Reprezentacja Anglii: 50 lat czekania

Piłka nożna
Reprezentacja Anglii: 50 lat czekania
fot. Cyfrasport

Komplet punktów w eliminacjach i tylko trzy stracone gole. Anglicy jako pierwsi awansowali na turniej i mają najmłodszą, a jednocześnie najdroższą kadrę wśród wszystkich uczestników Euro. W sparingach przed turniejem bez problemów pokonali Australię, Turcję oraz mistrzów świata – Niemców. Na sam koniec, przed wylotem do Francji, rozprawili się z Portugalczykami.

Angielska kadra daje solidne argumenty, by postrzegać ją w roli faworyta. Tak zwanemu „pompowaniu balonika” trudno się dziwić – kto jak kto, ale Anglicy mają do tego jak największe prawo - najbogatsza liga, wielkie nazwiska oraz najlepsze przedturniejowe statystyki pośród wszystkich uczestników Euro.

Od ostatniego triumfu na dużej międzynarodowej imprezie w lipcu minie równo 50 lat – od 1966 roku angielscy kibice czekają na złoty krążek. Wtedy to po raz pierwszy (i ostatni) Anglia wygrała wielki turniej – mistrzostwa świata, których była gospodarzem.


Czy teraz w obliczu tylu argumentów przemawiających za angielską reprezentacją uda się przerwać 50-letnią posuchę? Prześledźmy jak wygląda droga Anglików, narodu fanatyków futbolu, do wymarzonego triumfu na który czekają od 1966 roku.

Nie na miarę ambicji

W 1968 roku Anglicy z mistrzostw Europy rozgrywanych we Włoszech wrócili z brązowym medalem. Jednak wtedy na turniej jechały zaledwie cztery drużyny. Trzecie miejsce mistrzów świata sprzed dwóch lat rozpatrywano jako porażkę.

Za eliminacje do mistrzostw Europy 1968 posłużyły wtedy dwie edycje British Home Championship - z 1997 i 1998 roku. Z rywalizacji na przestrzeni dwóch lat pomiędzy Anglią, Szkocją, Irlandią Północną oraz Walią zwycięsko wyszła drużyna mistrzów świata.

Zwycięstwo w British Home Championship pozwoliło na walkę w barażach ME. Mistrzowie świata trafili na zespół mistrzów Europy - Hiszpanię. W pierwszym meczu na Wembley im bliżej końca tym bardziej wydawało się, że mecz zakończy się bezbramkowym remisem. Jednak na 6 minut przed ostatnim gwizdkiem do bramki Hiszpanów trafiła największa gwiazda ówczesnej reprezentacji Anglii oraz Manchesteru United - Bobby Charlton.

Rewanż na Estadio Santiago Bernabéu tylko potwierdził wyższość triumfatorów MŚ ’66. Co prawda wynik golem w 48.minucie otworzył Hiszpan Amancio, ale w 54.minucie wyrównał Martin Peters. Dzieła dokończył, Norman Hunter zdobywając w 81.minucie swojego pierwszego gola w reprezentacyjnej koszulce.

Tytuł wywalczony dwa lata wcześniej i pokonanie mistrzów Europy wskazywały, na to że Trzy Lwy są faworytem rozgrywek. Turniej finałowy zarezerwowany był dla jedynie czterech zespołów. W półfinale Anglicy trafili na Jugosławię. Mecz nie był porywającym widowiskiem. Obie drużyny nie mogły znaleźć drogi do bramki i dopiero w 86.minucie padł decydujący gol… Tym razem jednak to nie Anglicy święcili sukces w końcówce, lecz piłkarze Jugosławii po golu  Dragana Dżajicia.

Po meczu angielska prasa oraz kibice winę za słabą postawę angielskiej drużyny chcieli przypisać zbyt długiemu świętowaniu triumfu w Pucharze Europy przez największa gwiazdę reprezentacji. Bobby Charlton tydzień wcześniej zdobył z Manchesterem United pierwszy w historii klubu Puchar Europy i właśnie ten sukces miał być przyczyną jego słabej formy.

Pocieszeniem był mecz o 3.miejsce, w którym Anglicy pokonali ZSSR po golach Hursta i krytykowanego za mecz z Jugosławią Charltona. Brązowym medal nie został jednak przyjęty w ojczyźnie z entuzjazmem.

Drużyna „weteranów”

W 1970 roku jako triumfator poprzednich rozgrywek Anglicy udział w Mistrzostwach Świata w Meksyku mieli zapewniony. Trener Alf Ramsey, z którym reprezentacja zdobyła medale na dwóch poprzednich imprezach, postąpił wedle sportowego powiedzenia, że zwycięskiego składu się nie zmienia. I tak zespół Anglii na mistrzostwa do Meksyku pojechał w bardzo podobnym składzie do tego sprzed czterech i dwóch lat. Jednak gra doświadczonego składu Anglików na tamtych mistrzostwach nie była już tak porywająca i efektowna jak cztery lata wcześniej. Drużyna Ramseya została okrzyknięta przez angielską prasę zespołem „weteranów”. W grupie C Anglicy odnieśli dwa skromne zwycięstwa po 1:0 przeciwko Rumunii i Czechosłowacji oraz takim samym wynikiem ulegli Brazylii.

W ćwierćfinale zmierzyli się z reprezentacją RFN. W 50.minucie prowadzili już 2:0 i wtedy pewny awansu do następnej części turnieju, Alf Ramsey zdjął z boiska Bobby’ego Charltona, chcąc oszczędzić zawodnika na półfinał. Po przeprowadzonej zmianie kontaktowego gola strzelił Franz Beckenbauer. Sytuacja zaczęła robić się nerwowa. Anglicy próbowali dowieźć wynik do końca, ale w 86.minucie do angielskiej bramki trafił Uwe Seeler. W dogrywce anglikom zabrakło już i sił i determinacji, by zatrzymać rozpędzonych Niemców. W 108.minucie zwycięskie trafienie zaliczył 25-letni Gerd Müller. Niemcy awansowali do półfinału.

Ponownie Müller

Reprezentacja RFN jeszcze raz stanęła na drodze Anglików w barażach o Mistrzostwa Europy 1972 – na Wembley przez większość gry Niemcy prowadzili jednym golem. W 77.minucie Anglicy doprowadzili do wyrównania i kiedy ich kibice zaczęli myśleć, że gra zaczyna się od nowa i wyczekiwali w euforii na dogrywkę w 85.minucie sędzia podyktował rzut karny dla reprezentacji Niemiec. Wykorzystał go Günter Netzer, a trzy minuty później Anglików dobił, tak jak w 1970, Gerd Müller. Reprezentacja Anglii nie zakwalifikowała się do turnieju, jednak wtedy do Mistrzostw Europy nie przywiązywano takiej wagi i na stanowisku trenera nie doszło do zmiany.

Chwalebne pożegnanie

Na drodze do Mistrzostw Świata 1974 Anglikom stanęły reprezentacje Walii i Polski. Na początku Anglicy zaliczyli zwycięstwo i remis z reprezentacją Walii. Przed meczem z Polską w Chorzowie zajmowali w grupie drugie miejsce i aby odzyskać pozycję lidera musieli wywieźć z Polski komplet punktów. Jednak kadra Kazimierza Górskiego sprawiła sensację i pokonała faworytów po golach Gadochy i Lubańskiego. Później Polacy wygrali jeszcze z Walią 3:0 i zostali liderem grupy. Wszystko miało rozstrzygnąć się w rewanżu na Wembley.
 
W Anglii padł jednak remis i Anglicy po raz pierwszy w historii nie awansowali na Mistrzostwa Świata. Obie drużyny stworzyły świetne widowisko, jednak to Polacy sprawili niespodziankę, a mecz Anglików określono w prasie „chwalebnym pożegnaniem”.


okładka Daily Mail z 1973 roku


10 lat uśpienia

Lata 70-te to wielkie sukcesy angielskich klubów na arenie międzynarodowej. Nie przekładało się to jednak na wynik reprezentacji.

Po Ramsey'u na stanowisko trenera wybrano twórcę sukcesu Leeds United – Dona Revie. Zaczęły się eliminacje do ME 1976, a Anglia z nowym trenerem weszła w nie z przytupem, zaczynając od zwycięstwa 3:0 nad Czechosłowacją. Jednak dwa remisy z Portugalią i udany rewanż Czechosłowaków na koniec eliminacji, sprawiły, że to oni pojechali na ME do Jugosławii.

Następnie rozpoczęły się eliminacje do Mundialu 1978 – dwie wygrane z Finlandią i przegrana z Włochami sprawiły, ze sprawa awansu była nadal otwarta. Wszystko miało rozstrzygnąć się w spotkaniach rewanżowych, jednak zanim do nich doszło reprezentacja Anglii pojechała na turnée do Ameryki Południowej – po serii towarzyskich gier okazało się, że trener reprezentacji dostał korzystną finansowo ofertę prowadzenia reprezentacji Zjednoczonych Emiratów Arabskich, z której skorzystał. Wokół reprezentacji i trenera rozpętała się burza – na miesiąc przez spotkaniami rewanżowymi Anglia była zmuszona do zmiany trenera. Kadrę przejął Ron Greenwood, któremu ostatecznie nie udało się awansować na mundial.

Jednak po dłuższej pracy z narodową reprezentacją Greenwoodowi udało się pojechać na Euro 1980 – była to pierwsza od dziecięciu lat międzynarodowa impreza na której wystąpili Anglicy. Mimo iż długo nie gościli na dużym turnieju za ich reprezentacją przemawiały solidne argumenty – siedem na osiem wygranych meczów w eliminacjach, sukcesy angielskich klubów w europejskich pucharach oraz postać Kevina Keegana, który w 1978 i 1979 roku otrzymał Złotą Piłkę.

Tymczasem Synowie Albionu nie wykorzystali tych plusów i po remisie 1:1 z Belgią, porażce 0:1 z gospodarzami - Włochami – oraz po zwycięstwie 2:1 z Hiszpanami zajęli trzecie miejsce i nie awansowali do kolejnej fazy rozgrywek. Keegan nie błyszczał tak jak w Bundeslidze, a na turnieju nie zdobył ani jednego gola.

España ‘82

W 1982 przyszedł czas na pierwszy po 12 latach mundial. W Europie dominowały kluby angielskie, a reprezentacja była mieszanką doświadczenia z młodością. Anglicy turniej rozpoczęli mocnym wejściem. W pierwszym spotkaniu z Francją Bryan Robson zdobył gola w 27 sekundzie – był to tym samym najszybciej zdobyty gol na mundialu w Hiszpanii. Angielska drużyna wygrała 3:1. Potem przyszły łatwe zwycięstwa z Czechosłowacją 2:0 i z Kuwejtem 1:0. W następnej fazie podopieczni Greenwooda musieli zmierzyć się z gospodarzami - Hiszpanią - oraz drużyną RFN. Tylko najlepsza ekipa spośród tych trzech awansowała do strefy medalowej.

Najpierw był bezbramkowy remis z RFN, który przyjęto całkiem pozytywnie. Jednak, gdy drużyna RFN wygrała również z Hiszpanią Anglikom w meczu z gospodarzami potrzebne było zwycięstwo i zdobycie co najmniej dwóch goli. Mecz znów zakończył się bezbramkowym remisem – Anglicy odpadli z turnieju mimo, iż nie przegrali żadnego meczu. Ich największą bolączką był brak skuteczności.

Era Bobby’ego Robsona

Po mundialu nastąpiła zmiana na stanowisku selekcjonera – reprezentację objął Bobby Robson. Eliminacje do Euro 1984 nie poszły jednak po jego myśli, a swoją szansę na sukces upatrywał w Mistrzostwach Świata 1986.

Zaczęło się od porażki z Portugalią oraz remisu z Marokiem. Następny w kolejce był mecz z Polską. To przed tym spotkaniem doszło do kluczowych zmian kadrowych przeprowadzonych przez Robsona. Szkoleniowiec postanowił, że zastąpi doświadczonych zawodników młodymi ligowcami. W drużynie Synów Albionu najmocniej błyszczał Gary Lineker, który strzeli trzy gole Polsce oraz dwa Paragwajowi.

„Ręka Boga”

W ćwierćfinale Anglicy spotkali się z Argentyną. Solidna defensywa i doświadczony bramkarz z opaska kapitańską – Peter Shilton – nie byli w stanie zatrzymać Diego Maradony, który zdobył dwa gole. Pierwszy widowiskowy – po minięciu siedmiu angielskich piłkarzy. Drugi historyczny – po strzale ręką. Później sam nazwał go „Ręką Boga”. Jedyną bramkę dla Synów Albionu zdobył niezastąpiony w reprezentacji Gary Lineker. Ostatecznie otrzymał również miano króla strzelców, ale było to tylko marne pocieszenie po tym, jak zdaniem wielu, z marzeń o sukcesie ograbiła Anglików zła decyzja sędziego o uznaniu bramki Diego Maradony.  

 


Aleksandra Pika, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie