Pindera o Włodarczyku: Krótki powrót

Sporty walki

Nawet sam "Diablo" był zaskoczony, że Walery Brudow poleciał na deski po podwójnym lewym prostym. Liczył, że walka w Sosnowcu potrwa dłużej.

Pięćdziesiąte, jubileuszowe zwycięstwo Krzysztofa Włodarczyka przeszło do historii, teraz "Diablo" może już myśleć o poważniejszych wyzwaniach. Były mistrz świata IBF i WBC wagi junior ciężkiej nie ukrywa, że przed walką z Rosjaninem był zdenerwowany, choć wiedział, że rywal najlepsze lata ma już za sobą. Ale ważniejsze było to, że nie wiedział na co jego stać. 17 miesięcy przerwy, to dużo. Sparingi wyglądały dobrze, wszystko wskazywało na to, że jest w formie, ale to nie jest przecież normalna walka. Wątpliwości więc nie brakowało.

 

Dlatego był tak ostrożny w pierwszej rundzie, wyprowadzał mało ciosów i koncentrował się na obronie. W drugiej uderzył podwójnym lewym prostym, blisko 40 letni Brudow padł na deski, a kiedy wstał, to jego trener rzucił ręcznik i było po wszystkim.

 

I "Diablo" znów znalazł się w swoim żywiole: zdjęcia, autografy, dowody uwielbienia. Odniosłem wrażenie, że każdy z widzów obecnych w hali przy ul. Żeromskiego chce się o niego otrzeć. A on chyba poczuł, że znów jest w grze, że jeszcze nie wszystko stracone, bo przecież teraz przed nim walka z Bejbutem Szumenowem o pas interim WBA. Kontraktu na ten pojedynek jeszcze nie ma, ale Andrzej Wasilewski, promotor Włodarczyka, jest dobrej myśli. Wierzy, że do takiego starcia dojdzie, kto wie, może już w maju. A jak "Diablo" skutecznie pokona Kazacha mieszkającego w Las Vegas, to realna będzie też walka o ten najcenniejszy pas WBA należący do Rosjanina Denisa Lebiediewa.

 

Wygrana z Brudowem oczywiście nie daje żadnej odpowiedzi, czy Włodarczyk gotowy jest do takich wyzwań. W Sosnowcu, tak naprawdę, były tylko wszystkie okoliczności towarzyszące walce, nic więcej. Walki jako takiej nie było. Rosjanin nie nadaje się już do boksu na wysokim poziomie, bo zupełnie stracił odporność na ciosy. A że "Diablo" wciąż bije mocno, to trener Brudowa i on sam woleli nie ryzykować, stąd ręcznik na znak poddania. Dla nich i tak najważniejsze były pieniądze, które mogli zarobić, a dla Włodarczyka wciąż liczy się przyszłość, bo pytanie, czy może być jeszcze mistrzem świata dalej jest zasadne.

 

Ta bardzo krótka walka w Sosnowcu siłą rzeczy nie odpowiada na nie, ale myślę, że takiej możliwości nie wyklucza. Owszem, "Diablo" swojej natury nie zmieni. Jest i będzie ostrożny, zachowawczy, raczej nie podejmie ryzyka, gdy nie uzna, że zachodzi taka konieczność. I to było widać w tym pojedynku. Ale gdy "Diablo" jest w ringu, zawsze można mieć nadzieję. Wciąż bowiem potrafi znokautować jednym ciosem (czy podwójnym lewym prostym), dalej ma szczelną gardę, która go chroni przed niebezpieczeństwem. Problemem jest i będzie jego głowa, ale tej nie zmieni. Jeśli da radę ją odpowiednio schłodzić, to stać go na wiele. Dlatego wcale nie wykluczam wygranej Włodarczyka z Szumenowem, oczywiście jeżeli do takiej konfrontacji dojdzie.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie