Kmita: Im gorzej, tym lepiej
Ostatnie miesiące zdemaskowały rzeczywistą wartość piłkarskiego tworu, szumnie zwanego od kilku lat Ekstraklasą. Najpierw naszą ligową czołówkę zdrowo pogoniono w europejskich pucharach, teraz futbolowa elita padła w rozgrywkach Pucharu Polski. GKS Jastrzębie z III ligi, Puszcza Niepołomice z II i Bytovia Bytów z I ligi, dokonały egzekucji na klubach z najwyższej piłkarskiej klasy rozgrywkowej.
Więcej, Bytovia po prostu zdeklasowała międzynarodowe towarzystwo sprowadzone do Śląska Wrocław wygrywając pewnie 3:0. Mecz miał przebieg zupełnie kuriozalny, bo mistrz Polski sprzed czterech lat, przez 90 minut leżał na łopatkach i nie był w stanie ani na moment zagrozić, nie najsilniejszej przecież w pierwszoligowym towarzystwie, drużynie z Bytowa. Dodając do tego zwycięstwo Wigier z Suwałk nad, jeszcze wiosną grającym w Ekstraklasie, Górnikiem Zabrze, otrzymujemy obraz przygnębiający, bo demaskujący prawdziwą siłę naszego rodzimego, ekstraligowego futbolu.
Okazuje się, że wystarczy dużo biegać i po prostu chcieć, aby stanąć jak równy z równym, z uznanymi ligowymi firmami, i mieć realną szansę na zwycięstwo. Więcej, grając na co dzień w I, II, a nawet III lidze można obnażyć, często żenujące umiejętności sprowadzanych do Polski obcokrajowców. I nawet nie chodzi tu o belgijsko-francuskie nabytki Legii, ale generalnie średnią etrangerów sprowadzanych do klubów Ekstraklasy. To co wyczyniał w Bytowie w barwach Śląska Hiszpan z Barcelony B i C, niejaki Sito Riera, woła o pomstę do nieba.
Po co nam coś takiego na naszych boiskach? Tego nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem. Jeśli ktoś, kto go sprowadzał do Wrocławia kierował się jego znajomością z Leo Messim z wczesnojuniorskich czasów, to pogratulować kryteriów naboru. Niestety takich przypadków w Ekstraklasie są dziesiątki i nijak tego nie da się wytłumaczyć, jak li tylko chęcią uczynienia skoku na klubowe kasy.
Dyskutowali o tym interesująco w niedzielnym Cafe Futbol właściciele Legii – w osobie Dariusza Mioduskiego, i Lecha – reprezentowanego przez Piotra Rutkowskiego. Pod koniec programu dojechano do istoty sprawy: poziomu szkolenia juniorów i klasy ich trenerów, a właściwie jej braku, jako głównego powodu konieczności sprowadzania zagranicznych graczy. I okazało się, że prezesi Mioduski i Rutkowski nie tylko rozumieją ten problem, ale są gotowi wręcz natychmiast uczestniczyć w procesie naprawczym i złapać się z za ręce w tej sprawie z PZPN. Mało tego, prezes Mioduski zadeklarował nawet na antenie, że jeśli pojawi się obligacja udziału w meczu ligowym np. jednego polskiego młodzieżowca, to jego klub temu przepisowi karnie się podporządkuje. Ciekawe co na to inni prezesi Ekstraklasy, bo to byłby już poważny zamach na nieczyste interesy wielu ludzi działających od lat w polskim futbolu. Z czego oni będą żyć, bo przecież im gorzej w polskiej piłce, tym dla nich… lepiej.
Przejdź na Polsatsport.pl