Świderski: Dla siatkarzy to turniej czterolecia
„To turniej czterolecia” – tak ocenił były reprezentant Polski Sebastian Świderski rozpoczynające się we wtorek zawody w Berlinie, w których siatkarze będą walczyć o olimpijską przepustkę. Biało-czerwoni w pierwszym meczu zmierzą się z Serbią.
„To taki trochę dziwny turniej, bo można powiedzieć, że – oprócz olimpijskiego – najważniejszy w czteroleciu, a jednocześnie nie daje żadnego splendoru, czy chwały. Nie dostaje się medalu, a jedynie bilet do Rio. To zatem tylko etap w drodze do igrzysk, a też może oznaczać koniec marzeń” – powiedział PAP prezes Zaksy Kędzierzyn-Koźle.
Kurek postrachem rywali Polaków w Berlinie
Tylko zwycięzca kwalifikacji w Berlinie zapewni sobie bezpośredni awans do igrzysk. Dwie kolejne drużyny dostaną jeszcze jedną szansę – w maju w Japonii w turnieju interkontynentalnym.
„Presja jest na pewno olbrzymia. Każdy doskonale wie o co gra. Stres jest dużo większy niż nawet w mistrzostwach świata. Ta świadomość tego, że trzeba zająć jedno z trzech miejsc sprawia, że napięcie jest wielkie” – dodał Świderski, który jako zawodnik występował trzykrotnie w tego typu turniejach.
Dodatkową trudnością dla wszystkich drużyn jest fakt, że nie miały zbyt wiele czasu na przygotowania. Turniej odbywa się w środku sezonu ligowego.
„Siatkówka jest taką grą, że zgranie jest bardzo ważne, a w klubach zawodnicy mają całkowicie inne założenia taktyczne. Różni się tym od piłki nożnej, czy ręcznej, że nie ma czasu na zastanowienie. Piłka jest cały czas w grze. Nie można się przebiec z nią i pomyśleć, co teraz się zrobi. Tu musi zadziałać automatyzm, a jak się ze sobą nie gra na co dzień, to tego nie ma” – zaznaczył Świderski.
Faworytem rywalizacji jest Francja, która w 2015 roku wygrała wszystko co mogła (Ligę Światową i mistrzostwa Europy). To jednak Polacy są mistrzami świata.
„Trudno sobie wyobrazić, by nas miało nie być w Rio de Janeiro. To kolejny dowód na to, że system kwalifikacji jest dla drużyn europejskich mocno niesprawiedliwy. Rozumiem oczywiście argument, że w turnieju olimpijskim każdy kontynent powinien mieć swojego przedstawiciela, ale czy musi się to odbywać kosztem najlepszych zespołów i poziomu sportowego?” – zastanawiał się prezes Zaksy.
Zdaniem Świderskiego w Berlinie trudno wskazać zespoły słabsze. To też świadczy o tym, jak trudny czeka Polaków turniej. Rywalami biało-czerwonych będą Serbowie, Belgowie i Niemcy. Z kolei w drugiej grupie zmierzą się Francuzi, Rosjanie, Finowie i Bułgarzy.
„Po tym turnieju tylko trzy drużyny będą się cieszyć. Każda drużyna będzie walczyć i nie jest bez szans. Może się wszystko wydarzyć, bo to jest tylko sport. Wydaje się, że z pierwszej grupy do półfinału powinni się dostać Polacy i Serbowie, z drugiej Rosjanie i Francuzi” – ocenił.
„Sborna” jest jednak sporą niewiadomą. Nie tylko ma za sobą fatalny sezon, ale jeszcze w zespole Władimira Alekny zabraknie Dmitrija Muserskiego.
„Rosja nie może sobie jednak pozwolić na to, by nie zagrać w igrzyskach. To byłaby dla nich prawdziwa tragedia. A może wtedy zmienią system kwalifikacji? Tak jak stało się to z Ligą Światową” – zażartował Świderski.
Pierwszy mecz Polaków w Max Schmeling Arenie w Berlinie we wtorek o 20.30. Rywalem Serbowie.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze