Piłkarze Michniewicza odrobili straty i zdobyli Wrocław

Piłka nożna
Piłkarze Michniewicza odrobili straty i zdobyli Wrocław
fot. PAP

Śląsk Wrocław pozostaje jedynym zespołem w Ekstraklasie bez wygranej na własnym stadionie w tym sezonie. W niedzielę wrocławianie prowadzili, ale później był rzut karny dla gości, czerwona kartka dla Filipe Goncalvesa, błąd Mariusza Pawełka i trzy punkty pojechały do Niecieczy.

O pierwszych 23 minutach meczu Śląska z Termalicą można było powiedzieć tylko tyle, że się odbyły. Lepsze wrażenie sprawiali goście, którzy bardzo dobrze zagęszczali środek pola i zmuszali gospodarzy do grania długimi podaniami, a sami próbowali kombinacyjnymi akcjami przedostać się pod pole karne rywali. Bramkowych sytuacji jednak nie było ani z jednej, ani z drugiej strony i bramkarze pozostawali bezrobotni.

 

Ciekawie zaczęło się robić dopiero od 23 minuty. Wcześniej Kamil Biliński wbiegł z prawej strony w pole karne, mocno wstrzelił piłkę w środek, a Patryk Fryc tak interweniował, że wpadł z piłką do bramki. Od tego momentu Bruk-Bet zaatakował odważniej i zepchnął wrocławian do głębokiej obrony.

 

Kolejnego gola mógł, a nawet powinien zdobyć Śląsk. Po kontrataku Ryota Morioka znalazł się w idealnej sytuacji, ale strzelił lekko i Krzysztof Pilarz nie miał problemu ze złapaniem piłki.

 

Goście przeważali, a Śląsk wykopywał piłkę spod własnego pola karnego. W 39. minucie po dośrodkowaniu o piłkę walczyli Wojciech Kędziora i Mariusz Pawelec. Sędzia uznał, że obrońca gospodarzy przytrzymywał rywala i podyktował rzut karny. Do piłki podszedł sam poszkodowany i nie dał szans Pawełkowi. Na tym emocje w pierwszej połowie się skończyły.

 

Na obraz drugiej części meczu istotny wpływ miała sytuacja z trzeciej minuty po przerwie. W środku pola Goncalves ostro zaatakował jednego z rywali i został ukarany żółtą kartką, a ponieważ było to jego drugie upomnienie w tym spotkaniu, musiał opuścić boisko. Od tego momentu inicjatywa już zdecydowanie należała do gości, a Śląsk szukał szans na drugiego gola w kontratakach.

 

Paradoksalnie wrocławianie grając w dziesiątkę spisywali się lepiej. Dobrze zagęszczali środek boiska i nie pozwalali rywalom przedostać się pod własne pole karne. Termalica posiadała piłkę, ale długo nic z tego nie wynikało. Aż do 63. minuty. Wówczas po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Pawełek, nieatakowany przez nikogo, wypuścił piłkę z rąk, do której dopadł Kornel Osyra i z kilku metrów trafił do pustej bramki.

 

Do końca spotkania optyczną przewagę miał grający w przewadze jednego zawodnika Bruk-Bet, ale Śląsk też szukał swoich szans. Groźnie strzelał dwa razy Morioka, lecz minimalnie niecelnie. W ostatnich minutach trener Czesław Michniewicz nerwowo spacerował przy bocznej linii i co chwilę spoglądał na zegarek, bo Śląsk kopał piłkę w kierunku bramki Pilarza. Nic jednak z tego nie wyniknęło i goście wywieźli z Wrocławia trzy punkty.

 

Śląsk Wrocław – Bruk-Bet Termalica Nieciecza 1:2 (1:1)

Bramki: Fryc 23 (s) - Kędziora 40 (k), Osyra 63

 

Żółte kartki: Goncalves, Pawelec - Guilherme, Pleva. Czerwona kartka: Goncalves (48).

Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola). Widzów: 7907.

 

Śląsk Wrocław: Mariusz Pawełek - Mariusz Pawelec, Piotr Celeban, Lasza Dwali, Augusto - Kamil Dankowski, Filipe Goncalves, Ostoja Stjepanovic (52. Mariusz Idzik), Ryota Morioka, Alvarinho (79. Łukasz Madej) - Kamil Biliński

 

Bruk-Bet Termalica Nieciecza: Krzysztof Pilarz - Patryk Fryc, Kornel Osyra, Artem Putiwcew, Sitya Guilherme - Roman Gergel, Bartłomiej Babiarz (59. Vladislavs Gutkovskis), Mateusz Kupczak, Dalibor Pleva, Samuel Stefanik (79. Patrik Misak) - Wojciech Kędziora (73. Dawid Nowak)

MC, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie