Kmita: Rumuni vs Polacy 3 x 0:3

Piłka nożna

Każda peregrynacja czegoś uczy, a już towarzyszenie polskiej drużynie w drodze do rosyjskiego Mundialu to doświadczenie szczególne. Rozmowa z Adamem Nawałką na warszawskim Okęciu wlała w moje serce tyle optymizmu, że już przed wylotem czułem, że w Bukareszcie czeka na coś bardzo pozytywnego.

Selekcjoner wydawał się być nie tylko pewny formy swoich graczy i pomysłu taktycznego na sam mecz, ale przede wszystkim odpowiedzialności za wynik wszystkich członków drużyny. Wszystkich - a nie jak ostatnio - tylko Roberta Lewandowskiego. Oczywiście nie uchylił nawet rąbka tajemnicy planu na mecz z Rumunami, ale w jego oczach widziałem jasność myśli i koncentrację. Jego zawodnicy też wydawali się być poważniejsi niż wcześniej, nawet Grzegorz Krychowiak uśmiechał się mniej niż zwykle. Humory dopisywały za to ekipie towarzyszącej kadrze, od wiceministra sportu Jarosława Stawiarskiego począwszy, a na senatorze Andrzeju Personie (co widział mecz na Wembley na własne oczy) skończywszy.

 

Kiedy dolecieliśmy do Bukaresztu okazało się, że ta nasza Polska nie jest w takiej znowu ruinie i "dobra zmiana" to by się bardziej im przydała niż nam, i to od zaraz. Duch Nicolae Ceausescu unosi się tam za każdym rogiem, a główną atrakcją turystyczną stolicy jest gigantyczny gmach parlamentu, którego budowa pochłonęła - na współczesne pieniądze - bagatelne 3 mld euro. Wybudowanym na chwałę komunistycznego dyktatora dziwacznym monstrum, nie wiedzieć czemu Rumuni chwalą się jak Egipcjanie piramidami, chociaż mają wiele innych miejsc wartych większej uwagi, jak pałac rodziny królewskiej czy wspaniała secesja starego miasta. No, ale jak chcą - ich sprawa. Pierwsze 3:0 dla Polski.

 

Jedziemy na mecz. Wchodzimy na stadion i tu niespodzianka: środki ostrożności, a właściwie ich brak, też jak z lat siedemdziesiątych XX stulecia. Właściwie na stadion można było wnieść wszystko, co się chciało. Żadnych opasek na przegub, między sektorami można było poruszać się swobodnie i bez przeszkód. Nic też dziwnego, że w trakcie meczu na Łukasza Fabiańskiego spadł deszcz petard i jeszcze nam chcieli zamordować Roberta. Na trybunach powszechny szowinizm i agresja, także na miejscach dla lepszych gości. Atmosfera "gorąca", z którą tylko nasza legijna "Żyleta" może się równać, ale na pewno nie reprezentacyjne trybuny Stadionu Narodowego w Warszawie. I tu znowu 3:0 dla Polski.

 

Wreszcie przyszedł czas na sport i zaskakującą, po dziwnych meczach z Kazachstanem, Danią i Armenia, dojrzałość naszej drużyny. Sprawdziło się wszystko to, o czym symbolicznie opowiadał mi Adam na Okęciu. Zwycięstwo piękne, odniesione w unikalnym stylu i w dniu symbolicznym, ważnym dla wszystkich, nie tylko "prawdziwych" Polaków. Tak więc, Rodacy - głowy do góry! W porównaniu z Rumunami, nie tylko z powodu futbolu, naprawdę mamy się z czego cieszyć.

Marian Kmita, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie