Pindera: Mistrzowskie kontry w Tokio

Siatkówka

Kanada pokonana w pięciu setach, jutro w Tokio mecz z Francją. Igrzyska już trochę bliżej.

Polacy zaczęli pierwszy mecz turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk w Rio de Janeiro w swoim najmocniejszym ustawieniu: z Bartoszek Kurkiem w ataku, z Michałem Kubiakiem i Mateuszem Miką na przyjęciu, z Karolem Kłosem i Mateuszem Bieńkiem na środku bloku i z Pawłem Zatorskim na pozycji libero. Rozgrywał Grzegorz Łomacz, co też nie jest zaskoczeniem, bo takiej decyzji Stephane’a Antigi należało się spodziewać.


I trzeba przyznać, że rozgrywał dobrze. Kanadyjczycy walczyli dzielnie, przegrali wprawdzie pierwszego seta wyraźnie (18:25), ale w kolejnym to już oni byli górą .


We wrześniu minionego roku, obie drużyny spotkały się w Tokio w turnieju o Puchar Świata, ale wtedy przewaga Polaków była wyraźna. Kanada ma w swoich szeregach kilku bardzo dobrych zawodników, na czele z Nicolasem Hoagiem, synem trenera Glena Hoaga, są też przyjmujący John Gordon Perrin i doświadczony atakujący, znany obieżyświat Gavin Schmitt, którzy od nowego sezonu występować będą w Resovii Rzeszów, ale tym razem, mimo dobrej gry, na zwycięstwo te argumenty nie wystarczyły.


Polacy zaczęli z Miką, co jest dobrą wiadomością, bo to ważny gracz dla tego zespołu. Zresztą wielokrotnie mówił o tym Antiga, dodając jednak od razu, że jeśli będzie kłopot, to rozwiąże go Rafał Buszek, inny z polskich mistrzów świata.


O tym, że Mika ma obolałe kolano wiadomo od pewnego czasu. Pod znakiem zapytania stał nawet jego wyjazd do Japonii, ale ostatecznie uznano, że może wsiąść do samolotu lecącego do Tokio. Po przylocie z tego turnieju, jeśli oczywiście, w co gorąco wierzymy, Polacy wywalczą olimpijską kwalifikację, poddany będzie dalszemu leczeniu, by na igrzyskach wystąpił już zdrowy.


Po pierwszym, pewnie wygranym secie (25:18), drugi zaczął się od 5:0, ale dla Kanadyjczyków. To zespół, który nie kalkuluje, ryzykuje na zagrywce i jeśli trochę odpuścisz, to później musisz gonić, bo rywal jest już daleko. Na pierwszej przerwie technicznej przegrywaliśmy 1:8 i wyglądało na to, że Polacy są tym faktem mocno zdziwieni. Później straty wzrosły (11:20) i wtedy było już jasne, że tej partii nie da się obronić. Kanada po porażce w trzecim wygrała też czwartego seta, doprowadziła do tie breaka i powiało chłodem.


Na szczęście obawy zostały szybko rozwiane, bo drużynę Antigi nie jest łatwo przestraszyć. Im trudniej, tym grają lepiej. Nie pękają w końcówkach, a to się chwali. Wystarczy przypomnieć mecz z Niemcami w Berlinie decydujący o przedłużeniu szans na olimpijski awans. Gospodarze mieli piłkę meczową, widmo strasznej w skutkach porażki zaglądało już naszym asom w oczy i wtedy raz jeszcze pokazali, że mają charakter wojowników.


W Tokio tie break toczył się już pod dyktando Polaków, którzy pogonili Kanadyjczyków serwisem i szybko wygrali 15:9. Jutro gramy z Francją, który pokonała nie bez kłopotów Chiny 3:1. Pięknie byłoby zrobić kolejny krok do Rio.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie