„Fancy Bears” w natarciu – 66 „wyłączonych”!

Rosyjska grupa hakerska „Fancy Bears” podała nazwiska kolejnych 26 sportowców, którzy kiedykolwiek korzystali z tzw. wyłączenia terapeutycznego. Wśród nich są m.in. tenisista Rafael Nadal, czterokrotny mistrz olimpijski w bieganiu – Brytyjczyk Mo Farah oraz sześciokrotny medalista olimpijski w pływaniu - Węgier Laszlo Czech.
Rosyjskie „Miśki” w czterech turach ujawniły już nazwiska 66 sportowców, którzy kiedykolwiek w swojej karierze skorzystali z TUE – Therapeutic Use Extension, tzw. wyłączenia terapeutycznego.
O co w TUE chodzi?
Therapeutic Use Extension (TUE), po polsku: wykluczenie terapeutyczne, to zgoda międzynarodowej federacji danej dyscypliny działającej w porozumieniu z agencją antydopingową na stosowanie przez sportowca substancji znajdującej się na liście środków zakazanych.
Na ratunek życia i zdrowia
- Z TUE korzysta się w sytuacjach życiowych, które mogą spotkać każdego z nas – tłumaczył w rozmowie z Beatą Cholewińską w programie Nowy Dzień z Polsat News Prof. Jerzy Smorawiński – przewodniczący komisji ds. zwalczania dopingu w sporcie. – Zdarza się, że zachorujemy, ulegniemy wypadkowi, pojawi się np. obrzęk mózgu i wówczas leki, które nie są objęte zakazem, są za słabe. Nie wystarczają do uratowania życia lub zdrowia. Wtedy trzeba sięgnąć po mocniejsze substancje i leki sprawdzone w medycynie.
Właśnie w takim kontekście na liście „Fancy Bears” znalazła się Natalia Madaj. Polska mistrzyni olimpijska w wioślarstwie w 2014 roku doznała wylewu wewnętrznego oka. W szpitalu podano jej „Mannitol”, dzięki któremu odzyskała widzenie. Sprawa została zgłoszona międzynarodowej federacji, która w porozumieniu z WADA wydała Certificate of Approval for Therapeutical Use – ważne w tym przypadku dokładnie 11 dni zezwolenie na przyjmowanie leku. Polka dokument musiała mieć zawsze przy sobie, by w razie kontroli antydopingowej pokazać komisji i w razie wykrycia u niej zakazanej substancji nie zostać ukaraną. „Zakazany” lek uratował jej wzrok.
I w takim kontekście na liście rosyjskich hakerów znajduje się większość sportowców z Rafaelem Nadalem, Chrisem Froomem i Mo Farahem na czele. Czyli co? Zupełnie nic. Sytuacje życiowe – wypadki, kontuzje, chwilowe problemy zdrowotne zmusiły ich do jednorazowego/kilkudniowego przyjęcia substancji znajdujących się na liście środków zakazanych, by wrócić do zdrowia. I zgodnie z panującymi zasadami zgłosili ten fakt swojej federacji i WADA. I chwała im za to.
Przypadki przewlekłe
- Mamy też wśród czynnych sportowców przypadki chorób przewlekłych. Takim najbardziej zrozumiałym jest cukrzyca – są to ludzie, którzy muszą insulinę przyjmować przez całe życie, a insulina to środek, który jest zakazany. W takim przypadku sportowiec otrzymuje zgodę nawet na kilka lat stosowania niezbędnego, a zakazanego leku – obrazowo tłumaczył prof. Smorawiński.
Najbardziej znanym polskim przykładem sportowca (już nieczynnego) z chorobą przewlekłą jest Michał Jeliński. Czterokrotny mistrz świata i mistrz olimpijski z Pekinu w wioślarskiej czwórce podwójnej o swojej cukrzycy typu 1 mówił otwarcie. Dopingowicz? Absolutnie nie! Na pewno mimo przyjmowanego zabronionego środka, jakim jest insulina, łatwiej niż zdrowym sportowcom mu nie było…
Na liście „Fancy Bears” są i takie przypadki. Jednym z nich jest pięciokrotna, w tym czterokrotnie złota medalistka igrzysk olimpijskich w Rio – amerykańska gimnastyczka sportowa Simone Biles, która od 2012 do 2014 roku otrzymywała roczne zgody na przyjmowanie dekstroamfetaminy, a od grudnia 2014 roku czteroletnią zgodę na branie dexmetylfenidatu. Obie substancje stosuje się w Stanach Zjednoczonych w leczeniu ADHD. Obie wspomagają utrzymanie uwagi i koncentracji…
Drugim przypadkiem, który zwrócił moją uwagę jest węgierski pływak Laszlo Czech. Czterokrotny wicemistrz olimpijski w pływaniu od października 2011-2015 roku miał zgodę na przyjmowanie Formoterolu – substancji stosowanej w leczeniu astmy…
Na razie 66, będzie dużo więcej
Ilu sportowców, tyle różnych przypadków. Na razie 66, a jestem przekonana, że będzie ich zdecydowanie więcej, bo zawodników na świecie są miliony, a przyjęcie substancji, którą można znaleźć na liście zakazanych, jestem pewna, zdarzyło się większości z nas. Bo ręka w górę, kto nigdy nie brał choćby Gripexu?! A tak, na nim też można wpaść… Tylko, że zawodowi sportowcy, taki fakt muszą zgłosić federacji. Jeśli zgłosili i otrzymali zgodę, na liście rosyjskich „Miśków” na pewno się znajdą.
Ale jest jedno ale…
Procedura przyznawania wykluczeń terapeutycznych w przypadku chorób przewlekłych polega na zebraniu przez zawodnika dokumentacji medycznej, wypisaniu wniosku podbitego przez lekarza i przesłaniu do międzynarodowej federacji sportowej. Ta następnie przekazuje dokumenty do światowej agencji antydopingowej. Cała procedura trwa od dwóch tygodni do miesiąca. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że zawodnicy nie są już dodatkowo sprawdzani przez jakąkolwiek komisję, czy lekarzy ani ze światowej federacji ani z WADA. Pieczątkę pod dokumentacją medyczną podbija ich osobisty lekarz…
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze