Grzeszczyk: Chcę się bawić grą, nie chcę się męczyć
Łukasz Grzeszczyk od początku sezonu gra bardzo dobrze. Stałe fragmenty gry w jego wykonaniu sieją popłoch w szeregach rywali, a GKS Tychy zdobywa po nich większość swoich bramek.
Łukasz Majchrzyk: Przed meczem trener GKS Tychy mówił, że do zwycięstw w ostatnich meczach brakowało wam centymetra szczęścia. Po tym, jak piłka toczyła się po linii bramkowej, albo obijała słupek chyba można było sobie pomyśleć, że znowu pech was prześladuje?
Łukasz Grzeszczyk: Znowu... Nie wiem, czy to jest brak szczęścia, czy umiejętności, bo takie opinie też czasami słyszałem. W naszym przypadku chyba brakuje jednak szczęścia, bo w tych zremisowanych meczach mieliśmy tyle sytuacji, że naprawdę powinniśmy mieć trzy punkty, a nie jeden. Z Wigrami też o mały włos byśmy zremisowali, więc tym bardziej cieszy zwycięstwo.
Kibice chyba mogą być zadowoleni z dramatycznych końcówek?
Chyba wypada powiedzieć, że trzeba poprosić, żeby telewizja częściej do nas przyjeżdżała, bo wtedy w dramatycznych końcówkach wygrywamy i chyba też miło się to ogląda?
GKS Tychy wydaje się drużyną fantastycznie przygotowaną fizycznie do sezonu. Drugie połowy na ogół toczą się pod wasze dyktando. W końcówkach czujecie szczególną przewagę nad rywalami?
We wszystkich spotkaniach drugą połowę zawsze mieliśmy lepszą. To wynika chyba z dobrego przygotowania i tak się też fajnie układa, że tłamsimy rywala i stwarzamy sytuacje. W tych meczach, które zremisowaliśmy po prostu nie udawało się tych sytuacji zamienić na bramki. Wigrom gola strzeliliśmy i cieszymy się z trzech punktów.
Przetoczenia piłki pod nogą, sztuczki techniczne, to ma być znak firmowy Łukasza Grzeszczyka?
Chcę się bawić grą w piłkę, chcę mieć radość z tego jak gram, z meczu. Nie chcę się męczyć na boisku, a jeżeli się gra czasami efektownie i jeszcze do tego dokładnie, to można się cieszyć grą.
Trybuny was niosą?
Przyjemnie się gra u siebie, gdy przychodzi na trybuny po sześć tysięcy widzów, a nie na wyjazdach, gdzie jest raptem około tysiąca kibiców, a naszych fanów nie dociera zbyt wielu.
Cała rozmowa z Łukaszem Grzeszczykiem w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl