Iwańczyk: Rugbiści nie do poznania. Trener z RPA zmienił ich w kilka miesięcy

Inne
Iwańczyk: Rugbiści nie do poznania. Trener z RPA zmienił ich w kilka miesięcy
fot. PAP

Tak grającej reprezentacji Polski w rugby nie pamiętają nawet najwytrawniejsi znawcy tego sportu. Pod wpływem pochodzącego z RPA Blikkiesa Groenewalda biało-czerwoni zmienili akcenty – najpierw perfekcyjna obrona, dopiero później atak. W takiej dyspozycji są nawet w stanie wywalczyć awans do najwyższej dywizji europejskich rozgrywek.

Pomeczowa euforia zgubiła już niejednego, ale to, co zobaczyli kibice w Lublinie, gdzie rozgrywano mecz, oraz widzowie Polsatu, każe przypuszczać, że nie był to przypadek. W pierwszym meczu zmodyfikowanych rozgrywek europejskich, o czym poniżej, Polacy pokonali Ukrainę 22:0. Zrobili to drugi raz w historii, w 11 dotychczasowych spotkaniach rywale zwyciężali aż 10 razy.

 

Jeszcze nigdy nasza reprezentacja nie prowadziła starcia z silnym rywalem w tak spokojny i bezpieczny sposób. Wszystko to było konsekwencją przemyślanej i realizowanej co do przecinka taktyki. Polacy utrzymywali się w ryzach obronnych praktycznie przez całe spotkanie, właściwie ani przez chwilę nie byli narażeni na utratę punktów z przyłożenia. Co ciekawe, tylko raz złamali przepisy i dopuścili się rzutu karnego, z którego rywal mógł kopać w kierunku bramki (dodajmy, że niecelnie). Koncertem wręcz był pierwszy kwadrans w wykonaniu Polaków, kiedy skutecznymi i bolesnymi szarżami wytrącali rywali z równowagi. Drużyna Groenewalda była bezkonkurencyjna także przy stałych fragmentach - autach i młynach dyktowanych. Znawcy materii przecierali oczy ze zdumienia.

 

Rewolucja w rytmie Springboks

 

Co ciekawe, w polskim rugby nie nastąpiła żadna rewolucja. Kluby jak były niszą krajowego sportu, tak nią pozostają, działacze i tzw. środowisko jak „żarło się” między sobą, tak robi to nadal i nie przybył sponsor, którego gestem rugby otrzymałoby wywrotkę dolarów. Przybył za to szkoleniowiec z RPA, a więc miejsca na Ziemi, w którym rugby jest religią. Nie ktoś, komu się wydaje, że jest fachowcem, ale prawdziwy fachowiec.

 

Żeby było jasne, żaden szanujący się dziennikarz nie powie nigdy, że poprzedni selekcjonerzy byli do bani, a teraz przyszedł Mesjasz, który ozdrowi całą dyscyplinę. Tym bardziej nie zrobi tego po jednym meczu, ale różnicę widać gołym okiem. Tak Marek Płonka, czy jeszcze wcześniej Tomasz Putra, dawali z siebie wszystko, by kadra grała jak najlepiej. Nie wchodząc w to, czy reprezentacja Ukrainy przeżywa jakieś kłopoty, to Polacy zagrali inaczej. Byli i grali jak natchnieni, a obserwując to spotkanie, widziałem pierwsze sukcesy siatkarskiej reprezentacji, kiedy objął ją dekadę temu Raul Lozano. Niby tylko zmiana trenera, a w tych samych graczy co u poprzednich szkoleniowców wstąpił nowy duch.

 

Umówmy się, kadra Groenewalda nie jest tą samą, co jego poprzedników. Zostało kilku znaczących doświadczeniem graczy, jak Marcin Wilczuk, Kamil Bobryk, Michał Mirosz czy Mateusz Bartoszek, ale pozostali – zwłaszcza formacja ataku – to w większości (może poza Szymonem Sirockim) gołowąsy, dla których przygoda z reprezentacją dopiero się rozpoczyna.

 

Kasa nie gra roli

 

W sobotę w Lublinie nie miało to żadnego znaczenia, chłopaki grali jak z nut. Może czasem gubili piłkę w ataku (padało przed pierwszym gwizdkiem), ale to i tak nie powód, by ciosać im kołki na głowie. Doprowadzili przecież oni do sytuacji, że rywal notorycznie łamał przepisy, by nie stracić punktów z przyłożenia, i dlatego arbiter podyktował tzw. karną piątkę (przyłożenie zaoczne). Znamienne było to, jak reagują sami zawodnicy. Trzymali się wyrysowanej taktyki, a rywala zaskakiwali, sięgając po wskazówki szkoleniowca. – Podbiegałem do ławki i pytałem, jak mamy grać, czy elementy zaskoczenia stosujemy teraz, czy jeszcze czekamy – opowiadał nam po meczu łącznik młyna Dawid Plichta.

 

Groenewald objął nie tylko kadrę w rugby 15-osobowym, ale i tę w siedmioosobowej, olimpijskiej odmianie. Ma pełen przegląd kandydatów do gry, już teraz, po pierwszym obozie selekcyjnym, zadeklarował, że nie będzie wymieniał zawodników co mecz, tylko oprze zespół na wyłonionych już graczach.

 

Trener z RPA ma jeszcze coś, co powoduje, że być może polskie rugby ruszy z miejsca – nie owija w bawełnę. Nie przyjechał do Polski dla kasy, zakulisowo mówi się, że wraz z życiową partnerką chce zwiedzać coraz to nowe miejsca na świecie. Przyjechał pokazywać na czym polega rugby, a jego nauka sprowadza się do elementarza, bo już w kilku wywiadach powiedział, że reprezentantów Polski należy uczyć chwytu piłki. To tak, jakby trener piłkarskiej reprezentacji musiał wrócić do nauki przyjęcia i podania…

 

- Macie silnych zawodników, rugbistów z osobowością, ale nigdy nie pokazaliście swojego potencjału. Trzeba zmienić wiele w swojej pracy, a wtedy będziecie awansować w rankingach. Musicie przede wszystkim pracować nad organizacją gry. Nie oddawajcie gry rywalowi, sami ją organizujcie – zapowiadał selekcjoner, kiedy pierwszy raz przyjechał do Polski. I dodawał: - Jesteście przyjaźni i otwarci na tyle, że poczułem się u was bardzo swobodnie. Jeśli będziecie chcieli, pomogę wam na tyle, na ile będziecie chcieli.

 

Dosięgnąć Pucharu

 

Groenewald nie wziął się znikąd. Pracuje jako szkoleniowiec od 1974 r., działał przy narodowej reprezentacji swojego kraju (mistrzowie świata z 1995 r.), pomagał profesjonalnym klubom, które brały udział w globalnych rozgrywkach na południowej półkuli. W Europie prowadził m.in. reprezentację Rosji, przez ostatni rok obserwował polską drużynę narodową, przyjeżdżał na zgrupowania w charakterze konsultanta, teraz wziął się za to samodzielnie.

 

Mecz z Ukrainą był pierwszym w ramach zmodyfikowanej rywalizacji w Pucharze Narodów Europy. Od tego momentu sezon trwa tylko pół roku, Polaków czekają wyjazdowe spotkania z Portugalią (spadkowicz z wyższej klasy) i Mołdawią oraz u siebie z Holandią i Szwajcarią (w kwietniu). Zwycięzca grupy awansuje do wyższej dywizji, a tam wygrany zapewnia sobie przepustkę na Puchar Świata w Japonii w 2019 r. Polaków na tej imprezie nigdy nie było, że Groenewald będzie tym, który pchnie polskie rugby do historycznego sukcesu.

Przemysław Iwańczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie