Wielki rewanż Kasperczaka! Dziś PNA, jutro mundial w Rosji?
Kiedy w 2015 roku Henryk Kasperczak po raz drugi w życiu objął reprezentację Tunezji, miał jeden zasadniczy cel: awans do Pucharu Narodów Afryki 2017. Nie obyło się bez problemów, eliminacje były dość dramatyczne, ale ostatecznie cel został zrealizowany. Wkrótce przed Polakiem kolejne wyzwanie: mistrzostwa świata w 2018 roku. Czy Kasperczak po raz drugi w życiu wprowadzi "Orły Kartaginy" do finałów?
Wcześniej czeka go jednak turniej w Gabonie, gdzie już w styczniu odbędzie się PNA. Kasperczak poprowadzi w nim Tunezję po raz trzeci w życiu. W 1996 roku zdobył z nią wicemistrzostwo, dwa lata później odpadł w ćwierćfinale. Pod jego nieobecność "Orły Kartaginy" tylko raz sięgnęły po złoto - w 2004 roku i był to ich jedyny triumf w historii. Ostatnią edycję Tunezja znów jednak skończyła na ćwierćfinale. Czy 70-letniego Kasperczaka stać jeszcze na poprawienie tego rezultatu?
Już same eliminacje kosztowały go mnóstwo zdrowia. Polak zaczął je od 8:1 ze słabiutkim Dżibuti, ale potem przyszła nieoczekiwana porażka 0:1 z Liberią. Mecz odbył się na fatalnej sztucznej murawie: coś jak Kazachstan - Polska, ale z adnotacją, że to jednak Afryka. Ten wynik ustalił całą rywalizację. Każde kolejne spotkanie było na śmierć i życie.
Oprócz Dżibuti i Liberii, w tunezyjskiej grupie grało jeszcze Togo - po zespole Kasperczaka, teoretycznie najsilniejsza drużyna stawki. Rywalizację nakręcał fakt, że awans zapewniało jedynie pierwsze miejsce. Drugi musiał już liczyć na szczęście - do PNA kwalifikowały się tylko dwie najlepsze drugie drużyny całych eliminacji.
Mimo obaw, w meczach z Togo zespół Kasperczaka zdobył cztery z sześciu możliwych punktów. Przed ostatnią kolejką zarówno Liberia, jak i Tunezja miały więc po 10 punktów. Trzecie Togo - dziewięć. Ostatnie Dżibuti - zero.
Na decydujące starcie z Liberią, tunezyjska federacja wybrała 20-tysięczny Stade Moustapha Ben Jannet w Monastyrze. Decyzja mogła zaskakiwać, wszak Tunezja dysponuje jednym 65-tysięcznikiem w Radis. Jak powiedział nam jednak Tadeusz Fogiel, francuski menadżer pozostający w bliskich relacjach z Kasperczakiem, na stadionie w Monastyrze panuje szczególny klimat. Atmosfera, która sprzyja zwycięstwom.
Obiekt nie był nawet wypełniony po brzegi, ale doping kibiców i tak zagrzał zawodników do walki. Widać było, że Kasperczak dysponuje zdecydowanie lepszym kolektywem. Już w piątej minucie liberyjski bramkarz minął się z piłką, co z dziecinną łatwością wykorzystał Wahbi Khazri. Gol ustawił mecz - Tunezja dominowała do końca, ostatecznie wygrywając 4:1.
- Zagraliśmy wielkie spotkanie. Wszystko dzięki odpowiedniej taktyce i formie naszych zawodników. Ofensywny chemat 3-5-2 sprawdził się w stu procentach, bo każdy znał swoją rolę i wykonał indywidualne zadania. Wchodzimy do turnieju z impetem. Na miejscu naszych rywali już zacząłbym się bać - mówił po meczu polski szkoleniowiec.
W równoległym spotkaniu Togo rozgromiło Dżibuti aż 5:0, zapewniając sobie tytuł jednego z najlepszych drugich zespołów całych eliminacji. A Liberia? Liberia, która na kolejkę przed końcem widziała się już w PNA, zajęła trzecie miejsce w grupie.
Oto jak wyglądała ostateczna tabela:
1. Tunezja - 13 punktów (awans)
2. Togo - 11 (awans)
3. Liberia - 10
4. Dżibuti - 0
Rewanż Kasperczakowi wyszedł więc znakomicie. Tunezja zagra w finałach PNA po raz 18. w historii i 14. z rzędu. Brak awansu zostałby odebrany w kraju jako katastrofa, a Polak z całą pewnością pożegnałby się z posadą.
Przed nim jednak kolejne ważne wyzwanie. Za miesiąc startuje faza grupowa eliminacji mistrzostw świata w strefie CAF. Wydaje się, że Tunezja będzie miała stosunkowo łatwą przeprawę - jako piąta drużyna Afryki, trafiła do pierwszego koszyka i ostatecznie do grupy z Demokratyczną Republiką Konga, Gwineą oraz Libią. Strefa CAF zapewnia na mundialu zaledwie pięć miejsc, więc w grę wchodzi jedynie zwycięstwo.
Przypomnijmy, że w 1998 roku Kasperczak wprowadził "Orły Kartaginy" na mundial po 20 latach nieobecności. Radość narodu nie trwała jednak długo - gdy po porażkach z Anglią (0:2) i Kolumbią (0:1) zespół stracił szanse na awans, Polak został zwolniony... Dziś 70-latek znów będzie mógł się wykazać - Tunezja nie grała na mundialu od 10 lat.
Ciekawostką jest fakt, że Kasperczak nie kieruje już kadrą z Saint-Etienne, jak to miało miejsce w przypadku Mali i Senegalu. Wtedy większość jego zawodników grała w Europie. W Tunezji na odwrót - lwia część piłkarzy występuje w rodzimej lidze lub krajach regionu. Polak więc, by móc skutecznie monitorować ich postęp, został zmuszony do przeprowadzki. Świadczy to tylko o tym, że 70-latek wciąż traktuje swą pracę bardzo serio. Czy ten profesjonalizm przyniesie efekty? Pierwszy w życiu triumf w PNA byłby pięknym zwieńczeniem jego długiej afrykańskiej kariery.
Komentarze