San Marino celuje w historyczną wygraną! "Musimy zaryzykować"
Mecz z Azerbejdżanem będzie dla Aldo Simonciniego - bramkarza reprezentacji San Marino wydarzeniem wyjątkowym. W sierpniu minęło bowiem 10 lat od dnia, gdy golkiper po raz pierwszy zagrał w narodowych barwach. Do tego Simoncini kilka dni temu świętował 30. urodziny. Mały jubileusz chce uczcić czymś wyjątkowym - pierwszym zwycięstwem San Marino w historii występów tej reprezentacji w eliminacjach MŚ i ME!
Simoncini zadebiutował w reprezentacji San Marino 16 sierpnia 2006 roku w towarzyskim spotkaniu z Albanią, ale prawdziwym testem jego umiejętności... i charakteru było spotkanie w eliminacjach ME z Niemcami. W oficjalnym debiucie golkiper aż 13 razy wyciągał piłkę z siatki, a wynik 0:13 jest do tej pory najwyższą porażką reprezentacji tego małego kraju w historii jej gier. Simoncini, cytowany przez oficjalną stronę FIFA, tak wspomina tamto spotkanie:
Nie mogliśmy w tym meczu nic zrobić. Niemcy rzucili nas na kolana, ale trzeba im oddać, że do końca walczyli o kolejne bramki. Zapłaciliśmy cenę, jaką trzeba czasami zapłacić, gdy naprzeciwko jest wielki zespół.
Mimo tak druzgocącej porażki Simoncini mógł być zadowolony... że zagrał w narodowych barwach w takim meczu. Ba, że wyszedł w ogóle na boisko! Rok wcześniej uczestniczył bowiem w wypadku, który mógł się skończyć tym, że Simoncini będzie miał problemy z chodzeniem. 19-latek cztery miesiące spędził w bezruchu i dopiero wtedy zaczął rehabilitację, która zakończyła się pełnym sukcesem. - To było dla mnie coś specjalnego, ale moi koledzy chyba nie mają dobrych wspomnień z tego meczu. Byłem, szczęśliwy, że znowu grałem, ale szkoda, że aż 13 razy wpuściłem piłkę do siatki - mówi Simoncini.
W ciągu 10 lat, podczas których reprezentował narodowe barwy, bramkarz europejskiego outsidera zagrał w 48 spotkaniach, w których 204 razy wpuszczał piłkę do siatki. Daje to nieco ponad cztery gole na mecz... ale Simoncini wcale się tym nie załamuje. Bramkarza cieszy wręcz to, gdy rywale jego reprezentacji grają do samego końca i walczą o jak największą liczbę bramek. Jednocześnie docenia klasę Wayne'a Rooneya.
Grałem przeciwko wielu klasowym piłkarzom, ale Wayne Rooney bez wątpienia jest wyjątkowy. W ogóle Anglia to team złożony z dżentelmenów, którzy traktowali nas jak równorzędnego rywala i grali do końca.
Zarówno reprezentacja San Marino, jak i Simoncini nigdy nie mieli okazji, by świętować zwycięstwo swojego zespołu. Wydaje się, że teraz przed Sanmaryńczykami, którzy na światowych boiskach występują od 1990 roku, otwiera się niepowtarzalna okazja, by powalczyć o pierwszy, historyczny triumf w eliminacyjnym meczu. Rywal - Azerbejdżan wydaje się być do ogrania, choć obie reprezentacje dzielą aż 64 miejsca w rankingu FIFA - Azerowie zajmują 136. lokatę, a San Marino jest na miejscu numer 200.
"Nasi rywale są faworytami na papierze, ale bez wątpienia w tym meczu musimy podjąć większe ryzyko ofensywne niż zwykle. Ciągle jest jednak między nami różnica, która raczej nie pozwoli nam wyprzedzić Azerów na koniec eliminacji - twierdzi Simoncini, który wierzy jednak w swoją drużynę.
Mecze zawsze zaczynają się od wyniku 0:0, a my próbujemy grać swoją najlepszą piłkę.
Wygrana z Azerbejdżanem byłaby dla doświadczonego bramkarza świetnym prezentem na 30. urodziny. Czy uda mu się uczcić tak zacną rocznicę? Odpowiedź już w niedzielę.
Premiera meczu San Marino - Azerbejdżan w nocy z niedzieli na poniedziałek o godzinie 00:30.