Boniek: Nie odstąpię od dialogu z kibicami!

Piłka nożna

Prezes PZPN, Zbigniew Boniek po raz czwarty odpowiadał za organizację finału Pucharu Polski. "Nie zejdę z drogi dialogu z kibicami, który od początku towarzyszy mojej kadencji" - zapowiada szef związku - "Za rok również zorganizujemy finał z oprawami. Nie zamierzam dzielić kibiców na dobrych VIP-ów i złych ultrasów".

Roman Kołtoń: PZPN w ogniu rac, pardon - w ogniu krytyki po finale Pucharu Polski - jak pan odbiera dyskusję, która toczy się w mediach?

Zbigniew Boniek: Po pierwsze, i chcę to powiedzieć dobitnie - nie zejdę z drogi dialogu z kibicami, który od początku towarzyszy mojej kadencji. Za rok zorganizujemy finał Pucharu Polski również z oprawami. Nie zamierzam dzielić kibiców na dobrych VIP-ów i złych ultrasów... Nie będzie muru między PZPN-em, którym kieruję, a kibicami!

Sam pan powiedział w wywiadzie po spotkaniu na antenie Polsat Sport, że kibice nie dotrzymali umowy...

Bo nie dotrzymali. Jednak człowiek nie jest w stanie gniewać się na dziecko. Owszem - może po jakimś zachowaniu zastosować karę, ale za chwilę siada do kolacji, za chwilę przytuli... Kibice są częścią sportu. Nie wyobrażam sobie meczu finałowego Pucharu Polski przy pustych trybunach.

Niektórzy wyobrażają sobie jednak takie spotkanie bez opraw...

A ja nie! Nasze oprawy w Polsce są najlepsze w całej Europie. To - co przez długi czas pokazywali kibice obu uczestników finału - było niesamowicie efektowne i nikomu nie przeszkadzało. Nasi kibice mają - jeśli chodzi o oprawy - trzy razy większą fantazję niż kibice w Niemczech, Anglii, czy Hiszpanii. Wjeżdżały hasła, wielkie flagi z różnymi symbolami, chorągwie. Były i race, które - jeśli nie lecą w jakimś kierunku - nie stanowią żadnego zagrożenia.

Jednak poleciały...

I z tego trzeba wyciągnąć wniosek. Jednak moje wnioski będę formułował na bazie przekonania, że dalej konieczny jest dialog z kibicami. Teraz też prowadziliśmy rozmowy. Kibice czasami nawet robią nam łaskę. To naprawdę nie jest łatwa sprawa. Jednak była nasza zgoda na oprawy, flagi, na gniazda, z których był prowadzony doping. Jednak część ludzi chce budować mur. Cały finał chce wykorzystywać do polityki - do utrwalania podziału na prawą i lewą scenę. Mur przeciwko murowi? To nie będzie wymiar mojej kadencji prezesa PZPN, jeśli chodzi o kibiców.


Politycy kilka lat temu zaostrzyli prawo - nic nie dało.

Brawo! Dlatego będziemy rozmawiać, przekonywać, zachęcać do pozytywnych zachowań. Gdy trzeba, będziemy też karać. Na pewno Lech zostanie przykładnie ukarany...


Wykluczeniem na sezon z Pucharu Polski?

Nie wiem, proszę nie myśleć, że zamierzam wpływać na Wydział Dyscypliny PZPN. Nie wiem, jaka decyzja zapadnie jutro. Może zresztą Wydział Dyscypliny dłużej będzie wyjaśniał, co i jak? Niech spokojnie przeanalizuje wszystkie fakty. I później wyda werdykt... Jak znam życie, ten werdykt też podzieli opinię publiczną. Jedni będą mówili, że jest zbyt ostry, a inni, że zbyt łagodny...

PZPN był organizatorem finału - na meczu znalazło się, szacuję, z tysiąc rac...

Pytają mnie, czy nie powinno być ostrzejszej kontroli... To jednak nie jest proste...

Nie jest proste, ale... jest wykonalne. Tyle, że nie dałoby 100-procentowej skuteczności.

Pewnie byśmy uniemożliwili wniesienie 70-80 procent rac. Jednak wówczas podniosłaby się krytyka, że na bramach urządzamy gehennę kibicom. Proszę sobie przypomnieć, jaka była reakcja mediów, gdy swego czasu Legia kilka godzin wpuszczała na stadion 1200 kibiców Górnika Zabrze. Przecież wyjazd na mecz, czy wejście na stadion, to nie ma być cierpienie! Gdyby jednak maksymalnie zaostrzyć kontrolę, to i tak z 20 procent rac zostanie przemyconych. I gdyby ktoś chciał, to te 20 procent też mogłoby polecieć na boisko. Z racami to głębszy problem...

 

Roman Kołtoń, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie