Pindera: Jedni odchodzą, inni wracają

Sporty walki
Pindera: Jedni odchodzą, inni wracają
fot. Cyfrasport

37-letni Albert Sosnowski wraca na ring dziś w Żyrardowie, a młodszy o rok Ola Afolabi niedawno ogłosił, że kończy karierę.

Jaki to ma związek, ktoś może zapytać. Obaj są dorośli i mają prawo podejmować suwerenne decyzje, obaj sporo osiągnęli na zawodowych ringach. Sosnowski był mistrzem Europy wagi ciężkiej, walczył z Witalijem Kliczką o pas WBC, a Ola Afolabi dwukrotnie zdobywał pas interim WBO kategorii junior ciężkiej.

 

Albert Sosnowski postanowił po dwóch latach przerwy dać sobie jeszcze jedną szansę i dziś w Żyrardowie zmierzy się z przeciętnym Węgrem Andrasem Csomorem. Sam go sobie wybrał, uznał, że nie jest ani zbyt mocny, ani zbyt słaby, jak na jego możliwości.

 

Mam wątpliwości, czy to dobry pomysł, ale szanuję decyzję. „Dragona”, który chce sprawdzić na co go stać i jak powiedział: zakończyć długą przygodę z boksem zwycięstwem. Dla kogoś, kto był mistrzem Europy i bił się ze starszym Kliczką wygrana z Csomorem nie będzie wielkim osiągnięciem, ale tym razem będzie to bardziej walka z samym sobą. Sosnowski jest już bliski decyzji, by pożegnać się z ringiem, ale chce jeszcze spróbować. Mimo wszystko jest to jednak próba obarczona sporym ryzykiem. Na ile dużym, to zależy od formy jaką zaprezentuje były mistrz Starego Kontynentu. Mam tylko nadzieję, że Albert jest tego świadomy.

 

Tak chociażby jak Ola Afolabi, który właśnie podjął męską decyzję o zakończeniu kariery. Widać po ostatniej przegranej walce z Marco Huckiem uznał, że wszystko co najlepsze już za nim.

 

Nie każdego na to stać. Wystarczy spojrzeć na idoli Afolabiego, Jamesa Toneya czy Roya Jonesa jr. W przeszłości byli królami ringów, magicznymi zjawiskami tej dyscypliny, a teraz są żałośni. Nie oni jedyni. Lista tych, którzy nie wiedzieli kiedy odejść jest długa, znacznie dłuższa od tej, na której są ci, którzy postanowili zakończyć karierę we właściwym momencie.

 

Pamiętam jak przed laty Jerzy Kulej opowiadał mi dlaczego zrezygnował ze startu na trzecich igrzyskach: w jednej z ligowych walk, wygranej zresztą, zrozumiał, że nie jest już taki, jak dawniej. Miał szansę walczyć w Monachium (1972) o trzecie olimpijskie złoto, ale postanowił inaczej. I nigdy tego nie żałował.

 

Jego starszy kolega, Kazimierz Paździor, mistrz olimpijski z Rzymu (1960) powiesił bokserskie rękawice na kołku mając zaledwie 26 lat. Po prostu uznał, że już nic lepszego nie może go w ringu spotkać. A przecież spokojnie mógł wygrywać dalej.

 

Albert Sosnowski ma świadomość, że mistrzem świata nie będzie, wie też, że na wielkie walki nie może już liczyć, ale mimo wszystko chce raz jeszcze spróbować swych sił. I ma do tego prawo.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie