Wolski dla Polsatsport.pl: Wracam do świata żywych

Piłka nożna
Wolski dla Polsatsport.pl: Wracam do świata żywych
fot. Cyfrasport

W życiu nie uwierzyłbym, że tak szybko wrócę do Polski. Moja kariera miała potoczyć się inaczej. Trzeba było jednak podjąć męską decyzję. Teraz walczę o to, aby wszystkim coś udowodnić – mówi w rozmowie z Polsatsport.pl nowy piłkarz Wisły Kraków Rafał Wolski.

Sebastian Staszewski: Rafał Wolski się skończył?

 

Rafał Wolski: Myślę, że nie. Wracam do świata żywych.

 

Pana powrót do Ekstraklasy zaskoczył niejednego kibica. Trzy lata temu chyba nikt w taki scenariusz by nie uwierzył. Pan również?

 

Ja też nie. Nie przypuszczałem, że tak szybko wrócę. Moja kariera nie potoczyła się jednak tak, jak chciałem. Przez złe wybory przestałem grać. Najpierw ławka w Bari, później w Mechelen. Chciałem strzelać bramki, a zamiast tego oglądałem, jak robią to koledzy. Za długo to trwało i trzeba było coś zrobić. Zgłosiła się Wisła i podała mi rękę. Skorzystałem.

 

Przez te lata pojawiła się frustracja? Był moment, gdy złapał Pan pana Boga za nogi. Wyjechał Pan do Serie A, Fiorentina zapłaciła za Pana ponad 2 miliony euro, trener Vincenzo Montella chwalił Pana na każdym kroku…

 

Dla mnie to było jak sen. Włosi we mnie wierzyli, obiecywali szanse. I nawet ich trochę dostałem. Zabrakło mi jednak dobrych statystyk. Co z tego, że fajnie pracowałem na treningach, że nieźle grałem, skoro nie strzelałem bramek, nie asystowałem? Przegrałem też rywalizację z dobrymi piłkarzami. Trzeba było reagować. Szkoda tylko, że z tych reakcji nic nie wyniknęło.

 

Nie wypaliły Pana wypożyczenia. Najpierw było te nieszczęsne Bari… Po co był Panu wyjazd do Serie B?

 

Wiele osób odradzało mi ten ruch. Namawiał jedynie trener Bari Devis Mangia. Zaryzykowałem i nie wyszło mi to na dobre. Bari grało prostą piłkę, która polegała na walce. Częściej, niż przy nodze, widziałem futbolówkę nad głową. Szkoda, że tak wybrałem, ale działałem pod presją czasu. Dopiero w ostatniej chwili dowiedziałem się, że Fiorentina godzi się na wypożyczenie.

 

Później trafił Pan do Mechelen. Tam widziano w Panu gwiazdę, a zamiast tego na stałe usiadł Pan na ławce rezerwowych. Co tym razem nie zagrało?

 

W sumie sam nie wiem. Trener Aleksandar Janković powtarzał mi, że zasługuję na szansę, a później mi jej nie dawał. Nawet koledzy zastanawiali się czy mam z nim konflikt. Bo piłkarsko dawałem radę. W świetnej formie był mój rywal, Sofiane Hanni, ale czy chodziło tylko o niego? W Belgii czułem się źle, a byłoby gorzej, gdyby nie moja dziewczyna. W końcu wywiesiłem białą flagę…

 

I odezwała się Biała Gwiazda.

 

Dogadaliśmy się dosłownie w trzy dni. Był jakiś inni sygnał z Polski, ale nic konkretnego. Do Krakowa jestem wypożyczony z opcją pierwokupu. Mam nadzieję, że wyrzucę z siebie złe emocje i zacznę grać w piłkę.

 

Wraca Pan czasami pamięcią do 2012 roku? Był Pan kadrowiczem, nadzieją polskiej piłki… Teraz o grze w reprezentacji może Pan tylko marzyć.

 

Czas idzie do przodu. Nie mogę żyć przeszłością. W tej chwili selekcjoner Nawałka nie ma powodów, by mnie powoływać. Chcę jeszcze zagrać w kadrze, ale nie teraz. Teraz muszę się odbudować, udowodnić wszystkim, że jestem jeszcze lepszym piłkarzem, niż przed wyjazdem. Może za jakiś czas okaże się, że jestem gotowy na powołanie? Ale najpierw dajcie mi kilka miesięcy.

 

Sam Pan powiedział – czas idzie do przodu…

 

Jeszcze mam chwilę. Jestem młody, bardzo ambitny. Pokaże, że potrafię wskoczyć na wysoki poziom i się na nim utrzymać. Ja w siebie wierzę.

Sebastian Staszewski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie