Przylecieli, wygrali, odlecieli

Siatkówka
Przylecieli, wygrali, odlecieli
fot. PAP

Sensacji nie było. Zenit Kazań pokonał w rewanżowym meczu Skrę Bełchatów w Łodzi i zagra w Final Four Ligi Mistrzów.

Wygrana Skry w Kazaniu (3:2) rozbudziła nadzieję. Pozwalała wierzyć, że można wyeliminować zespół o nieograniczonym budżecie, mający w swoim składzie największe gwiazdy światowej siatkówki, takie jak Kubańczyk Wilfredo Leon, Amerykanin Matthew Anderson czy rosyjski atakujący Maksym Michajłow. No i oczywiście Władymira Aleknę, trenera cudotwórcę przy sterze.

 

Wiary dodawała jeszcze wspaniała publiczność w łódzkiej Atlas Arenie. Ponad 12 tysięcy widzów potrafiących gorąco dopingować swój zespół, to spore wzmocnienie. Zwracał na to uwagę przed rewanżowym meczem trener siatkarzy z Kazania. Ale mówił też, że jego zespół polskich kibiców się nie przestraszy.

 

I miał rację. Zenit od początku do końca zagrał na bardzo wysokim poziomie. Cały czas nękał Skrę mocnym serwisem i solidnym blokiem, czego szczególnie doświadczył Mariusz Wlazły. To nie był jego dzień. Decydującą fazę tego spotkania oglądał już w dresie, zastąpił go Marcel Gromadowski, ale to niestety nie jest atakujący światowego kalibru.

 

A bez takich graczy ciężko wygrać z taką drużyną, jak Zenit Kazań. Tym razem zespół ten nie miał słabych punktów. Pewnie atakował Michajłow i Anderson, a Leon wbijał siatkarskie gwoździe. Tym razem jednak skuteczniejszy był w polu zagrywki, pokazał też jak można zatrzymać rywala pojedynczym blokiem.

 

Właściwie każdy zawodnik z Kazania zasłużył na wysoką ocenę. Świetny był rozgrywający Aleksander Butko, bardzo skuteczni obaj środkowi, Andriej Aszczew i  Aleksandr Gucaluk, oraz bułgarski libero, Teodor Sałparow.  A przecież Alekna na tej pozycji ma jeszcze taką gwiazdę jak Aleksiej Wierbow, który tym razem odpoczywał.

 

Anderson pytany po meczu czym różnił się on od tego w Kazaniu odpowiedział krótko: trzecim setem. Tam go przegraliśmy mając dwa pierwsze wygrane i sami stworzyliśmy sobie problem, a tu tego błędu nie popełniliśmy i pewnie dokończyliśmy dzieła – wyjaśnił Amerykanin.

Tak właśnie było. W pierwszym spotkaniu gospodarze podali pomocną dłoń gościom, a ci chwycili całą rękę, doprowadzili do tie breaka i rozstrzygnęli go na swoją korzyść.

 

W Łodzi prezentów nie było. Siatkarze Zenitu utrzymali koncentrację i to wystarczyło, by wygrać 3:0 i awansować do Final Four Ligi Mistrzów, który zostanie rozegrany w dniach 16/17 kwietnia w Tauron Arenie w Krakowie.

 

Rywalem Zenitu w półfinale będzie mistrz Polski, Asseco Resovia Rzeszów. W drugiej parze zagrają włoskie zespoły: Diatec Trentino z Cucine Lube Civitanova. Przed rokiem w Berlinie Resovia grała z Zenitem w finale i przegrała O:3. Czy w Krakowie będzie lepiej, czy jest szansa na sensacyjne zwycięstwo?

 

Nie oszukujmy się. Faworytem będzie Zenit. W tegorocznych rozgrywkach wyeliminował już dwa polskie zespoły: Lotos Trefl Gdańsk i Skrę. Ale siatkarze z Bełchatowa pierwszy mecz drugiej rundy play off przecież wygrali. I to na terenie mistrza. To czytelny sygnał dla Resovii, że wszystko jest możliwe. Trzeba tylko zagrać na 110 procent swoich możliwości, zmusić faworyta do błędów, wywrzeć na nim presję, a wtedy kto wie? Tym bardziej, że zespół z Rzeszowa ma ludzi, którzy mogą to zrobić, ale potęga drużyny gwiazd z Kazania jest jednak niepodważalna. W Atlas Arenie, w rewanżowym meczu ze Skrą, widać to było bardzo wyraźnie.

 

Do Łodzi siatkarze z Kazania przylecieli własnym samolotem, wygrali i odlecieli. Czy tak będzie również w Krakowie ?

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie