Załuska: Jestem w Krakowie, bo magia Wisły wciąż działa

Piłka nożna
Załuska: Jestem w Krakowie, bo magia Wisły wciąż działa
fot.Cyfrasport

Wisła Kraków to jeden z najbardziej utytułowanych klubów w Polsce, więc wybór nie był trudny. Negocjacje trwały kilka dni, ale nie wahałem się co do wyboru. Uważam, że nazwa i magia „Białej Gwiazdy” wciąż działają na wyobraźnię kibiców oraz piłkarzy. Dwa razy nie musiałem się zastanawiać - mówi w rozmowie z Polsatsport.pl były bramkarz reprezentacji Polski, Łukasz Załuska.

Adrian Janiuk: Spędził Pan blisko dekadę w trzech zagranicznych klubach. Co zadecydowało o powrocie do Polski po tak długim czasie?

 

Łukasz Załuska: Pewnie gdybym się uparł to znalazłbym klub za granicą. Były zapytania z ligi tureckiej, cypryjskiej czy rumuńskiej. Jednak te kierunki nie za bardzo mnie interesowały. Decydując się na taki wyjazd musiałbym zostawić rodzinę w Polsce, bo syn od września zaczyna rok szkolny. W Szkocji, czy w Niemczech chodził do międzynarodowej szkoły, a w tych krajach mogłoby być trudno o taką możliwość. Oferta z Wisły przyszła w idealnej chwili. Poza tym od pewnego czasu nosiłem się z zamiarem, żeby na stałe wrócić do kraju.

 

Głód gry jest duży?

 

Ogromny! Będąc na zachodzie nie wszystko układało się po mojej myśli. Nie grałem tyle, ile bym sobie życzył. W Celticu oraz w Darmstadt byłem zmiennikiem, ale to nie świadczy, że się zasiedziałem. Na treningach zawsze była duża rywalizacja.

 

Dlaczego, wybrał Pan Wisłę Kraków?

 

Jest to jeden z najbardziej utytułowanych klubów w Polsce, więc wybór nie był trudny. Fakt, negocjacje trwały kilka dni, ale nie wahałem się co do wyboru. Uważam, że nazwa i magia Wisły Kraków wciąż działają na wyobraźnię kibiców oraz piłkarzy. Dwa razy nie musiałem się zastanawiać. Pozytywnie o zespole wypowiadał się mój kolega po fachu - Radek Cierzniak, który świetnie radził sobie przy Reymonta. Paweł Brożek również w samych superlatywach mówił o klubie.

 

Z „Białą Gwiazdą” związał się Pan rocznym kontraktem. To optymalny czas na to, żeby przypomnieć się polskim kibicom?

 

Wspólnie z działaczami klubu doszliśmy do wniosku, że umowa na rok będzie odpowiednią opcją dla obu stron.

 

Szybko wskoczył Pan do bramki, bo już w 3. kolejce trener dokonał roszady na pozycji bramkarza. Spodziewał się Pan, że aż tak szybko to nastąpi?

 

Tak się ułożyło, że po meczu z Arką Gdynia trener postawił na mnie. Ucieszyła mnie rzecz jasna ta decyzja, bo przyszedłem do Wisły grać. Jestem doświadczonym zawodnikiem, więc nie potrzebowałem czasu, żeby oswoić się z nowym otoczeniem. Byłem gotowy na to, żeby praktycznie z marszu wejść do bramki. Przed oficjalnym debiutem zdążyłem wystąpić jeszcze w sparingu. Jednak wyniki osiągane przez zespół nie pozwalają w pełni poczuć radości z gry. Musimy jak najszybciej odbić się i przerwać czarną serię.     

 

Nadchodzący wyjazdowy mecz w Pucharze Polski z Zagłębiem Sosnowiec oraz potyczka u siebie z Ruchem Chorzów to odpowiedni moment na przełamanie?

 

Dobrze, że już we wtorek gramy w Sosnowcu, bo chcemy jak najszybciej zrehabilitować się po porażce w derbach. Zapewniam, że nikt nie załamuje rąk. Musimy wziąć się w garść i zacząć wygrywać. Polska liga ma to do siebie, że praktycznie każdy może wygrać z każdym. Dlatego nie ma mowy o zlekceważeniu Zagłębia.

 

Zdążył już Pan poznać, także smak derbów Krakowa. Dało się na pewno odczuć wrogość ze strony kibiców "Pasów". Starcie Wisły z Cracovią było chociaż namiastką "Old Firm Derby", w których brał Pan udział jako piłkarz Celticu?

 

Podstawowa różnica między tymi meczami jest taka, że na trybunach szkockiego klasyku było o wiele więcej kibiców. Czy graliśmy na narodowym obiekcie Hampden Park, u siebie, czy na Ibrox Park było minimum 50 tysięcy ludzi. Na stadionie przy ulicy Kałuży było znacznie mniej widzów. Jednak atmosfera była gorąca. Ze strony kibiców Cracovii czuć było nienawiść. Fajnie jest grać w takich meczach, bo każde derby są wyjątkowe.

 

Miał Pan sam do siebie pretensje, za którąś z puszczonych bramek w meczach z Lechią i Cracovią?

 

Sam fakt, że zostałem pięciokrotnie pokonany był zimnym prysznicem. Wydaje mi się, że przy wszystkich bramkach nie miałem większych szans. Trener oraz sztab szkoleniowy nie winił mnie za utratę goli. Pojawiły się głosy, że przy drugim trafieniu Flavio Paxiao mogłem się lepiej zachować. Lecz szkoleniowcy wymagają ode mnie, żebym wysoko podchodził do linii obrony. To zrozumiałe, bo taki jest nowoczesny futbol. Nikt z drużyny nie miał do mnie pretensji po trafieniu Portugalczyka. Gracz Lechii idealnie włożył głowę, a piłka wpadła przy samym słupku. Gdybym był bliżej bramki miałbym większe szanse na udaną interwencję, ale podanie Milosa Krasicia z głębi pola było zaskakujące.

 

Współpraca Pana z linią defensywną rodzi się w bólach. Czyste konto w obu meczach pozostawało w sferze marzeń. Nie tak wyobrażał Pan sobie powrót do Ekstraklasy.

 

Bez wątpienia, nie był to wymarzony powrót. Dopiero uczę się gry z obrońcami. Musimy się wyczuć i poznać swoje zachowania boiskowe. Jestem wręcz pewien, że z meczu na mecz nasza współpraca będzie układała się lepiej. Obyśmy za kilka tygodni mogli sobie powiedzieć, że rozumiemy się bez słów.

 

Paweł Brożek mógł się zrewanżować za pomoc, której udzielił mu Pan podczas jego pobytu w Glasgow?

 

Liczę, że spędzę więcej czasu w Krakowie niż Paweł w Glasgow (śmiech). Mówiąc poważnie "Broziu" bardzo pomaga po przyjeździe do stolicy Małopolski. Komfortowo wchodzi się do nowego zespołu, gdy wiesz, że w jego szatni masz dobrego kolegę.

 

Odejście z Darmstadt odbyło się w nie do końca jasnych okolicznościach. Nikt z klubu Pana nie wyganiał, ale otwarcie działacze nie proponowali nowego kontraktu.

 

Całe zamieszanie wynikało z faktu, że po sezonie zmienił się sztab szkoleniowy. Niemcy byli zaskoczeni, że wróciłem do Polski. Jednak po ostatnim meczu w sezonie nikt nie podjął ze mną rozmów. Dopiero później włodarze dopytywali, dlaczego wyjechałem. Jednak dla mnie była to klarowna sytuacja. Skoro nie podejmujecie tematu, to nie jesteście zainteresowani. W ten sposób to odebrałem.

 

Obawiał się Pan, że po zmianach w Darmstadt „Lilie” mogą nie utrzymać się w lidze?

 

Odeszło kilku czołowych zawodników, a ich następcy mają raczej mniejszy potencjał. Darmstadt będzie miało trudniej niż w poprzednim sezonie, ale nie są na straconej pozycji. Życzę im, żeby powtórzyli sukces z poprzedniego roku. Aczkolwiek będą wymieniani w gronie kandydatów do spadku.

 

W młodości Bundesliga była Pana wymarzoną ligą. Nie żal było opuszczać Niemcy?

 

Cieszę się, że zobaczyłem od środka jak wygląda Bundesliga. Darmstadt odniosło duży sukces utrzymując się w elicie, ale szczerze mówiąc nie rozpaczałem po odejściu. Dużo bliższy był mi klimat i styl wyspiarski. Po ośmiu latach spędzonych na Wyspach Brytyjskich, Szkocję wspominam znacznie lepiej.

 

Transmisja meczu 1/16 finału Pucharu Polski: Zagłębie Sosnowiec - Wisła Kraków we wtorek w Polsacie Sport od godziny 17:15.

Adrian Janiuk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie