Rio 2016: Srebrny medalista nie chce wracać do kraju w obawie o życie
Igrzyska olimpijskie to nie tylko szansa sportowego triumfu, ale także okazja do zademonstrowania swoich poglądów. Te mają szczególny wydźwięk zwłaszcza, gdy prezentuje je olimpijski medalista. Tak zrobił Feyisa Lilesa z Etiopii, jednak sam przyznaje, że gest jaki pokazał po dobiegnięciu do mety może się dla niego skończyć więzieniem lub nawet… śmiercią.
Sportowiec po ukończeniu niedzielnego maratonu uniósł ręce i je skrzyżował. Jest to znak protestu przeciwko dyktatorskim rządom etiopskich władz. – Etiopski rząd morduje ludzi z regionu Oromo, przejmuje ich ziemię oraz wszelkie środki. Ludzie z Oromo protestują, a ja jako jeden z nich zrobiłem to samo – wyjaśnił.
Lilesa zdobył dla Etiopii drugi srebrny medal igrzysk w Rio. Dla wielu ludzi stał się bohaterem, nie tyle dzięki sportowemu sukcesowi, co odwadze jaką się wykazał pokazując swoje poglądy… Jednak po powrocie do kraju może zostać powitany jak zdrajca. - Jeśli mnie nie zabiją, wsadzą mnie do więzienia. Jeszcze nie podjąłem decyzji, ale możliwe, że przeprowadzę się do innego kraju - oświadczył olimpijczyk na konferencji prasowej tuż po wyścigu.
- Moi bliscy siedzą w więzieniu, a jeżeli mówią o prawach demokratycznych są zabijani. Podniosłem ręce, by pokazać moje wsparcie dla protestujących z Oromo – powiedział srebrny medalista.
Zawodnik ukończył wyścig z czasem 2:09:54. Jedynym, który uzyskał lepszy wynik (2:08:44) był Kenijczyk Eliud Kipchoge. Na najniższym stopniu podium stanął Amerykanin Galen Rupp (2:10:05).
fot. PAP
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze