Adamczewski: Legia - Borussia? To kwestia głów piłkarzy!

Piłka nożna
Adamczewski: Legia - Borussia? To kwestia głów piłkarzy!
fot.Cyfrasport

Trener przygotowania fizycznego, Michał Adamczewski zebrał niezwykłe doświadczenie w ostatnich latach w piłce nożnej. "Czy to normalne, że Legia - biegając za piłką - przebiegła mniej niż Borussia?" - pytam na kanwie pierwszego meczu polskiej drużyny w Champions League od 20 lat. "Nie" - odpowiada specjalista. I dodaje: "To nie jest tylko problem fizyczny, to także kwestia głów piłkarzy".

Dlaczego latem zdecydował się pan na Wisłę Kraków, mając dobrą posadę w Lechii Gdańsk?

 

To była kusząca oferta stworzenia czegoś, co byłoby trenerskim rajem...

 

Słucham?

 

Wiem, jak to brzmi w obecnej sytuacji, ale proszę mi wierzyć – o przejściu z Lechii do Wisły nie zdecydowały względny finansowe. Znam się doskonale z Markiem Citką. Zaproponował mi pracę i zupełnie inny zakres kompetencji. Wielokrotnie większy niż w Lechii.

 

Jakie to miało być stanowisko?

 

Koordynatora do spraw pionu szkolenia...

 

Brzmi dumnie, ale...

 

Uważam, że w każdym klubie Ekstraklasy jest potrzebne takie stanowisko. To taki oficer rozwoju klubu, człowiek, który będzie koordynował proces szkolenia od zespołów trampkarzy, juniorów, przez Centralną Ligę Juniorów, aż do zawodowców. To się nazywa Long Term Development Pathway. Taki długofalowy plan rozwoju - między innymi w przygotowaniu fizycznym, który tak naprawdę wpisuje się w długofalowy plan rozwoju klubu...


I rozumiał to nijki Meresiński?


Nie Meresiński miał o tym decydować - zresztą o tym panie nie mam ochoty się wypowiadać... Już mówiłem – o moim zatrudnieniu zdecydował Marek Citko, do którego mam ogromne zaufanie. Marek jest wizjonerem i naprawdę miał przekonany, że w Wiśle znajdzie się inwestor, z którym będzie można zrealizować niezwykłe rzeczy...


Ostatecznie Marek nie chciał firmować Meresińskiego... Klub już nie należy do Meresińskiego. A jaka jest pańska sytuacja?


Powiem tak – stawiam się do pracy...


I...


I nic więcej nie mogę powiedzieć. Mam ważny kontrakt z Wisłą...


Stawiać się do pracy, a pracować, to dwa różne zagadnienia. Jak pana znam, to sytuacja jest nieznośna...


To prawda, dla mnie praca jest wszystkim... Dla mnie praca to radość, wywołuje uśmiech na twarzy. Nie ma nic lepszego, jak adrenalina meczowa, która przez ostatnie miesiące towarzyszyła mi w Lechii...


A skąd pan się wziął jako trener przygotowania fizycznego w futbolu?


Grałem w rugby. Miałem nieprzeciętną kondycję lecz brakowało mi siły fizycznej, dynamiki i szybkości. Chciałem to wszystko poprawić, stąd poszukiwanie właściwego trenera. Znalazłem w osobie Mieczysława Bogusławskiego, który do dziś pozostaje moim mentorem. Pracował ostatnio osiem lat w Kazachstanie. Ja spotkałem tego szkoleniowca kończąc wiek juniora. I od pierwszego dnia wiedziałem, że trafiłem na właściwego człowieka. Zawsze chciałem być szybszy, silniejszy, bylejakość mnie nigdy nie zadowalała. Nawet jak przegraliśmy mecz juniorów na mistrzostwach świata z RPA 3 do 93...


3 do 93?


A tak, tak się zdarzyło we Francji w 1998 roku. Jednak nawet na koniec tego meczu ludzie oklaskiwali nas za chęć walki o każdy centymetr. Rywal był po prostu lepszy – lepszy technicznie. Później z tego zespołu czternastu ludzi zagrało w pierwszej reprezentacji, która liczy się na świecie.


A jak pańska kariera w rugby?


Grałem zawodowo na poziomie trzeciej ligi we Francji, występowałem w Szkocji – w pierwszej lidze. Wróciłem do Polski. Grałem w Budowlanych Łódź, wygraliśmy wicemistrzostwo Polski. To znaczy przegraliśmy mistrzostwo. Później powrót do Szkocji i ospa wietrzna, bardzo szybko chciałem wrócić i przeciążyłem kolano. Wówczas dostrzegłem, że dalsze uprawianie rugby nie ma sensu. Jakieś pieniądze zarobię, ale nie takie, żeby odłożyć na życie po karierze... Kręciło mnie przygotowanie fizyczne. Miałem w życiu kapitalne wzorce. I w kolejnych latach spotkałem na mojej drodze niezwykle ciekawych trenerów – Jacka Nawrockiego, Piotrka Nowaka, Ryszarda Wiejskiego, wspomnianego wcześniej Mietka Bogusławskiego... Mimo wielu moich wad, każdy z nich dołożył cegiełkę do mojego rozwoju i utemperował odrobinę mój charakter.


Pierwsze zderzenie z futbolem było niezwykłe – praca w Koronie Kielce...


Musimy to przypominać?


Jak już szczerze rozmawiamy...


Dobrze, tyle, że byłem wówczas innym człowiekiem.


Takim, który chce forsować swoje racje?


Można tak powiedzieć...


Jak pan wspomina Pawła Golańskiego?


Jako niezwykle utalentowanego piłkarza, który jednak nie wykorzystał w pełni swoich możliwości.


Przez nutellę?


Pan upraszcza, panie redaktorze... Nutella jednak to był właśnie punkt zapalny między Pawłem a moją osobą. Nie jedyny zresztą...

 

Nutelli powinien się wystrzegać zawodowy sportowiec...


Oczywiście, że powinien. W dniu meczu jeść nutellę to wielki błąd. Nutella zawiera wszystko to, czego dieta zawodowca nie toleruje – cukier, mleko, olej palmowy. Powoduje wręcz wyrzucenie energii z organizmu. Spożycie jej, wraz z wysiłkiem może wywołać szok glukozowy. Mówiąc obrazowo – niepotrzebnie „wywalamy” energię z mięśni. A szczególnie to niebezpieczne dla zawodników, którzy mają problemy z mięśniami, a Paweł miał problemy z mięśniami. Niech Paweł dziś sobie odpowie, czy wykorzystał swój potencjał. A miał ogromny, o czym przekonaliśmy się nawet w reprezentacji Polski – w pamiętnym meczu Polska – Portugalia w eliminacjach EURO 2008. Lewą nogę miał ułożoną, jak mało kto w tej lidze, piłkarsko był naprawdę świetny...


W Lechii pan takich problemów nie miał?


A skąd! Naprawdę byłem zaskoczony świadomością zawodników. Trafiłem na zawodowców. Od Sebastiana Mili po Sławomira Peszkę...


Sławka lubię, ale...


To zawodowiec pełną gębą. Wie, kiedy i co... Gdy jest kontuzjowany, pracuje pełną parą, aby wrócić jak najszybciej. Widziałem to wiosną, gdy walczył o finały EURO 2016 i mu się udało pojechać do Francji. Świetnie układała mi się współpraca z Piotrkiem Nowakiem, który ma ogromne doświadczenie, a także z Maćkiem Kalkowskim, który również ma nieprzeciętną wiedzę. Prowadziliśmy monitoring obciążeń w czasie rzeczywistym. Drużyna była naprawdę odpowiednio prowadzona, a nie było to łatwo. Gdy Piotrek przyszedł do klubu, od pierwszego dnia musiał walczyć – musiał gonić. I nie odpuścił żadnego meczu...


Jak wygląda współpraca z tak doświadczonymi piłkarzami, jak Sebastian Mila, czy Miloś Krasić?


To kopalnia wiedzy. I staram się również z tego skorzystać we współpracy z takimi piłkarzami, jak Sebastian, czy Milos. Seba zresztą bardzo dużo podpowiada, ale... trzeba uważać.


Jak to?


Bo czasem piłkarz może podpowiadać tak, żeby jemu było wygodnie (śmiech)... Proszę jednak zaznaczyć i kładę rękę na sercu, że z Sebastianem Milą, czy Sławkiem Peszką współpracowało mi się doskonale. Piłkarz musi ci zaufać, gdy pracujesz nad jego motoryką...


Właśnie – proszę przedstawić rolę trenera przygotowania fizycznego we współczesnym futbolu?


Trener od przygotowania fizycznego stara się stworzyć pierwszemu trenerowi jak najlepsze ramy do treningu specjalistycznego – techniczno-taktycznego. Nawet więcej - odpowiednie przygotowanie fizyczne wpływa na to, że można podnieść każdy element techniczny w grach w których operuje się piłką. Zbierałem doświadczenie nie tylko w futbolu. Prowadziłem siatkarzy – mistrzów świata i Europy kadetów, w ubiegłym roku wygrali wszystko na świecie. Tę drużynę, która teraz właśnie sięgnęła po mistrzostwo Europy juniorów. Rzecz jasna między siatkówką a piłką nożną jest spora różnica. Specjalizuję się również w pomocy tenisistom, czy lekkoatletom. Każda dyscyplina ma swoją specyfikę biomechaniczną. Jedno się nie zmienia – jako trener musisz być sobą. I musisz trafić do grupy. Przyczyniłem się do 12 medali różnych dużych imprez sportowych w ciągu ostatnich trzech lat. Od roku współpracuję z Iwoną Krupą, która prowadzi najszybszą dziewczynę w Polsce – układam trening siłowy i prewencyjny. Moja profesja to pomoc, pomoc i jeszcze raz pomoc. Przygotowanie sportowca dla trenera, który pokieruje nim w treningu technicznym, w treningu kierunkowym. Nie można również zapominać o mentalności. Praca nad przygotowaniem psychicznym łączy się z pracą nad przygotowaniem fizycznym...


To jak ocenia pan mecz Legii Warszawa z Borussią Dortmund w Lidze Mistrzów, w którym Legia przebiegła mniej niż rywal, a biegała za piłką. To normalne?


Nie... Takie mecze się zdarzają... Widzew też kiedyś przegrał z Eintrachtem 0:9...


Owszem, ale nie o tamtym meczu chciałbym mówić, a o spotkaniu sprzed kilku dni na Łazienkowskiej...


Nie wiem, co dokładnie zrobił trener Besnik Hasi i jego sztab. Nie znam wyników badań... Dlatego trudno mi się do tego odnosić....


To może inaczej – może nadzwyczaj trudno się przygotowywać do meczów w rytmie 3-4 dni. Dużo łatwiej w rytmie tygodnia.


Nie... Dobrze - powiem słowo o meczu Legia – Borussia. Ten mecz to był nie tylko problem fizyczny. To też kwestia głów piłkarzy – odpowiedzi na pytanie, czy warto. Przekroczenia pewnego progu dla samego siebie. A tego nie było. Czy jeśli chce się ćwiczyć szybkość, to można wykonywać sprint na 90 procent?


Nie!


Brawo! Nie można – trzeba iść na 101 procent! Czyli jeśli chcesz ćwiczyć siłę maksymalną, to trzeba w treningu podchodzić do maksymalnych ciężarów, czy submaksymalnych. Inaczej nie sposób pokonać kolejnego progu. Co do specyfiki grania w rytmie 3-4 dni – nie ma lepszej sytuacji dla zawodników. A każdy mecz pozwala wejść na najwyższy poziom zaangażowania i zmęczenia. Jeśli jest się przekonanym do pracy, to przyniesie to efekt motoryczny... I nie ma znaczenia, czy mecz jest co 3 dni, co 7, czy może co 9... W prowadzeniu zespołu ważne jest coś innego – jeśli pierwszy trener nie prowadzi ciągłej rotacji, opiera skład na 14-15 zawodników, to pozostała grupa musi pracować inaczej. Trzeba prowadzić treningi wyrównawcze, aby zawodnik 16, czy 20 też był w każdej chwili gotowy do maksymalnego wysiłku, bo wiadomo, że są kontuzje, czy kartki. W takim momencie prowadzenie zespołu w trybie co 3-4 dni wydaje się troszkę trudniejsze – żaden trening nie zastąpi obciążenia meczowego.


A jak pan odnosi się do kwestii nadwagi. Ostatnio głośno było o Vadisie Odidja-Ofoe - media pisały o 8 kilogramach nadwagi, a prezes Bogusław Leśnodorski uspokajał, że to tylko 2 kilo...


Wie pan, ile razy ważyłem piłkarzy Lechii przez pół roku?


Co tydzień?


A skąd!


Raz w miesiącu?


Ani razu!


Ani razu? Jak to możliwe? Przecież nadwaga przeszkadza...


Tak, tyle, że tu chodzi o świadomość samych zawodników... Wprowadź stres związany z wagą a spotkasz piłkarzy pod gorącym prysznicem i po tonusie mięśniowym. Dodatkowo zaprosisz przyjaciela o imieniu kortyzol i o nadwagę łatwiej. Dodajmy jeszcze jedno – nie ufasz piłkarzowi i łatwiej o bunt a przecież podstawą jest zaufanie. Ważył ich Thomas von Heesen każdego dnia, gdy wszedłem pierwszy raz do szatni i zobaczyłem wielką tabelę… Szybko to zdjąłem… Ba, powiem więcej – czy Maradona nie miał nadwagi? Albo Ronaldo – mistrz świata z 2002 roku...


„El Gordo”...


Samo zbijanie wagi nie ma sensu. Czasami tłuszcz jest elementem osłony mięśni...


Przecież mówi się tkance tłuszczowej, odpowiedniej dla piłkarzy – najlepiej 8-procentowej, maksymalnie 12 procentowej – czyż tak nie mówią podręczniki?


Jakie podręczniki? Ile tkanki tłuszczowej ma mieć napastnik, a ile obrońca? Do tego dochodzi kwestia kości – jeden na grube kości, inny średnie, a inny lekkie. W mojej dyscyplinie – ma mojej pozycji, drugiej-trzeciej linii młyna w rugby, trenerzy domagali się, abym ważył 125 kilogramów. Jednak ja sam najlepiej czułem się z wagą 112 kilogramów. Wyższa waga pozbawiała mnie szybkości...


Inne są aspekty wagi w piłce, a inne w rugby...


Jasne, tak jak inna jest tkanka tłuszczowa Cristiano Ronaldo w Manchester United, a inna CR7 w Realu Madryt. Na Wyspach sięgała 7 procent, a teraz spadła do 4,5 procenta. Jednak nie tyle wynika to z samej pracy Portugalczyka. Myślę, że podobnie zaangażowany był w pracę w MU, jak i w Realu. Jednak inna jest pogoda, inna wilgotność powietrza, ba, inna twardość boiska... To wpływa też na dietę i absorbcję witaminy D3.


Wróćmy jednak do tkanki tłuszczowej zawodowych piłkarzy...


Dla mnie w piłce nożnej najważniejszy jest aspekt szybkości i zwrotności. Porównuję to do predyspozycji Roberta Kubicy w Formule 1. Dlaczego mając jeden ze słabszych bolidów, był jednym z najlepszych w tym cyrku? Bo najpóźniej hamował na zakrętach i najszybciej wychodził z tychże zakrętów. I dokładnie tak jest w piłce na najwyższym poziomie – ważna jest szybkość, a także umiejętność zmiany kierunku biegu, szybkość/zwrotność razem czyli zdolność do szybkiego wyhamowania i błyskawicznego przyśpieszenia... Rzecz jasna nie można zapuszczać brzucha, ale... kwestia tkanki tłuszczowej to bardzo indywidualna sprawa...


W Polsce przez lata pokutowało hasło – mówiąc w cudzysłowie - „świeżość”...


Nie mogę tego słuchać!


Ale tak było – chcę, żeby pan się odniósł do tego...


Dobrze, że powiedział pan w cudzysłowie o „świeżości”. Po pierwsze trzeba przyjść świeży na trening – ogolony, umyte zęby. Po drugie do szatni co jakiś czas trafia piłkarz - jak my to mówimy – świeży. Nie wie, gdzie jego szafka, gdzie wydają sprzęt... Piłkarz w Ekstraklasie nie może być „świeży”. Piłkarz w Ekstraklasie musi być wytrenowany. I elementem tej pracy są ciężkie treningi, ale i lekkie. Różne. W cyklu grania co 7 dni, w środę był najcięższy trening. Nogi muszą „puścić” do soboty - piłkarz nie może czuć dyskomfortu. Wana jest informacja zwrotna. Może być różna...


Werbalna?


Oczywiście, że tak, ale i od fizjoterapeutów. W Lechii pracuje Robert Dominiak, który jak dotknie mięśnia, to od razu wie, czy jest zmęczony, czy nie... Mięsień czasami musi jednak być zmęczony... Robert wystarczy że dał dwie informacje lub ich nie dał i to determinowało dawki akcentów w rozgrzewkach również tych przed meczowych. Detale jak to mówi Tomek Hajto.


Trzeba wiedzieć, kiedy dać w kość...


Co tydzień trzeba dać w kość. Pytanie, jaka ma być intensywność tego „dawania w kość”. Trzeba brać pod uwagę mnóstwo czynników. Poczynając od ostatniego meczu. Mecz meczowi nierówny. Są mecze, gdy przegrywa się 0:2 i trzeba „gonić” wynik. Są spotkania, w których po 17 minutach prowadzi się 3:0 i później możesz – przegrywając piłkę – odbyć trening szybkościowy, pograć sobie 1 na 1, pościgać się. Bez odpowiedzialności za to, że coś może się wydarzyć. Co najwyżej możesz podwyższyć wynik – aż do 6:0, a gdybyś był bardziej skuteczny do wyniku... No, nie ma sensu spekulować...


Lechia sięgnie po mistrzostwo Polski?


Trudno na razie powiedzieć. Polska liga jest... zmienna.


W Lechii miał pan szansę jednak na mistrzostwo Polski, a tymczasem w Wiśle stawia się pan do pracy, a klub przegrał 7 meczów z rzędu...


To koszmar – dla wszystkich. Dla piłkarzy, szkoleniowca, trenera przygotowania fizycznego, dla kibiców. W Wiśle kadra może jest wąska, ale niezła – na miejsce w górnej połówce tabeli. Każdy kolejny mecz jest szansą na przełamanie, ale... Jak bardzo się chce, to nie wychodzi...
Wisła ma swoje problemy, ale nie chce korzystać z pańskiej wiedzy – znalazł się pan na rozstaju dróg. Więcej - znalazłem się w ślepej uliczce. Chcę zostać przy piłce, bo tutaj jest największa adrenalina...


Czy w polskich warunkach nie była imponująca praca Stanisława Czerczesowa – przyszedł do Legii, gdy miała 10 punktów straty do Piasta. I przegonił Piasta...


Przegonił, ale my w Lechii też goniliśmy od pierwszego meczu Piotra Nowaka. I w konfrontacji z  Legią – w dwóch starciach – zdobyliśmy 4 punkty. Najpierw był remis, a później – już w rundzie mistrzowskiej – wygrana, jaka wygrana wszyscy widzieli, w tym meczu Lechia pokazała wielką klasę i możliwości.


Chwała, ale czy mistrzostwo Polski dla Legii nie było kwestią charakteru Czerczesowa – odwagi, aby grać duetem Nikolić-Prijović, aby stosować wysoki pressing...


Hm, a w Gdańsku w przedostatniej kolejce co się stało?


Trener Czerczesow oszczędził siły kilku piłkarzy...


Dla mnie to był folklor! Jak można było nie jechać do Gdańska, aby grać o pełną pulę, która już w tej kolejce pozwoliłaby wywalczyć mistrzostwo Polski... A gdyby los był złośliwy i coś wyeliminowało by kluczowych dla trenera zawodników przed ostatnim meczem w ostatnim mikrocyklu? Nie wiem, czy praca wykonana za trenera Czerczesowa nie wpływa również na obecną dyspozycję Legii...


Myśli pan? Przecież dla dużej części kadry mistrza Polski były długie wakacje – możliwość pełnej regeneracji, a później przykładnego przygotowania do sezonu. Tymczasem piłkarze, którzy pracują z Hasim od początku wyglądają fatalnie...


Cóź, przygotowanie fizyczne, to proces długofalowy – taki, który można jednak skutecznie monitorować ale trzeba też dobrze zaplanować. I skutecznie wpłynąć na niego... Tyle, że trzeba mieć wiedzę na temat tego co jest ale również wiedzę na temat tego co było na długo wstecz...


Wiem, że ma pan swoją teorię na wytłumaczenie tego, co się stało w Astanie – w meczu Kazachstan – Polska. Polacy wręcz „stanęli” w ostatnich minutach pierwszej połowy, w po przerwie jakby biegali do tyłu...


W Kazachstanie pracuje się wedle najnowszych technologii treningowych, druga rzecz większość reprezentantów Kazachstanu gra w tamtej lidze wg ogólnie stworzonego schematu. Nasz sztab zapewne też zrobił wszystko, aby zespół – w tym niełatwym momencie sezonu – był jak najlepiej przygotowany. Jednak gospodarze koncentrują się na co dzień nad przygotowaniem zespołu do gry na sztucznej murawie. A na takiej nawierzchni wydatek energetyczny jest 20-25 procent wyższy, niż na normalnej trawie. My byliśmy po turnieju – i nie był to turniej wedle schematu „mecz otwarcia”, „mecz o wszystko” i „mecz o honor”. Zagraliśmy pięć spotkań – 1/8 finału i ćwierćfinał z dogrywką. Później były urlopy. Część piłkarzy nie zagrała meczu o stawkę w sezonie, a już przyszło im lecieć do Astany, gdzie też panuje specyficzny klimat, w dniu meczu była niezwykła wilgotność, sięgająca 70 procent... Trening fizyczny to proces długofalowy. Nasi kadrowicze nie przeszli pełnego okresu przygotowawczego. Jestem pewny, że w kolejnych meczach jednak pokażą walory... Czy Rumunii albo Duńczycy mogą stracić punkty w Kazachstanie?Mogą, ale... będą bogatsi o polskie doświadczenie. W Astanie żadna drużyna nie będzie miała łatwego życia. A dodajmy, że warunki atmosferyczne tam zmienią się z miesiąca na miesiąc.

Roman Kołtoń, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie