo Ferrari wśród konstruktorów to w dużej mierze zasługa Vettela i wyraźnie widać, że nie powiedział on jeszcze ostatniego słowa.
Polacy faworytami do złota na igrzyskach olimpijskich! Obiecujące prognozy na 2016 rok
2. Hyundai
Nadchodzący rok ma należeć do nowej generacji modelu i20 WRC. Po dwunastu miesiącach prób i tysiącach testowych kilometrów Koreańczycy nie ukrywają, że ich celem jest detronizacja panującego od trzech lat Volkswagena. Wycofanie się Citroena, który buduje auto na sezon 2017, pociągnęło za sobą liczne zmiany personalne. Do M-Sportu wraca Mads Ostberg, który w przeszłości świetnie czuł się za kierownicą Forda. Na urwanie kilku punktów Volkswagenowi z pewnością stać także naszego Roberta Kubicę. Jeśli Jari-Matti Latvala nie przestanie się seryjnie rozbijać. A Andreas Mikkelsen nie zacznie seryjnie wygrywać, to Sebastien Ogier znów zostanie sam przeciwko wszystkim.
3. Casey Stoner
Oficjalnie Australijczyk ma być tylko kierowcą testowym Ducati, ale wszyscy mają nadzieję, że prędzej czy później dosiądzie krwistoczerwonej maszyny także w niedzielę. Uważany za najbardziej utalentowanego motocyklistę w historii, Stoner już raz wprowadził Ducati na szczyt. Teraz kibice znudzeni nieco pojedynkami hiszpańsko-włoskimi, liczą na nowe otwarcie. A szanse są i to spore. W sezonie 2016 w MotoGP zmienia się oficjalny dostawca opon. Wszystkie silniki mają też mieć wspólne oprogramowanie. Ma to wyrównać szanse oraz złamać duopol Yamahy i Hondy. Jeśli dodamy do tego fakt, że za rok większości kierowców kończą się kontrakty, to otrzymamy prosty przepis na sezon pełen walki.
Czy z okazji nowego roku kibicom motosportu można życzyć czegoś więcej? Wątpliwe.
Komentarze