Puncher: Co wiemy o Włodarczyku?
Krzysztof Włodarczyk w piątek wrócił do ringu po półtorarocznej przerwie. Po pięciu minutach walki nie można jednak zbyt wiele powiedzieć o dyspozycji „Diablo”, który nie zachwycił gości poniedziałkowego magazynu Puncher.
Włodarczyk w Sosnowcu zmierzył się z Walerym Brudowem. Rosjanin padł po dwóch lewych prostych Polaka w drugiej rundzie. Co prawda podniósł się, ale jego trener nie pozwolił na kontynuowanie pojedynku.
ZOBACZ WALKĘ!
Dla Włodarczyka była to pierwsza walka od czasu przegranej z Grigorijem Drozdem we wrześniu 2014 roku i straty pasa WBC. „Diablo” wciąż ma mistrzowskie ambicje, jednak po piątkowym występie niewiele można powiedzieć o jego obecnej formy.
Myślę, że nadal jesteśmy ciemni jak tabaka w rogu. Bo cóż tu można powiedzieć? Nie możemy oceniać jego formy po walce z facetem, który chwiał się już po świście powietrza, a padł po dwóch lewych prostych. Najważniejsze, że wrócił, adrenalina zeszła, zobaczył sens... – ocenił w poniedziałkowym magazynie Puncher Andrzej Kostyra.
Innego zdania jest Janusz Pindera. – Troszkę można było się dowiedzieć. Ta pierwsza runda była taka, jak większość runda Krzyśka, czyli straszne ostrożna. Miał do czynienia z zawodnikiem, który z góry wiadomo, że jest mało groźny, a i tak nie zadawał ciosów. Walczył tak, jakby mierzył się z królem nokautów, który zamiast urwie mu głowę… – stwierdził ekspert Polsatu Sport.
Równie krytycznie o występie Włodarczyka wypowiedział się Artur Szpilka, który prywatnie bardzo nie lubi się z „Diablo”.
Wszyscy wiedzą, że nam z Krzyśkiem nie jest po drodze... Ale zupełnie bez emocji zgodzę się z panem Januszem. Wszystko było takie samo. Może ten lewy prosty był trochę lepszy, ale na tle kogo? Na tle faceta, który nawet nie pomyślał o wygranej – podsumował były pretendent do tytułu mistrza świata.
Cała dyskusja w załączonym materiale wideo.
