Pindera: Królowa Irlandii
Katie Taylor wierzy, że zmieni postrzeganie kobiecego, zawodowego boksu. W debiucie pokonała przed czasem Polkę, Karinę Kopińską.
Irlandka planuje stoczyć kolejne 5-6 walk w ciągu najbliższych dziesięciu miesięcy, a najbliższą już 10 grudnia w Manchesterze. Okazja będzie znakomita, bo na tej gali główny pojedynek stoczą Anthony Joshua z Erikiem Moliną.
Cztery lata temu oboje stali na najwyższym stopniu olimpijskiego podium w Londynie. Joshua zdobył złoto dla Wlk. Brytanii, a Taylor dla Irlandii. Komentowałem ich pojedynki i muszę przyznać, że bardziej podobała mi się wtedy Katie, szczególnie znakomity finał z Rosjanką Sofią Oczigawą, który wygrała nieznacznie. A później jeszcze większe wrażenie zrobił na mnie irlandzki hymn odśpiewany przez jej kibiców.
Eddie Hearn, promotor Katie Taylor, wspomina, że po igrzyskach zwrócił się z propozycją do telewizji Sky, by pokazywać walki Irlandki oraz Nicoli Adams, która zdobyła złoty medal dla Wlk. Brytanii i w odpowiedzi usłyszał, że ma zainteresowania boksem kobiet. Zrozumiał, ale nie odpuścił.
Teraz rozmowa wyglądała inaczej, choć Katie Taylor nie miała przecież udanego, olimpijskiego roku. Przegrała mistrzostwa świata w Astanie, bez medalu wróciła z igrzysk w Rio de Janeiro. Nie zawiodła tylko Adams, który zdobyła w Brazylii swoje drugie olimpijskie złoto.
Tym razem Eddie Hearn usłyszał, że to dobry czas na kobiety w męskich sportach. Dostał od telewizji zielone światło i złożył propozycję Irlandce. Ta rozczarowana amatorskim boksem długo się nie zastanawiała. – Chcę zmienić postrzeganie zawodowego boksu kobiet – powiedziała i podpisała kontrakt.
W Irlandii jest ikoną, królową. Pięć tytułów mistrzyni świata, sześć złotych medali mistrzostw Europy, olimpijskie złoto w Londynie (wszystkie tytuły w wadze lekkiej – 60 kg) czynią ją najbardziej utytułowaną zawodniczką w dziejach tej dyscypliny. Na zawodowych ringach też chce być najlepsza, już pod koniec przyszłego roku zamierza walczyć o mistrzowskie pasy, najlepiej w Dublinie, przed swoją, irlandzką publicznością.
Ale myśli też o podboju Ameryki.
Tam na wielką gwiazdę zapewne szybko wyrośnie 21 letnia Claressa Shields, dwukrotna mistrzyni olimpijska wagi średniej (75 kg). Amerykanka debiutowała tydzień wcześniej, 19 listopada, na gali Ward – Kowaliow w Las Vegas. Stoczyła w T-Mobile Arena zwycięski pojedynek ze swoją dobrą znajomą z amatorskich ringów, rodaczką Franchon Crews, ale szefom HBO zabrakło wyobraźni, by jej walkę pokazać w głównym przekazie. Ci, którzy mieli szczęście obejrzeć jej występ mówią, że był znakomity, lepszy od pojedynku Warda z Kowaliowem. Ale o przyszłość i tak może być spokojna, ludzie będą chcieli ją oglądać, bo ma charyzmę i wielkie umiejętności.
Czy 30-letnia Katie Taylor może liczyć na podobne zainteresowanie? U siebie w Irlandii na pewno tak, na terenie Wlk. Brytanii jak najbardziej, pozostaje tylko podbić Amerykę.
Hearn w nią wierzy: ma wszystko, by tego dokonać, talent, etykę pracy, jest inspirująca. W sporcie pełnym kłamstw i zakulisowych rozgrywek, Katie przywraca to co najważniejsze, wiarę w ludzi – mówi jej promotor.
Teraz już wszystko zależy tylko od niej, nadchodzą historyczne chwile. Najbliższe miesiące pokażą, czy takie osobowości jak Katie Taylor i Claressa Shields wprowadzą zawodowy boks kobiet na inne, lepsze tory.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze