Klich: Nie chcę być na siłę śmieszny

Piłka nożna

Mateusz Klich po nieudanej przygodzie z niemieckim futbolem wraca do formy w holenderskim Twente Enschede. W rozmowie z Polsatsport.pl opowiedział o powrocie do reprezentacji, nowym klubie oraz planach po zakończeniu kariery. Zdradził również, że ostatnie lata zmieniły jego podejście od życia. - Nie chcę być na siłę śmieszny - mówi.

Adam Sławiński: Ostatnimi występami dałeś jasny sygnał selekcjonerowi: "Wróciłem!"

 

Mateusz Klich: Jestem zadowolony, że w końcu gram regularnie po 90 minut i mogę wrócić do formy. To mnie najbardziej cieszy. Czy trener Adam Nawałka mnie powoła? Nie mam już na to wpływu. Od razu uprzedzę kolejne pytanie... Wiadomo, chciałbym wrócić do reprezentacji. Będę robił wszystko, żeby być w najwyższej dyspozycji. To pozwoli o sobie przypomnieć.

 

Rozumiem, że nie było jeszcze kontaktu ze strony sztabu?

 

Tak na prawdę tego nie oczekuję. Dopiero zacząłem regularnie grać. Nie jestem jeszcze w najwyższej formie, ale wszystko idzie w dobrą stronę. Nie spodziewałem się, że od razu po pierwszym meczu zadzwoni do mnie trener Nawałka i zapyta: "Cześć Mateusz! Co u ciebie?". Reprezentacja jest teraz bardzo mocna i trzeba mocno walczyć o miejsce w kadrze.

 

Dostajesz powołanie. Na zgrupowanie zabierasz konsolę czy karty?

 

(śmiech) Konsolę, ale gram też w karty...

 

To niebezpieczne jak chcesz wrócić do reprezentacji.

 

(śmiech) Oj tam... Nie chcę się odnosić do tej sytuacji. Nie było mnie tam.

 

W Twente grasz z numerem 43. Z nim zaczynałeś karierę i grałeś w Zwolle. To miał być taki symboliczny powrót do najlepszych czasów?

 

Tak, właśnie dlatego go wybrałem. To mój pierwszy numer w profesjonalnej piłce. W Zwolle również grałem z numerem 43, a miałem wtedy najlepszy okres w karierze. Może faktycznie pomoże. Wiadomo, że numer nie gra, ale z nim czuję się pewniej.

 

Masz 26 lat, a w klubie jesteś jednym z najstarszych zawodników!

 

Mamy bardzo młody, utalentowany zespół, jak większość w Holandii. Wiąże się to z tym, że gramy nierówno. Jeden mecz lepiej, drugi gorzej. Tak to wygląda, kiedy ma się 19-20 lat. Nie ma tej stabilizacji formy. Czasami ponosi ich fantazja. W roli jednego z najstarszych jestem pierwszy raz, więc to dla mnie kolejne nowe doświadczenie, ale też wyzwanie i odpowiedzialność.

 

Jak się czujesz w tak młodej drużynie?

 

Jest to nowość. Mam 26 lat, ale wcale nie czuję się staro. Nie ma tu żadnego problemu. Mamy kapitalną atmosferę, bardzo utalentowaną młodzież. Każdy chce grać w piłkę, jest odważny, nie boi się. Chce się pokazać, bo dopiero wchodzi od seniorskiej piłki.

 

Widzisz tam wielką gwiazdę?

 

Holandia słynie, że chłopaki stąd wyjeżdżają do poważnych lig z TOP 5. Nasz napastnik Enes Unal to ogromny talent. Będzie z niego kawał napastnika.

 

Już w drugim występie dla Twente grałeś z opaską kapitana. Jak do tego doszło?

 

Z trenerem mam dobry kontakt. Znamy się ze Zwolle. Ufa mi. Przed meczem z ADO podszedł do mnie i zapytał czy chciałbym być kapitanem. Akurat nasz główny kapitan i jego zastępca mieli kontuzję. Bardzo chętnie na tę decyzję przystałem. To był mój pierwszy mecz z opaską i od razu udało się wygrać. Dałem z siebie sto procent jako kapitan.

 

Holandia to chyba dla ciebie idealne miejsce do gry w piłkę, ale też do życia.

 

Nie ma się co czarować. Liga nie jest tak mocna jak kiedyś. Mimo wszystko jest tu wysoki poziom. Nie żałuję, że wyjechałem z Niemiec. Życie w Holandii bardziej mi odpowiada niż życie w Niemczech. Ludzie są tu całkowicie inni. Mnie i mojej dziewczynie podoba się ten styl życia. Wszystko oceniam na plus. Oczywiście wpływ na odbiór kraju ma to, że gram. Pewnie gdybym grał w Wolfsburgu, to mówiłbym, że w Niemczech żyje się super.

 

Jak widzisz przyszłość? Gdzie mierzysz? W Barcelonie już nie pograsz..

 

Pozostaje mi tylko pamiętne zdjęcie z Camp Nou (śmiech). Jakie mam teraz cele? Ciężko to określić. Przede wszystkim koncentruję się na powrocie do formy sprzed dwóch lat, kiedy byłem w gazie. Chciałbym wrócić do reprezentacji. Pewnie pytając masz też na myśli transfery... Nie chciałbym na siłę nigdzie odchodzić. Przede mną może otworzyć się ostatnia w życiu szansa na lepszą ligę niż holenderska. Muszę ten okres bardzo mądrze przepracować i zaplanować. W Holandii czuję się jednak bardzo dobrze. Mogę nawet grać tu do końca kariery. Kto wie? W tym momencie jest to idealna liga dla mnie. 

 

 

Przechodząc do Wolfsburga miałeś ustawioną muzykę na czekanie. Był to utwór ”I’m so excited". Później już nie było tak wesoło…

 

Wiadomo, że moja kariera nie toczy się tak jak to sobie wyobrażałem. W Wolfsburgu liczyłem na szansę, nie dostałem jej. W Kaiserslautern każdy chciał grać, awansować, ale niestety się nie udało. Najlepszy czas miałem w Zwolle.

Adam Sławiński, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie