Pindera: Tokio znów szczęśliwe
Zasłużony awans polskich siatkarzy na igrzyska w Rio de Janeiro jest już faktem. Pięć kolejnych zwycięstw w japońskiej stolicy zapewniły im olimpijskie paszporty.
Pięć lat temu, też w Tokio, prawo startu w Londynie (2012) wywalczyła drużyna Andrei Anastasiego, ale tamten olimpijski występ, jak pamiętamy, nie był udany. Ten zespół dobijał się do igrzysk znacznie dłużej, choć wydawało się, że seria 11 wygranych podczas ubiegłorocznego Pucharu Świata na japońskiej ziemi też wystarczy do awansu. Niestety zabrakło jednego seta i ten ostatni, przegrany mecz z Włochami śnił się po nocach.
Kilka miesięcy później zagrali pięć spotkań był w Berlinie i niewiele brakowało, by doszło do katastrofy. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, wywalczyli tam jeszcze jedną, ostatnią szansę, ale pamiętam doskonale, że to nie były emocje dla ludzi o słabych nerwach.
Teraz Tokio jest znów szczęśliwe dla naszych siatkarzy. Pięć wygranych meczów, w tym trzy w tie breaku, doprowadziły ich wreszcie do Rio. Ostatni turniej kwalifikacyjny wprawdzie jest na ostatniej prostej, w sobotę Polacy zagrają z Iranem, a dzień później na zakończenie z Australią, ale to co najważniejsze już za nimi.
Po Memoriale Huberta Jerzego Wagnera, poprzedzającym wylot do Japonii, nie brakowało głosów, że dwie przegrane z Bułgarią i Serbią muszą budzić niepokój. Nie podzielałem tych opinii, byłem dziwnie spokojny, bo czułem, że jeśli nasz zespół wyszedł cało z opresji w Berlinie, gdzie Niemcy mieli meczbola i w kolejnej akcji mogli świętować, a my rozpaczać, to większy horror nie jest już tej drużynie pisany.
Zgoda, z Francją i Chinami przegrywali 0:2 w setach, ale mocne mentalnie drużyny potrafią sobie radzić w kryzysowych sytuacjach. Zresztą w meczu z Chinami, począwszy od trzeciego seta, na boisku rządzili już tylko Polacy. Z Francją oczywiście mogło być różnie, ale nawet gdyby doszło do porażki, to też nie byłoby tragedii.
Zespół Antigi i Phillipe’a Blaina nie gra w Tokio mistrzowskiej siatkówki, tym bardziej więc cenne są te zwycięstwa i awans. Do igrzysk w Rio zostało jeszcze dwa miesiące, to odpowiedni czas, by przygotować się do walki o olimpijskie medale. Michał Kubiak mówi o nich głośno, pozostali też nie sprawiają wrażenia przesadnie skromnych.
Poligonem będzie jeszcze Liga Światowa z finałem w Krakowie, dopiero później, przed wylotem do Brazylii można zacząć rozmawiać o tym, co ich czeka w Rio.
Na razie na to za wcześnie, turniej w Tokio jeszcze trwa, choć dla Polaków tak jakby już się szczęśliwie skończył.
Komentarze