Euro 2016 zbiera żniwo. Oni już nie poprowadzą reprezentacji

Piłka nożna
Euro 2016 zbiera żniwo. Oni już nie poprowadzą reprezentacji
fot. PAP

Euro 2016 zbiera żniwo. Jedni żegnają się w atmosferze wstydu i niespełnionych oczekiwań, czasem na własne życzenie, choć z niedosytem, że mogli wyciągnąć ze swoich ekip znacznie więcej. Drudzy odchodzą w chwale, z podniesioną głową i poczuciem spełnionej misji. Ich jest oczywiście niewielu, bo dla większości turniej na tym etapie okazał się brutalną weryfikacją. Przedstawiamy listę trenerów, którzy po Euro 2016 już nie poprowadzą swoich reprezentacji.

Roy Hodgson (Anglia)

 

Niechlubne zestawienie musi otworzyć Roy Hodgson. Według CIES Football Observatory trener Anglików miał do dyspozycji najdroższą drużynę mistrzostw. Jego podopieczni zostali wyceniani na 751,6 mln euro, czyli o jakieś 565 milionów więcej niż Polacy. Transfermarkt.de uplasował ich natomiast w pierwszej piątce, jakieś 404 miliony euro przed Islandczykami, którzy - jak wiemy - okazali się dla Anglików zbyt trudnym rywalem.

 

Turniej po znakomitych eliminacjach zapowiadał się jako przełomowy dla reprezentacji Anglii. Na Euro 2016 awansowali jako pierwsi, wygrali wszystkie eliminacyjne mecze i stracili tylko trzy bramki. Hogdson miał do dyspozycji świetną ofensywę, na którą składało się m.in dwóch najlepszych strzelców Premier League - Harry Kane oraz Jamie Vardy. Wszyscy zadawali sobie pytanie, gdzie w tym wszystkim miejsce dla kapitana Anglików, Wayne’a Rooneya? Konkurencja była tak duża, iż zastanawiano się, czy dotychczasowy lider będzie musiał usiąść na ławce.

 

Hodgson znalazł jednak miejsce dla zawodnika United. Rooney zaczął mecz z Rosją w linii pomocy, a za swoją grę zebrał pochwały. Selekcjoner ściągnął na siebie falę krytyki za... zastąpienie go Wilshere'em. Ten ruch angielska prasa uznała za przełomowy dla wyniku spotkania, gdyż Rosjanie w ostatniej minucie doprowadzili do wyrównania. Tym, czego jednak angielska prasa nie mogła Hodgsonowi wybaczyć najbardziej był brak Vardy'ego.

 

Co w pierwszym meczu stracili w końcówce, to odbili w 92. minucie z Walią. Najbardziej zaskakujące było jednak 0:0 ze Słowacją. Tu już Hodgson zdecydował się postawić na Vardy’ego, ale bramek to nie przyniosło. Mimo wszystko awans został wywalczony, a Islandię w 1/8 uznano za łatwego przeciwnika. - Mam szczęście, mając tak szeroki wybór ofensywnych zawodników na ławce - mówił przed starciem. Może defensywa na papierze nie robiła takiego wrażenia jak atak, lecz Hodgson mógł postąpić zgodnie z zasadą, że „najlepszą obroną jest atak”.

 

Teraz, gdy wiemy jak zakończyło się ćwierćfinałowe spotkanie Francji z Islandią, tym bardziej razi w oczy się nieporadność i groteskowość reprezentacji Anglii, którą Islandczycy wyeliminowali… po wrzucie z autu. Żeby przedstawić całkowicie skalę absurdu, należy podkreślić, że Hodgson wśród wszystkich trenerów na Euro może się pochwalić największymi zarobkami w wysokości 400 tysięcy euro miesięcznie. To więcej niż trenerzy Polski, Walii, Islandii, Francji i Portugalii razem wzięci.

 

Leonid Słucki (Rosja)

 

Niecały rok na stanowisku selekcjonera reprezentacji Rosji pracował Leonid Słucki. Należy podkreślić, że pracę  z kadrą narodową łączył z prowadzeniem CSKA Moskwa. Trenerem tego klubu jest od 2009 roku, udało mu się wywalczyć historyczny awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów oraz trzy mistrzostwa kraju. Mimo iż w kadrze na Euro było siedmiu jego klubowych podopiecznych, sukcesów klubowych nie przełożył na reprezentację. Rosja w swoim inauguracyjnym meczu Euro 2016 przeciwko Anglii w samej końcówce doprowadziła do wyrównania, jednak kolejne dwa mecze to zaskakująca porażka ze Słowacją i gorzkie pożegnanie z turnieju po klęsce z Walią.  Po tym jak "Sborna" zajęła ostatnie miejsce w grupie Słucki podał się do dymisji. Łączenie pracy w klubie i prowadzenie kadry to dość dyskusyjny i mało skuteczny ruch, o czym wiemy z rodzimego podwórka, gdy Leo Beenhakker został konsultantem Feyenoordu Rotterdam w trakcie eliminacji MŚ 2010.

 

Mykhaylo Fomenko (Ukraina)

 

Po szybkim odpadnięciu Ukrainy z mistrzostw Europy 2012, to Fomience - po raz kolejny - powierzono misję awansowania do kolejnej wielkiej imprezy – MŚ 2014. Był o krok od celu. Drugie miejsce za Anglikami w „polskiej grupie” oznaczało baraże. Sensacyjne pokonanie Francji 2:0 ostatecznie nie dało im awansu, ponieważ Francuzi u siebie wygrali 3:0.

 

Nastąpiły eliminacje do kolejnej imprezy i kolejne baraże – jednak tym razem zwycięskie. Pokonanie Słowenii zapewniło drużynie Fomenki wyjazd na Euro 2016.

 

We Francji przyszło jednak wielkie rozczarowanie. Trzy mecze i trzy porażki. Sama gra reprezentacji podopiecznych Fomenki mogła się podobać i tym trudniej pojąć, że Ukraińcy nie zdobyli na turnieju ani jednego gola. A przecież zaczęli odważnie, ofensywnie, mimo straconej bramki w 19. minucie meczu z Niemcami byli blisko wyrównania – po pierwszej połowie wszyscy patrzyliśmy z lekkim niepokojem na ofensywną grę naszych grupowych rywali. Po przerwie Niemcy kompletnie zdominowali Ukraińców. Podopieczni Fomenki sami czuli, że byli o włos, jeśli nie od wygranej, to od remisu. Falstart sprawił, że w drugim meczu podłamani psychicznie nie mieli argumentów i ku zaskoczeniu wielu przegrali z Irlandią Północną0:2. To właśnie po tym spotkaniu, kiedy Ukraina straciła jakiekolwiek szanse na awans, zdecydował się na opuszczenie reprezentacji. Pożegnalny mecz z Polską był zdecydowanie najładniejszym meczem Ukraińców w fazie grupowej,  jednak nawet wtedy mimo wielu wykreowanych sytuacji ekipa Ukrainy nie trafiła do siatki.

 

Po nieudanych mistrzostwach trener przyznał, że na postawę jego zawodników negatywnie wpłynęła sytuacja polityczna na Ukrainie, a także wewnętrzne konflikty między piłkarzami Szachtaru Donieck oraz Dynama Kijów.

 

Anghel Iordănescu (Rumunia)

 

W 2013 roku trenerem reprezentacji Rumunii został po raz trzeci. Można powiedzieć, że awans na ME osiągnął przy współudziale Victoria Piturca, który przyjmując korzystniejszą finansowo ofertę z Arabii Saudyjskiej, zostawił ekipę rumuńską na drugim miejscu grupy eliminacyjnej. Iordănescu z powodzeniem dokończył eliminacje, nie przegrywając żadnego z siedmiu meczów i co ważne tracąc przy tym tylko jednego gola.

 

Euro 2016 zaczęli od niemałego wyzwania – jako pierwsi musieli stawić czoła gospodarzom imprezy. Do 89. minuty po golach Giroud i Stancu utrzymywał się remis, jednak bramka Payeta pozbawiła nawet jednego punktu. Następnie, ponownie po bramce Stancu, zremisowali z reprezentacją Szwajcarii, jednak w ostatnim spotkaniu przegrali z debiutującą na mistrzostwach Europy Albanią 0:1.

 

Reprezentacji Iordănescu towarzyszyły napięte relacje z mediami zarówno przed, jak i po turnieju. Trener był szeroko krytykowany za dobór zawodników, taktyki i rotacje w składzie (w trzech meczach skorzystał z dziewiętnastu graczy). Patrząc na pierwszy bój i jeden krok od niespodzianki w meczu otwarcia można spokojnie założyć, że Rumunii mogli powalczyć, jeśli nie o drugie miejsce w grupie, to o kwalifikacje do ćwierćfinałów z trzeciego miejsca. Potencjał mieli jak najbardziej na miarę awansu do 1/8.

 

Tydzień po odpadnięciu z mistrzostw prezes związku piłkarskiego Răzvan Burleanu podziękował Iordănescu za współpracę.

 

Erik Hamrén (Szwecja)

 

Euro 2016 zakończyło również siedmioletnią przygodę Erika Hamréna z reprezentacją Szwecji. Nie pożegnał się z reprezentacją po zajęciu ostatniego miejsca w grupie Euro 2012, ani po przegranych mundialowych barażach w 2014 roku. W eliminacjach Euro 2016 Szwedzi zajęli trzecie miejsce za Austrią i Rosją. W barażach pokonali Duńczyków.

 

Euro 2016 było być może ostatnią szansą dla największej gwiazdy Szwecji, Zlatana Ibrahimovicia, by osiągnąć coś w reprezentacyjnym futbolu. Szwed stanął również przed szansą, by stać się jedynym (lub jednym z dwóch – razem z Ronaldo) piłkarzem, który strzelił gola na czterech turniejach ME. Hamrén nie znalazł jednak sposobu na to jak wykorzystać swoją największą gwiazdę. Zlatan zaliczył jedynie asystę przy jedynym zdobytym przez Szwedów golu.

 

Po remisie i dwóch porażkach trener postanowił, że w końcu zrobi sobie przerwę od trenowania.

 

Lars Lagerbäck (Islandia)

 

Z kadrą Islandii pracował od 2011 roku. Eliminacje mistrzostw świata 2014 były pierwszym sygnałem, który trener wraz z drużyną wysłali futbolowemu światu. Podopieczni Lagerbäcka, którzy byli o krok od wyjazdu do Brazylii, lecz ulegli Chorwacji w barażach. Zaraz potem do Lagerbäcka dołączył Heimir Hallgrímsson. To właśnie oni - we dwójkę -  prowadzili Islandię podczas eliminacji i na Euro 2016.

 

Sytuacja szwedzkiego trenera jest inna niż poprzednich, ponieważ już przed turniejem we Francji zapowiedział, że niezależnie od wyniku pożegna się z kadrą. Odchodzi też w znacznie lepszej atmosferze niż jego koledzy po fachu. Islandia mimo dotkliwej porażki z gospodarzami (2:5) była sensacją turnieju. Pokazali, że pochodząc z 332-tysięcznego kraju, gdzie perspektywy na rozwój i zrobienie sportowej kariery są znacznie mniejsze niż w tych znacznie liczniejszych, można walczyć z najlepszymi jak równy z równym. Pokazali, jak optymalnie wykorzystać umiejętności fizyczne i stawić czoła bardziej technicznym drużynom.

 

Teraz, gdy Lagerbäck, zrezygnował Heimir Hallgrimsson, został samodzielnym selekcjonerem.

 

Pavel Vrba (Czechy)

 

Swojej czteroletniej umowy, którą podpisał z czeską federacją piłkarską, nie dokończył również Pavel Vrba. Nie można jednak powiedzieć, że stracił pracę z powodu Euro. Kończąc pracę z kadrą nie wybrał się na bezrobocie, ponieważ sam podjął decyzję o przejściu do Anży Machaczkała. Pogłoski o przejściu Vrby pojawiły się już po pierwszym meczu z Hiszpanią, w którym Czesi do 82. minuty dzielnie bronili się przed licznymi atakami podopiecznych Vicente del Bosque. Przegrana z Hiszpanią, remis z Chorwacją dawały jeszcze szanse, by myśleć o awansie, jednak w trzeciej kolejce przyszła przegrana z Turcją.

 

Vicente del Bosque (Hiszpania)

 

W jakichkolwiek okolicznościach hiszpański trener nie straciłby pracy i tak odchodziłby jako wygrany i legendarny. Mistrz świata i Europy. Zdecydowanie del Bosque ma najpiękniejsze trenerskie CV z całego zestawienia. Z reprezentacją wygrał dwa największe turnieje, ale mimo to dziwić może, że odchodzi dopiero teraz - wielu wyczekiwało zmiany już po nieudanym występie na mistrzostwach świata w Brazylii. Upokorzeni przez Holandię i wysłani do domu przez Chile – to być może był ten moment, w którym należało usunąć się w cień. Każdy zdawał sobie sprawę, że potrzebny był nowy trener i reforma składu - wymiana tych, którzy wygrali już wszystko na młodych, głodnych sukcesu. Jednak można zrozumieć del Bosque - odchodzić po takim blamażu nie było w smak, lepiej żegnać się z kadrą w przyjemniejszych okolicznościach. A i zwolnienie go mogło wydawać się nietaktem, ze względu na jego dokonania.

 

Potem nadeszły udane eliminacje i Euro 2016, na którym mimo nieudanego mundialu imprezy Hiszpania jako obrońca tytułu wymieniana była w gronie faworytów. Za największą wpadkę tych mistrzostw wcale nie trzeba uznawać ostatniego meczu z Włochami, tylko niespodziewaną porażkę w ostatnim meczu grupowym z Chorwatami i stratę pierwszego miejsca w grupie.

 

Mecz 1/8 finału odbył się może bez takiego wstydu dla Hiszpanów jak finał w 2012 dla Włochów, ale mimo wszystko obnażył fakt, że nie jest to ta sama fenomenalna, czarująca tiki-taką, narzucająca swój styl gry i swoje zasady reprezentacja Hiszpanii. Zmiana w bramce przed którą del Bosqe długo się bronił wyszła mu na plus, bo gdyby między słupkami nie stał de Gea, kto wie czy rewanż Włochów za finał z 2012 roku nie byłby lustrzanym odbiciem tamtego pogromu (4:0).

 

Trener przyznaje jednak, że na jego odejście nie wpłynął turniej we Francji, a decyzję o nieprzedłużaniu kontraktu z rodzimą federacją podjął już wcześniej.

 

Antonio Conte (Włochy)

 

O tym, że Antonio Conte zakończy przygodę z reprezentacją Włoch po francuskim turnieju wiadomo było już od 4 kwietnia 2016 roku, kiedy podpisał kontrakt z londyńską Chelsea. Conte chwalony był od pierwszego meczu Euro 2016 za taktyczne poukładanie drużyny, która nazwiskami nie powalała na kolana. Włosi głośno przywitali się z piłkarską Europą i pokonali tzw. „złote pokolenie” reprezentacji Belgii. Teraz już widzimy, że nazwa ta przylgnęła do ich reprezentacji lekko na wyrost, ale trzeba przyznać, że mimo to Azzurri wejście w turniej mieli imponujące. Drabinka reprezentacji Włoch nie należała do najłatwiejszych – po awansie najpierw musieli zmierzyć się mistrzami Europy Hiszpanami, a później świata - Niemcami. Mimo to zdominowali Hiszpanów, mistrzów posiadania i kontroli piłki, a następnie sprawili, że to Niemcy musieli się dopasować do nich stylem gry. Aż osiemnaście „jedenastek” zdecydował o tym, że Włosi pożegnali się z turniejem. Apetyt Italii był znacznie większy niż finisz w ćwierćfinale, jednak nie przegrali z byle kim i co ważne, po zaciętej walce. Pomimo, że Simone Zaza nie zostawił nam w pamięci zbyt heroicznej historii, a karne obu reprezentacji nie będą służyć jako podręcznikowy przykład, to trzeba przyznać, że trener Włochów zalicza się do jednych z największych wygranych tego turnieju. Dlatego w tym zestawieniu może stanąć na równi z Larsem Lagerbäckiem.

 

***

Niepewna jest przyszłość Marca Wilmotsa - napompowany balon z napisem „złote pokolenie” brutalnie pękł, a za niewykorzystanie potencjału belgijskiej reprezentacji obwinia się szkoleniowca. Mimo nagonki, sam zainteresowany chyba nie planuje oddać miejsca na ławce trenerskiej. Podważanie jego pracy trenerskiej można uznać za kontrowersyjne, bo odkąd w 2012 przejął kadrę Belgii był za swoją prace szeroko chwalony. Jednak czy w obliczu zawodu belgijskich fanów, spekulacji medialnych i krytyki taktycznych decyzji trenera, której  dopuścił się jeden z liderów drużyny, Thibaut Courtois, trener będzie mógł w dobrej atmosferze kontynuować swoja pracę z reprezentacja narodową?

 

***

Do zestawienia można dołączyć również sławnego islandzkiego komentatora, który również jest trenerem. Gudmundur Benediktson był jednym z dwóch trenerów KR Reykjavik. Islandczyk podpisał frilanserski kontrakt z kanałem "Simmin" i ze względu na swoją stałą pracę trenera, na mecze Islandii na Euro 2016 przylatywał na kilka godzin. Jednak łącznie pracy komentatora odbiło się na wynikach drużyny i po trzeciej z rzędu porażce KR Reykjavik (po meczu kadry narodowej z Austrią) z Benediktsonem rozwiązano umowę.

Aleksandra Pika, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie