Nowak: Bramkarze nie są pod mikroskopem
Trener Lechii Piotr Nowak jeszcze nie wie, kto w niedzielnym meczu piłkarskiej ekstraklasy w Gdańsku z Jagiellonią Białystok stanie w bramce jego zespołu. "Bramkarze to ostatnia instancja, ale nie są pod mikroskopem. Mamy dwa dni na decyzję" – powiedział.
W dwóch pierwszych spotkaniach między słupkami stanął Chorwat Marko Maric, ale w dwóch ostatnich meczach zastąpił go Łukasz Budziłek. Obaj golkiperzy generalnie nie zachwycili.
„Uwagi można mieć do gry obu naszych zawodników. Bramkarze są ostatnią instancją i powinni pomagać drużynie, ale to nie jest tak, że stale znajdują się po mikroskopem. Na ich postawę trzeba spojrzeć szerzej, także w kontekście gry całego zespołu. W meczu z Piastem Łukasz w ładnym stylu obronił dwa uderzenia, ale przy rzucie wolnym popełnił błąd. Analizując z kolei spotkanie w Lubinie, akcję po której straciliśmy gola można było zdecydowanie szybciej przerwać i w ogóle nie dopuścić do strzału” - pokreślił Nowak.
Zwycięstwo za 100 tysięcy złotych. W Termalice odcinają kupony
Szkoleniowiec biało-zielonych jeszcze nie wie, kto w niedzielnym meczu z Jagiellonią, który rozpocznie się o godzinie 15.30, pojawi się w bramce gospodarzy. „Na podjęcie decyzji, którą skonsultuję z trenerem bramkarzy Andrzejem Woźniakiem, mamy jeszcze dwa dni” - wyjaśnił.
Wiadomo natomiast, że przeciwko ekipie z Białegostoku nie zagra Sławomir Peszko, który z powodu urazu uda opuścił dwa ostatnie ligowe spotkania. Niewykluczony jest natomiast powrót kapitana drużyny Sebastiana Mili, który także nie zagrał w meczach z Piastem Gliwice i Zagłębiem Lubin.
„Jest szansa, że Sebastian, który był chory na anginę, będzie gotowy do gry, ale nie chcę wychodzić przed szereg i uprzedzać lekarzy, bo to do nich należy decyzja. Mila brał antybiotyki, które na pewno go osłabiły i dopiero w czwartek zaliczył z nami pierwszy, w dodatku lekki, trening. Wychodząc na boisko zawodnik musi być przygotowany do gry na najwyższych obrotach, a jeśli nie będzie, na pewno nie podejmę ryzyka i go nie wystawię” - zapewnił.
W rundzie rewanżowej gdańszczanie grają w kratkę. Po niezłym wygranym meczu na własnym stadionie przychodzi słabszy wyjazdowy występ zakończony porażką.
„Bilans naszych spotkań na obcych boiskach nie jest może powodem do zmartwień, ale do analizy jak najbardziej. W Kielcach i Lubinie straciliśmy koncentrację i rywale strzelali nam gole tuż po przerwie. Poza tym w meczach z Piastem oraz z Koroną graliśmy w osłabieniu i mieliśmy mało czasu na regenerację. Nie potrafimy też przewidzieć w defensywie pewnych sytuacji. Nie zamierzamy jednak zmienić swojego stylu. Na pewno nie zaparkujemy z tyłu autobusu, bo nie wyobrażam sobie Lechii grającej na zasadzie +długa i może się uda+. Nadal chcemy prezentować ofensywny futbol, który przynosi chłopakom radość” - stwierdził.
W niedzielę biało-zieloni zmierzą się z prowadzą przez swojego byłego szkoleniowca Michała Probierza Jagiellonią. Ekipa z Białegostoku z dorobkiem 32 punktów zajmuje ósme miejsce w tabeli i o trzy „oczka” wyprzedza Lechię. Na początku października gdańszczanie triumfowali na wyjeździe 3:0.
„Oglądałem ostatni mecz naszych najbliższych rywali z Lechem Poznań. Widać, że +Jaga+ to drużyna, która walczy od początku do końca. Liczę na nasz udany występ, bo moim zdaniem gramy nie tylko ładnie dla oka, ale także coraz lepiej. Trochę nam jeszcze brakuje, aby akcje się zazębiały, ale moim zdaniem powinniśmy mieć więcej punktów” - podsumował Piotr Nowak.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze