Pindera: Tytuły niewiele warte?

Sporty walki

Saul Alvarez oddał pas mistrzowski WBC wagi średniej. Widać nie jest mu potrzebny, by zarabiać miliony.

Ten scenariusz był bardzo prawdopodobny. „Canelo” nokautując 7 maja Amira Khana w Las Vegas wiedział, że kolejnego przeciwnika mieć będzie z urzędu. Giennadij Gołowkin, wtedy jeszcze mistrz tymczasowy WBC, nabył prawa do takiego pojedynku i miał nadzieję, że dojdzie do niego już we wrześniu tego roku.


Ale niepokonany na zawodowych ringach „GGG”, to przeciwnik wyjątkowo niebezpieczny, ostatnie 22 walki wygrał przez nokaut. Kazach jest mistrzem wybitnym, od dawna nie było nikogo takiego jak on, tak dominującego nad rywalami. Tym bardziej więc jego pojedynek z Alvarezem jest tak bardzo oczekiwany.


Dziś już wiemy, że szansa na wielki hit szybko się oddala. Alvarez oddaje pas, bo jak twierdzi nie chce czuć presji ze strony organizacji WBC, którą chciała zdecydowanych deklaracji obu stron do najbliższego wtorku. Meksykanin zapewnia jednak, że dalej dąży do starcia z Gołowkinem, ale negocjacje muszą toczyć się w spokoju, bez presji tykającego zegara, a tak byłoby, gdyby zachował pas tej organizacji.


Tym samym Żenia z Karagandy zdobył kolejne trofeum w wadze średniej bez walki. Do pasów IBF, WBA dołożył teraz zielony WBC i do pełnej kolekcji brakuje mu tylko tytułu WBO. Jego posiadaczem jest Brytyjczyk Joe Saunders. Nie można więc wykluczyć, że to on będzie kolejnym rywalem Gołowkina, a być może pierwszym w kolejce będzie mistrz regularny WBA, Daniel Jacobs. Nic bowiem nie wskazuje na to, by we wrześniu „GGG” zmierzył się z „Canelo”.


To oczywiście wciąż jedna z najbardziej oczekiwanych walk, ale wszystko wskazuje na to, że Oscar De La Hoya, promotor Alvareza, ma inne plany. Trudno powiedzieć jakie, ale chętnych do konfrontacji z kimś o takim statusie, jak Meksykanin, z pewnością nie zabraknie. Nie zdziwię się, gdy dojdzie do rewanżu z Miguelem Angelem Cotto, ale zakładam też, że De La Hoya i „Canelo” mogą wyciągnąć innego asa z rękawa, choć oczywiście cały czas zapewniają, że nie ma mowy o ucieczce przed Gołowkinem.


I nawet jeśli nie mijają się z prawdą, a negocjacje będą długie, to na taką walkę warto czekać. Dość zabawna będzie tylko sytuacja, gdy stawką takiego hitowego pojedynku, oczywiście gdyby do niego doszło, znów będzie pas WBC, z którego Alvarez zrezygnował lekką ręką, a walka odbędzie się w umownym limicie 155 funtów, z czego znany jest „Canelo”. Dziś wydaje się to mało realne, ale gdy przemówią wielkie pieniądze wszystko jest możliwe. Przy nich mistrzowskie tytuły, to jedynie przysłowiowy kwiatek do kożucha. Być może nie dla każdego, ale rudowłosy chłopak z Meksyku właśnie nam to udowadnia. Zresztą nie on pierwszy i ostatni.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie