Sylwester Szmyd o zgonach kolarzy: Zmiany są nieuniknione

Inne
Sylwester Szmyd o zgonach kolarzy: Zmiany są nieuniknione
fot. PAP

Jeden z najbardziej doświadczonych polskich kolarzy Sylwester Szmyd jest wstrząśnięty śmiercią dwóch belgijskich zawodników - Antoine'a Demoitie i Daana Myngheera, choć nie łączy tych dwóch przypadków. Uważa, że zmiany w przepisach są nieuniknione.

W niedzielnym klasyku Gandawa-Wevelgem 25-letni Demoitie uczestniczył w kraksie z kilkoma kolarzami i zanim zdążył się podnieść, został uderzony w głowę przez rozpędzony motocykl. Zmarł wieczorem w szpitalu w Lille. Następnego dnia w Ajaccio na Korsyce zmarł młodszy o dwa lata Myngheer wskutek zawału serca podczas pierwszego etapu Criterium International.

 

- Nie łączę tych dwóch przypadków. Jeden był prawdopodobnie skutkiem arytmii serca, a tę wadę - jak przekonuje mój znajomy lekarz sportowy - nie zawsze da się od razu zdiagnozować, zwłaszcza wśród młodych zawodników. Drugi przypadek - śmierć pod kołami motocykla - nie powinien się zdarzyć. To boli - powiedział Szmyd, który właśnie powrócił do domu z zakończonego także w Niedzielę Wielkanocną wyścigu Dookoła Katalonii.

 

Z relacji mediów Szmyd dowiedział się, że sprawca wypadku w Gandawa-Wevelgem był doświadczonym motocyklistą, który od 20 lat uczestniczył w wyścigach.

 

Mogę się domyślać, że przewoził fotoreportera albo dziennikarza z kamerą. Jestem pewny, że ten wypadek wywoła dyskusję na temat bezpieczeństwa kolarzy i że UCI będzie dążyć do ograniczenia akredytacji fotoreporterskich. Zmiany w przepisach są nieuniknione - ocenił.

 

Z drugiej strony pochodzący z Bydgoszczy 38-letni kolarz, obecnie reprezentujący barwy ekipy CCC Sprandi Polkowice, rozumie, że obecność dziennikarzy na wyścigach jest niezbędna.

 

- My jeździmy na rowerach, a dziennikarze mają swoją robotę, bez której nasza praca nie byłaby dostrzeżona i pokazana kibicom. Kolumnie wyścigowej towarzyszą policjanci na motorach, którzy dbają o nasze bezpieczeństwo. Za peletonem lub za ucieczką jadą wozy techniczne i oczywiście tego nie można zmienić. Są sytuacje, że samochody techniczne muszą wyprzedzić peleton i zdarza się, że przy tym manewrze ocierają się o nas. Bywa niebezpiecznie i czasami poleci w stronę wozów technicznych grube słowo albo bidon. Ale taka jest nasza praca - wspomniał.

 

Szmyd jest rekordzistą wśród polskich kolarzy pod względem zaliczonych wielkich tourów. Startował 12 razy w Giro d'Italia, czterokrotnie w Tour de France i siedmiokrotnie we Vuelta a Espana, kończąc wszystkie z tych wyścigów.

 

- Na szczęście nigdy nie znalazłem się w sytuacji zagrażającej mojemu życiu. Zdarzało się, że zjeżdżałem z jakiejś przełęczy z prędkością 90 km/h, w deszczu i na skraju przepaści, ale takie sytuacje to chleb powszedni kolarzy zawodowych - podsumował.

jb, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie