Iannone w opałach po wypadku w Argentynie (WIDEO)

Po ścięciu z toru zespołowego kolegi tuż przed metą niedzielnego wyścigu MotoGP o Grand Prix Argentyny, Andrea Iannone otrzymał od organizatorów karę przesunięcia o trzy pola startowe podczas kolejnej rundy w Austin, ale to może być jego najmniejszym zmartwieniem. Czy wkrótce Włoch będzie musiał zrobić w ekipie Ducati miejsce dla aktualnego mistrza świata Jorge Lorenzo?
Iannone zaatakował Andreę Dovizioso na bliźniaczym, fabrycznym Ducati w ostatnim prawym zakręcie wyścigu, upadając po uślizgu przedniego koła jeszcze zanim zrównał się z rodakiem, i widowiskowo zabierając go razem ze sobą na pobocze. Ducati straciło tym sposobem dwa miejsca na podium, a Dovi szansę na umocnienie się na drugim miejscu w klasyfikacji generalnej.
Po wszystkim Iannone przeprosił zespołowego kolegę i tłumaczył, że nie hamował później niż na wcześniejszych okrążeniach, ale musiał zjechać bardziej do wewnętrznej z uwagi na Doviego. Stąd niby wywrotka.
Jego tłumaczenia nie przekonują oczywiście nikogo, w tym Dyrekcji Wyścigu, która nałożyła na Włocha karę przesunięcia o trzy pola startowe podczas najbliższej rundy w USA, oraz punkt karny. Warto dodać, że w tym roku cztery punkty karne nie oznaczają już startu z końca stawki, jak było jeszcze w listopadzie w Walencji w przypadku Valentino Rossiego. Dopiero po zebraniu dziesięciu zawodnik zostaje wykluczony z następnego wyścigu.
Iannone może mieć jednak poważniejsze kłopoty. Szefowie Ducati Corse i ekipy, Gigi Dall'Igna i Paolo Ciabatti, w Argentynie byli oczywiście wściekli i z pewnością mocno osuszyli swojemu podopiecznemu głowę, ale też nie to może być jego największym problemem. Grand Prix Argentyny było dla Iannone czwartym nieukończonym wyścigiem z rzędu. W tym roku Włoch nie kończył obu po niewymuszonych błędach i w klasyfikacji generalnej nadal ma na swoim koncie zerowy dorobek punktowy. Rok temu Iannone był od bardziej doświadczonego Dovizioso wyraźnie szybszy. Do tego jest młodszy i bardziej przebojowy, ale też trudniejszy we współpracy i bardziej kapryśny.
Coraz więcej wskazuje z kolei na to, że obrońca tytułu Jorge Lorenzo w przyszłym roku opuści ekipę Yamahy i dołączy właśnie do Ducati. Nie ma chyba wątpliwości, że jeśli tak się stanie, Hiszpan zrobi to tylko pod warunkiem, że to on, a nie Ducati, wybierze drugiego zawodnika.
W końcu z Yamahy odpycha go właśnie atmosfera powodowana przez wewnętrzną rywalizację z dziewięciokrotnym mistrzem świata Valentino Rossim. W tym samym czasie w zespole Repsol Honda panuje idealna harmonia, ale tylko dzięki temu, że u boku Marca Marqueza jeździ wyraźnie grający drugie skrzypce i zawodzący Dani Pedrosa.
Przechodząc do Ducati Lorenzo będzie wymagał absolutnego statusu numer jeden i nie pozwoli sobie powtórkę takich scen, jak te z Argentyny. Zamiast więc młodego, szybkiego i czasami za bardzo pewnego siebie Iannone wybierze zapewne sprawdzonego i z pewnością zwyczajnie wolniejszego Dovizioso. Tym bardziej, że Dovi jest znacznie bardziej doświadczony jeśli chodzi o rozwój motocykla i pracę z inżynierami. Być może Lorenzo już postawił sprawę jasno i stąd właśnie niedzielna desperacja Iannone, który podobno już rozmawia o potencjalnym kontrakcie z ekipą Suzuki.
Tak czy inaczej Iannone potrzebuje teraz solidnego wyniku. Ducati cały czas mówi z kolei, że chce wreszcie wygrać swoje pierwsze Grand Prix od sześciu lat. Jeśli obie strony pomogą sobie nawzajem, może nie będzie jeszcze za późno i uda się zapomnieć o argentyńskim kryzysie. W Austin w ten weekend Iannone będzie jednak pod lupą. Od tego, jak poradzi sobie pod taką presją, może zależeć jego przyszłość.
Grand Prix Ameryk w Austin już w ten weekend. Bezpośrednie relacje na sportowych antenach Polsatu i portalu polsatsport.pl.
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: Magazyn MotoGP 2018 - odcinek 5
